- Jedziesz z nami stary? - Zapytał Zack, gdy w końcu spóźniony blondyn dotarł na miejsce.
- Gdzie się dziś zapuszczamy? - spytał lekko zasapany Rayan. Miał 24 lata, grupę kumpli, z którymi jeździł na desce i codzienne wieczorne spotkania ze swoją dziewczyną. Tym żył i uważał, że to mu całkowicie wystarcza.
- Gdzie się dziś zapuszczamy? - spytał lekko zasapany Rayan. Miał 24 lata, grupę kumpli, z którymi jeździł na desce i codzienne wieczorne spotkania ze swoją dziewczyną. Tym żył i uważał, że to mu całkowicie wystarcza.
- Opuszczona fabryka - wzruszył ramionami Lucas. - Stuart wczoraj odkrył, że jest tam mnóstwo przestrzeni, plus różne drabinki, poręcze.
- Mi pasuje - wyszczerzył zęby w uśmiechu, wyobrażając sobie opisane miejsce.
- No, no, no - zagwizdał z uznaniem Zack.
Magazyn był ogromny, wszystkie okna były pozabijane i oświetlały go ogromne lampy. Miejscówka była wprost idealna dla chłopaków.
- Jest jeszcze drugie piętro - zza filaru wyłonił się zadowolony Stuart. - Panowie, nasze nowie miejsce spotkań. Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez kapusiów, którzy znowu doniosą na nas policji.
- Jasne - wszyscy zgodnie potwierdzili i na swoich deskach ruszyli przez hale.
Rayan lubił jeździć. Zaczął kilka lat temu i naprawdę sprawiało mu to przyjemność. Nie raz złamał sobie rękę, albo zwichnął bark, ale jakoś to nie odstraszało go od jazdy.
Zwinął swoją "ukochaną"(tak często mówił do ulubionej deskorolki) i wspiął się na górę po metalowych schodach. Tu niektóre lampy słabiej oświetlały pomieszczenie, a gdzieniegdzie leżały stare pudła i kilka dziwnych maszyn. Chłopak jechał wzdłuż jednego regału, aż zatrzymał się przy drabince. Gdy uniósł głowę zauważył klapę, przez którą zapewne można było dostać się na dach. Uśmiechnął się chytrze i zbiegł na dół do swoich kumpli.
- Na górze syf, nie warto tam iść - krzyknął, a jego głos rozniósł się. Był pewien, że wszyscy w magazynie go usłyszeli i o to mu chodziło.
Magazyn był ogromny, wszystkie okna były pozabijane i oświetlały go ogromne lampy. Miejscówka była wprost idealna dla chłopaków.
- Jest jeszcze drugie piętro - zza filaru wyłonił się zadowolony Stuart. - Panowie, nasze nowie miejsce spotkań. Mam nadzieję, że tym razem obejdzie się bez kapusiów, którzy znowu doniosą na nas policji.
- Jasne - wszyscy zgodnie potwierdzili i na swoich deskach ruszyli przez hale.
Rayan lubił jeździć. Zaczął kilka lat temu i naprawdę sprawiało mu to przyjemność. Nie raz złamał sobie rękę, albo zwichnął bark, ale jakoś to nie odstraszało go od jazdy.
Zwinął swoją "ukochaną"(tak często mówił do ulubionej deskorolki) i wspiął się na górę po metalowych schodach. Tu niektóre lampy słabiej oświetlały pomieszczenie, a gdzieniegdzie leżały stare pudła i kilka dziwnych maszyn. Chłopak jechał wzdłuż jednego regału, aż zatrzymał się przy drabince. Gdy uniósł głowę zauważył klapę, przez którą zapewne można było dostać się na dach. Uśmiechnął się chytrze i zbiegł na dół do swoich kumpli.
- Na górze syf, nie warto tam iść - krzyknął, a jego głos rozniósł się. Był pewien, że wszyscy w magazynie go usłyszeli i o to mu chodziło.
***
Rayan uchylił lekko powieki i sięgnął po komórkę, która leżała obok jego głowy.
- Halo?
- Dostałam twoją wiadomość. - Usłyszał w komórce lekko przekształcony głos swojej dziewczyny i od razu się uśmiechnął. - Gdzie ty chcesz się do cholery dziś ze mną spotkać? - Musiała dopiero co wyjść z uczelni bo lekko sapała, a w tle było słychać wiele różnych odgłosów. Na przykład takich jak klaksony, czy rozmowy innych ludzi.
- Coś ci nie pasuje? - zdławił śmiech, przygryzając wargę.
- Jak zawsze musisz coś wymyślić, a potem wyjdą z tego kłopoty - fuknęła.
- Nie martw się maleńka. Widzimy się za dwie godziny...
Był wyjątkowo zmęczony, ale to nie było przeszkodą żeby spotkać się z nią. Nie cierpiał tego, że widzą się tak rzadko. Dlatego też zawsze starał się wykorzystać ich wspólny czas jak najlepiej. Tym razem znów miał wszystko zaplanowane.
Szybki prysznic odświeżył go i orzeźwił. Przesiedział w domu jeszcze około godzinę, ale nie mogąc wytrzymać, wziął deskę i popędził do magazynu.
Wejście na dach nie sprawiło mu większego trudu, a widok który rozciągał się przed nim był wprost nieziemski. Po prawej znajdowały się ogromne i potężne budynki, po lewej nad małym osiedlem mieściły się tory, którymi co chwilę przejeżdżał hałaśliwy pociąg. Za to na wprost mieniło się miasto milionami świateł.
Ten widok zwali ją z nóg - pomyślał Rayan.
Jego komórka cicho zapikała, więc wyłowił ją z głębokiej kieszeni jeansów.
Jestem pod tym okropnym magazynem. A gdzie ty jesteś?
Uśmiechnął się jedynie, rzucił komórkę na koc, który zdążył już rozłożyć i zlazł z dachu po małej drabince. Uchylił ogromne, przesuwne drzwi i machnął ręką na dziewczynę.
Gdy tylko weszła do środka nie czekając na żadną reakcję przyciągnął ją do siebie i zatopił w jej pełnych malinowych wargach.
- Och - wyjąkała zaskoczona dziewczyna, gdy Ray pozwolił jej się odsunąć. - Strasznie tu ciemno, więc mam nadzieję, że to ty Rayan.
Zaśmiał się cicho i złapał ją za rękę.
- Chodź, wiem, że nie lubisz ciemności.
Pomógł jej wspiąć się na górę po drabince, a sam pokonał ją w trzech skokach.
Dziewczyna stanęła w miejscu i chłonęła wzrokiem wszystko co ich otaczało.
- Ile dziewczyn wcześniej tu przyprowadziłeś?! - rzuciła w niego udawanym wyrzutem.
- Spokojnie, dziś odkryłem to miejsce - objął ją od tyłu i złożył pocałunek na jej karku.
Teraz mógł przyjrzeć się jej uważniej. Była ubrana tak jak zawsze, lekko, dziewczęco i skromnie. Przecież ona nigdy nie nosiła jakiś wyzywających ubrań, a mu to dopowiadało. Włosy gładko opadały jej na ramiona, zawsze gdy leżeli przytuleni on uwielbiał się nimi bawić.
- Masz szczęście - zachichotała.
- Jak ci minął dzień? - spytał gdy wygodnie usiedli na kocu.
- W porządku. - Pokiwała głową - Wykłady odrobinę mi się dłużyły, a żeby napisać kolejną pracę musiałam przeczytać pół biblioteki, ale myśl, że dziś wieczorem widzę się z moich facetem mnie pocieszała.
- Jasne - prychnął. - Jadłaś coś w domu? - Pokiwała lekko głową. - To dobrze, bo nie pomyślałem o jedzeniu.
- A to nawet lepiej...
- A to czemu? - zmarszczył brwi.
- Bo jak zawsze nakupiłbyś jakieś nachosy, albo chipsy.
- Ale co jest złego w chipsach? - oburzył się.
- To, że później śmierdziałoby nam z buzi - oznajmiła rozbawiona.
- Przecież wieczorem umyłabyś zęby.
- Nie, nie, nie! - pokręciła głową. - Bo teraz nie mogłabym zrobić tego.
Nachyliła się nad nim i musnęła delikatnie, wręcz przelotnie jego wargi, których kształt znała na pamięć. Rayan z uśmiechem objął ją i pociągnął na siebie, a sam położył się na plecach. Blondynka wyznaczała pocałunkami mokrą ścieżkę od długiej szyi Ray'a, przez brodę, policzek aż do ust, które czekały aby połączyć się z jej wargami. Pocałunek bardzo szybko zmienił się w namiętną walkę. Ręce chłopaka błądziły pod luźną koszulą dziewczyny, pieszcząc delikatną skórę brzucha.
Spojrzała mu w oczy i z ustami tuż przy jego nabrzmiałych wargach wyszeptała;
- Kocham Cię.
Musnął kciukiem jej policzek i przejechał nim po zgrabnym nosku blondynki.
- Och no zawsze ta Emma - pokręciła rozbawiona głową, a on zaśmiał się.
Powrócili do pocałunków. Emma zachłysnęła się powietrzem, wręcz zapomniała jak oddychać. Podciągnęła w górę bawełnianą koszulkę Rayan'a, a on sam pomógł jej ją zdjąć. Oczy dziewczyny świeciły, a Ray nie mógł powstrzymać gardłowego jęku, który mu się wyrwał gdy dziewczyna zaczęła całować jego klatkę piersiową. Jej delikatnie usta na jego skórze wprost doprowadzały go do szału.
Z jej gardła wydobył się cichy pisk, gdy poczuła jego ręce na swoich pośladkach. Zachichotała i złapała delikatnie zębami jego dolną wargę.
Rayan tym razem wpił się w jej usta mocno i całował ją łapczywie. Zrzucił jej koszulę i musnął piersi uwięzione w ciemnym staniku.
Emma zagryzła wargę, w skupieniu rozpinając guzik jego spodni.
***
Było już grubo po północy, a oni wciąż leżeli na kocu. Ciemne niebo było usypane gwiazdami i oni wpatrywali się w nie w ciszy.
Ubrali się gdy zimno przebiło barierę gorąca, którą wytworzyło podniecenie. Emma dodatkowo włożyła jego o wiele za dużą na nią bluzę i otuliła się nią, wdychając jego zapach. Jej głowa spoczywała na jego klatce piersiowej, nogi miała podkulone. Rayan leżał prosto i bawił się ich splecionymi dłońmi.
- Nie uwierzysz kogo spotkałam dzisiaj na mieście - ciszę przerwała Emma, nadal wpatrzona w niebo.
- Kogo? - zainteresował się chłopak.
- Margaret Stone.
- Emma...
- Oj no wiem. Wpadłam na nią na ulicy. Całkiem dobrze się trzyma, ale wydaje mi się, że miała operację plastyczną i podciągnęła sobie odrobinę policzki.
- Rozmawiałyście? - mruknął Ray, a jego wesoły, entuzjastyczny humor lekko przygasł.
- No tak... Wsiadłyśmy razem do metra.
- Co tam u Josha?
- Skończył dopiero co studia, zazdroszczę. Mieszka w Londynie i zbiera coraz to lepsze oferty pracy.
- Ten to ma szczęście - westchnął Ray.
- Ty też byś miał, gdybyś nie skończył tak szybko nauki. - Prychnęła dziewczyna. - Margaret wspominała, że...
- Co takiego?
Emma podniosła się lekko i spojrzała na niego.
- Alyss też się bardzo dobrze układa...
- To dobrze. Czekaj gdzie ona jest? W Nowym Jorku?
- Chyba tak. Pracuje w jakiejś korporacji, na początku była sekretarką, ale podobno szef ją zauważył i udało jej się zdobyć niezłą posadę.
Przed oczami chłopaka przeleciała jej niewyraźna, roześmiana twarz. Jej kręcone brązowe włosy, niebieskie oczy, zaraźliwy uśmiech. To jak na niego patrzyła gdy byli razem i to co się stało z nią przez niego...
Potrząsnął głową, aby wyrzucić z głowy te wspomnienia.
- Wiesz Ray... Ja po jej ucieczce bardzo długo za nią tęskniłam, wydzwaniałam, pisałam i nie otrzymałam żadnej wiadomości. Po prostu chyba zawsze mi jej będzie brakować, więc spytałam się Margaret...
- Proszę powiedz mi, że żartujesz - Ray, nagle spoważniał.
- Spytałam się Margaret o jej adres, lecz ona po prostu podała mi numer do Alyss...
- Emma - warknął przez zaciśnięte zęby. - Po co ci to?
- Nie rozumiesz... Przecież ona była dla mnie jak siostra!
- Tak w ogóle nie wierze, że Alyss dała Margaret swój aktualny numer. Przecież ona jej nienawidziła.
- Nie dała. Ale za to gdy raz Pani Stone gadała z Joshem to on podał jej kontakt do Alyss.
- Mam nadzieję, że do niej nie zadzwoniłaś - zmierzył ją przeszywającym spojrzeniem.
- No jeszcze nie zdążyłam...
Odetchnął głęboko.
- Wszyscy jesteśmy już dorośli, powinniśmy zapomnieć o tym co się działo w tym cholernym liceum. Pamiętasz przecież jakie były wtedy problemy.
- A przypadkiem tego nałogu to nie zafundowałeś sobie w liceum?
Zmarszczyła brwi, a na jej czole pojawiła się pionowa kreska.
- Spadaj - pstryknął ją delikatnie w nos. - I nie dzwoń do niej. Niech żyje swoim życiem, a my po prostu żyjmy swoim.
Objął Emmę ramieniem i wycisnął buziaka na czubku jej głowy.
***
Następnego dnia Emma miała wolne, dlatego wstała dopiero około dziesiątej. W kuchni siedziała sama i jedząc płatki bawiła się telefonem. Nie wiedziała jeszcze co będzie dziś robić. Rayan spotykał się znów z chłopakami z czego odrobinę się cieszyła. Po wczorajszej nocnej rozmowie niby wszystko było dobrze, ale ona nie miała ochoty się dziś z nim widzieć.
Weszła w "ostatnio zapisane kontakty" i wcisnęła palcem pierwszy który wyskoczył. Zawahała się tylko na sekundę i wcisnęła zieloną słuchawkę. Musiała czekać jedynie dwa sygnały, gdy z telefonu dobiegł głos Alyss. Emma była pewna, że to ona. Ten głos rozpoznałaby wszędzie.
- Tak słucham?
Nie odezwała się. Sama nie wiedziała, czy się boi, czy po prostu nie ma pojęcia co może powiedzieć.
- Halo? - Alyss zniecierpliwiła się.
- Czy rozmawiam z Alyss Stone? - powiedziała przez ściśnięte gardło Emma.
Na chwilę nastała cisza, która bardzo zaniepokoiła dziewczynę.
- Tak. Mogę w czymś pomóc?
- Właściwie to nie - Emma za jąkała się i już chciała wcisnąć czerwoną słuchawkę, gdy Alyss znów się odezwała.
- Skąd masz mój numer? - w jej głosie tym razem było słychać żal i przygnębienie.
Nie mogła powiedzieć prawdy. Al, wiedziała już z kim rozmawia, lecz Emma nie mogła powiedzieć, że Margaret jej go dała.
- Od Josha - szepnęła.
- Och - Alyss chyba się przemieszczała, bo słychać było wyraźny szelest. - Nie myślałam, że jeszcze kiedykolwiek cię usłyszę. Co tam u ciebie?
- Nadal się uczę. To mój ostatni rok na studiach.
- To świetnie - w jej głosie nie było słychać kłamstwa. Naprawdę trudno było odgadnąć co czuje jedynie ją słysząc.
Emma przypomniała sobie, jak kiedyś jednym krótkim spojrzeniem na jej twarz potrafiła dowiedzieć się co jej jest. Czy jest szczęśliwa, zła, smutna, czy zakłopotana. Choć to ostatnie dosyć rzadko się zdarzało.
- A jak tobie się układa?
- Mieszkam w Nowym Jorku, no i pracuję w firmie. Nic szczególnego.
- Kurczę, nie wyobrażam sobie ciebie za biurkiem...
- Uwierz, ja siebie też tak nie wyobrażam.
- Ale powiedziałaś, że w firmie i...
- To nie znaczy, że muszę siedzieć ciągle na tyłku. Moja praca polega na czymś innym, ale to naprawdę nic ciekawego. Słuchaj Emma, czy coś się stało, że do mnie zadzwoniłaś po tych kilku latach?
- Nie, nie. - Dziewczyna pokręciła głową, mimo, że Alyss nie mogła tego zobaczyć. - Po prostu...
Zawiesiła się. Nie miała pojęcia co powiedzieć. Nastała długa i przenikliwa cisza.
- Wiem, Emma. Bardzo wiele razy z mojej strony też byłoby takie po prostu.
Mam ogromną nadzieję, że takim zakończeniem was zadowoliłam.
Czy ktoś się spodziewał, że Rayan i Emma będą razem? Bo już dawno miało między nimi coś zaiskrzyć, ale w końcu wyszło, że dopiero na końcu. :)
Jak już wspomniałam pojawi się tu jeszcze taki jakby Epilog ze strony Nathana. A no i także wpadłam na taki pomysł, że mogę tu czasem wrzucić takiego małego One shot'a. Oczywiście o bohaterach tego opowiadania. Co wy na to? ^^
Och i jeszcze mam taką prośbę. Jeżeli ktoś czyta jakiegoś ciekawego bloga (tematyka dowolna) i zechciałby podać mi jego adres, byłoby mi bardzo miło. Ostatnio szukam fajnych opowiadań, ponieważ wszystkie autorki, które piszą moje ukochane opowiadania, jakoś tak milczą. :(
Hek, no no nie spodziewałabym się. Emma i Rayan? Hmmm.. szkoda, że kontakt Alyss i Em się urwał :( To czekam na epilog ze strony Nathana. A co do One shot'a to jestem jak najbardziej za =D
OdpowiedzUsuńOj ale mnie teraz zaciekawiłaś. Dawaj szybko nexta ;)
OdpowiedzUsuńCudny rozdział. Mam nadzieję, że wszyscy są szczęśliwie i zadowoleni z tego jak ich życie się potoczyło.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
S
Nie jest to opowiadanie o Nathanie, ale o Justinie ;) Jest genialne i własnie zaczyna się druga część ;) http://tlumaczenie-jbff-weakness.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOczywiście czekam na epilog ze strony Natha i na Twoje one shoty ;33
Nie spodziewałam się, że Emma i Ryan będą razem xD Chciałabym żeby razem była Alyss i Nath ;D
OdpowiedzUsuńA co z epilogiem ze strony Nathana?
OdpowiedzUsuń