13.01.2014

#4 Tak jak to robił kiedyś...

   
Wyłączyłam denerwujący budzik. Uniosłam się lekko przeciągając. Przetarłam oczy i z oporem zwlekłam moje ciało z cieplutkiego łóżka.  Podeszłam do szafy, wyjęłam strój na dziś i rzuciłam go na łóżko.  Zdjęłam piżamę, zakładając następnie czystą bieliznę. Ubrałam się i usiadłam przy toaletce. Zrobiłam mocną kreskę i następnie rzęsy wytuszowałam. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka. Spakowałam książki do torby i zamykając za sobą drzwi, wyszłam z pokoju. Zbiegłam na dół po schodach. Torbę położyłam przy drzwiach. Wchodząc do kuchni omal nie dostałam zawału. Przy stole siedział jak zwykle Josh, a obok niego Nathan. Przypomniałam sobie od razu naszą rozmowę, wtedy przed szkołą. Jak chciał się dowiedzieć, gdzie idę, z kim idę i po co w ogóle tam idę. O nie kolego. Tak łatwo to nie będzie. Wzięłam głębszy oddech i wmaszerowałam do kuchni.
-Cześć chłopaki. - rzuciłam przez ramie i podeszłam do lodówki. Otworzyłam ją i wyjęłam jogurt brzoskwiniowy. Wzięłam jeszcze łyżeczkę i zaczęłam się nim zajadać. 
- Cześć młoda. - uśmiechnął się Josh. - Chcesz się z nami zabrać?
- Nie dzięki. - mruknęłam.- Przejdę się.
- Nie zdążysz. - stwierdził Nath. Popatrzyłam na zegarek. Miał rację. Dojście do szkoły zajmie mi więcej niż pół godziny, a za 25 minut zaczynają się lekcje. 
- Niech wam będzie. - wzruszyłam ramionami i włożyłam do ust kolejną porcję jogurtu.
- To ja jeszcze pójdę po plecak. - Josh wstał i wyszedł z kuchni. 
Pomiędzy mną i Nathanem zapadła niezręczna cisza. Nie wiem czemu taka była. Chciałam zachować zimną krew, ale coś mi w tym przeszkadzało. 
- Alyss. - chłopak wypowiedział moje imię w taki sposób, że aż przeszedł mnie dreszcz. 
- Hmm? - popatrzyłam się na niego. Wstał od stołu i podszedł do mnie. Jezu, co on do cholery robi? Odwróciłam się w celu wyrzucenia opakowania po jogurcie. Łyżeczkę umyłam w zlewie i wrzuciłam do szuflady ze sztućcami. Gdy z powrotem skierowałam moją osobę przodem do niego, stał przede mną z rękami w kieszeniach. Spuścił wzrok na podłogę i patrzył na swoje trampki.
- Chciałem przeprosić. - popatrzył się na mnie, a ja uniosłam jedną brew. -Zachowałem się idiotycznie. 
- Masz rację. - burknęłam. - Spoko. Przeprosiny przyjęte. - uśmiechnęłam się lekko, aby miał pewność. 
- Kumple? - zapytał.
- Jasne. A teraz chodź bo się nie wyrobimy. - poklepałam go po ramieniu. Josh właśnie schodził na dół. Wzięłam torbę i wyszliśmy z domu, następnie wsiadając do czarnego auta.
                                                   ***
- Czemu się nie przebierasz? - zapytała się mnie Em, zdejmując koszulkę. Byłyśmy w szatni i dziewczyny przebierały się na w-f. Ja opierałam się plecami o zimną ścianę i grałam w gierkę na fonie.
- Wiesz, że nie lubię w-f. -mruknęłam.- Max załatwił mi zwolnienie do końca roku. - jest w drużynie sportowej, więc nie ma problemu z załatwianiem takich rzeczy. Już nie raz robił to swoim kumplom. 
- Max? - popatrzyła się na mnie i założyła szorty od stroju.
- Przecież znasz Max'a. - zaśmiałam się lekko i schowałam telefon do kieszeni jeansów.
- Znam i to całkiem dobrze. - zamilkła na chwilę i założyła buty. -Odprowadził mnie wczoraj po lekcjach do domu. - wyszłyśmy z szatni i wkroczyłyśmy na salę gimnastyczną.
- Nie gadaj. - zaśmiałam się. - Nasz skromy Max, odprowadza dziewczynę po szkole. - pokręciłam głową.- Coś się święci. 
- Spadaj. - fuknęła i dała mi kuksańca w brzuch. 
Przekazałam pani zwolnienie i usiadłam na ławce. Patrzyłam jak dziewczyny się rozgrzewają i dziękowałam w duchu, że nie muszę tego robić z nimi. Od zawsze nienawidziłam biegania, rozciągania się i robienia różnych ćwiczeń. Grać w piłkę jeszcze mogę, ale z oporem. Nie potrzebuje zajęć fizycznych do szczęścia. Fuj, ten cały pot po zajęciach. A prysznica na pewno nie będę brać w szkole. Co to, to nie. 
- Czemu nie ćwiczysz? - usłyszałam głos obok siebie. Bardzo dobrze znany mi głos. Odwróciłam głowę. Obok mnie właśnie usiadł Rayan.
- Nie lubię w-f. - wzruszyłam ramionami.- A ty? 
- No wieeeesz. - przeciągnął.
- No nie wiem. - pokręciłam głową.- Czemu nie biegasz tam w tych obcisłych portkach, cały spocony? 
- Właśnie dla tego.- zaczęłam się śmiać. - A ty jaką ściemę dałaś pani Lewis, że siedzisz sobie tutaj? Chyba nie powiedziałaś jej, że nie lubisz w-f?
- Nie. Max załatwił mi zwolnienie lekarskie do końca roku. - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja chyba też muszę go o to poprosić. - stwierdził chłopak.
Zapadła chwila ciszy. Patrzyłam jak dziewczyny ćwiczą podania piłką do kosza. Cały czas także czułam obecność Ray'a obok siebie. Na początku roku zawsze uciekaliśmy z w-f i siedzieliśmy w składziku u woźnego. Bardzo lubiłam akurat te lekcje. Było miło i przyjemnie. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Może jednak trochę tęsknie, za tym co było...
- Al? - głos Ray'a oderwał mnie od wspomnień.
- Tak?- zapytałam, odwracając głowę w jego stronę.
- Jest dziś impreza u Derek'a. - patrzył się na mnie. Chwycił w palce moje kostki do gry na gitarze, zawieszone na łańcuszku i zaczął się nimi bawić w swoich palcach. -Chcesz przyjść?- hmm...impreza u Derek'a. Bardzo kusząca propozycja. Derek to kumpel Rayan'a starszy o jakieś 2 lata. Ma ogromną chatę i regularnie robi w niej zawaliste imprezy.
- No spoko.- uśmiechnęłam się.- Mogę przyjść. - chłopak dalej bawił się moimi kostkami do gry, a gdy usłyszał moją odpowiedź przyciągnął mnie lekko za nie, do siebie. Musiałam się przysunąć, bo bałam się, że mi je zerwie. Gdy to zrobiłam przybliżył swoje wargi do mojego ucha.
- W takim razie, będę po ciebie o 20. - wyszeptał, swoim seksownym głosem. Przeszedł mnie dreszcz, a cholerne motyki zaczęły szaleć w moim brzuchu.- Do wieczora. - uśmiechnął się i puścił moje łańcuszki. Wstał i odszedł swoim Rayan'owym krokiem. Ja nie mogłam się ruszyć. Byłam jak sparaliżowana. Co to było? Co on ze mną robił? Przecież, kumple się tak nie zachowują. I ten głos. Ten, którego zawsze używał gdy byliśmy sami, a on szeptał mi do ucha bardzo miłe, a czasem niegrzeczne słówka. Mam nadzieję, że nikt tego nie widział.
                                                  ***
/Przypomnij mi, o której ma po ciebie przyjść? - zapytała Em. Rozmawiałyśmy od jakiegoś czasu przez telefon. Chciałam jej w szkole streścić dzisiejsze zdarzenie z Rayan'em, ale obawiałam się, że może ktoś usłyszeć. Dlatego też opowiedziałam jej wszystko dokładnie przez fona. Siedziałam na podłodze przed otwartą szafą i patrzyłam się na ubrania. Kompletnie nie wiedziałam co mam założyć.
/Jakoś o 20. - odpowiedziałam.- Długie, czy krótkie spodnie? 
/Eee...-zastanowiła się chwilę.- Spódnica.
/Chyba śnisz. - prychnęłam.- Długie, czy krótkie? - powtórzyłam pytanie. Miałam coraz mniej czasu. Była już 17.30.
/Oj Al. - westchnęła.- Krótkie.
/Ok. - wstałam z podłogi i wyjęłam szorty.- Co teraz? Jakaś koszulka?
/Niee...-mruknęła.- Może koszula?
/No może być. - wyjęłam czarną koszulę i nagle w oczy rzuciło mi się coś lepszego. -Jak myślisz Em, jestem na tyle odważna aby pokazać i nogi i brzuch?
/Oczywiście. - zaczęła się śmiać. -Jesteś jedną z najodważniejszych osób jakie znam. Co to dla ciebie pokazać brzuch i nogi. - śmiała się, a ja jedynie prychnęłam. Po chwili się opanowała i zapytała.- Ale założysz obcasy, co nie?
/Kompletnie zgłupiałaś. - pisnęłam.- Ja nawet takich nie posiadam. 
/Co?!- krzyknęła mi do ucha, a ja na chwilę odsunęłam słuchawkę.-Przecież...Jak to?
/Normalnie. -żachnęłam się.- Nie lubię chodzić na obcasach, więc takich nie mam. 
/To jakie buty założysz? -można było usłyszeć zawód w jej głosie.
/Glany. - powiedziałam pewnie.
/Boże dziewczyno. - westchnęła.- Niedługo idziemy razem na zakupy. Muszę coś zrobić z twoją garderobą.
/Pomaż sobie. - prychnęłam.-Okej to ja kończę, bo się nie wyrobie. Pa Em. 
/Miłej zabawy.
Rozłączyłyśmy się, a ja od razu odłożyłam telefon i popędziłam do łazienki. Wzięłam prysznic i umyłam włosy. Wróciłam do pokoju w samym ręczniku, zamykając za sobą drzwi. Puściłam sobie moją ukochaną listę z rockowymi kawałkami i zdjęłam ręcznik. Założyłam właśnie czarną koronkową bieliznę, kiedy moje drzwi otworzyły się. Odwróciłam się natychmiast. Nathan stał i patrzył na mnie jakby pierwszy raz człowieka widział. Hmm...jestem ciekawa dlaczego. 
-Puka się. - powiedziałam i ściszyłam muzykę. Sięgnęłam po czarne szorty.
-Prze-przepraszam. - wyjąkał speszony.- Pukałem, ale chyba nie słyszałaś. 
- To przez muzykę. - założyłam spodenki. - Co chcesz? 
- Josh kazał przekazać abyś natychmiast zeszła na dół. - odwrócił się szybko, skręcił w prawo i dalej mogłam tylko usłyszeć jak zbiega w pośpiechu po schodach. Zaczęłam się śmiać. Nałożyłam pierwszą lepszą koszulkę i zeszłam na dół. Zatrzymałam sie na ostatnim schodku.
W holu stała matka. Była ubrana w czarną sukienkę i szpilki. Włosy miała związane w kok jak kiedyś. Zrobiła sobie także makijaż. Jej usta były pomalowane wyrazistą czerwoną szminką, a oczy lekko podkreślone. Patrzyłam się na nią w osłupieniu. Nie mogłam nic powiedzieć. Nawet nie zauważyłam Josha który stał w drzwiach kuchni i Nathana, który głupio się uśmiechał.
- Gdzie idziesz? - w końcu udało mi się wydukać cokolwiek. 
- Wychodzę. Chciałam wam przekazać, że macie dziś siedzieć w domu. - sięgnęła po torebkę, a we mnie złość wezbrała. 
- Chyba sobie żartujesz?! - uniosłam się. - Ty sobie gdzieś wychodzisz, a nam każesz siedzieć w domu?! 
- Umówiłam się, więc muszę wyjść. A was proszę abyście nie wychodzili. - powiedziała spokojnych tonem.
- Tylko, że ja też mam plany! - wybuchnęłam.- Siedzisz od rozwodu w domu i teraz nagle robisz się na porządną kobietę i co sobie myślisz?! Może, że będzie jak kiedyś?!
- Alyss uspokój się. - próbował mnie pohamować Josh, ale ja byłam za bardzo wściekła.
- Jeżeli tak, to się mylisz! - patrzyłam na nią wzrokiem pełnym nienawiści. Ona jedynie stała i patrzyła się na mnie jak na obcą osobę. - Nigdy nie będzie tak samo!
- Alyss opanuj się! - podszedł do mnie Josh.
- Nie tym tonem Alysso. - powiedziała rodzicielka.
- A wiesz dlaczego?! - ciągnęłam dalej, nie zwaracając uwagi na to co mówią.-Bo zjebałaś wszystko! - krzyknęłam.- Nie dziwię się, że ojciec cie zostawił. - ostatnie zdanie już wysyczałam.
- Jak śmiesz tak się do mnie odzywać?! - matka w końcu nie wytrzymała i też się uniosła.- Masz szlaban. - patrzyła się na mnie.- Nigdzie nie wyjdziesz. -już miałam coś powiedzieć, gdy mi przerwała.- Koniec kropka. Wychodzę.- sięgnęła do klamki.
- Nienawidzę cie! - odwróciłam sie i popędziłam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Głupia suka. Będzie mi zabraniać. Bo jej się zachciało wyjść. Cała aż buzowałam od środka. Chodziłam po pokoju, aż w pewnym momencie mój wzrok padł na zegarek. 19.28. Cholera, impreza. Iść, czy nie? Głupio się pytam. Oczywiście, że tak. Co się będę słuchać jakiegoś głupiego zakazu. Zdjęłam koszulkę i założyłam tę, w której planowałam wyjść.
Włożyłam moje stopy w glany i zawiązałam je, chowając końcówki sznurowadeł do buta. Nie lubię jak dyndają mi kokardki, czy inne duperele. Włosy wysuszyłam i zostawiłam rozpuszczone. Po myciu delikatnie się falowały. Jak zwykle zrobiłam ciemny i mocny makijaż. Na nadgarstki wsunęłam bransoletki i byłam gotowa. Jeszcze tylko przejechałam błyszczykiem po wargach. Nagle usłyszałam dźwięk przychodzącego sms-a. Odblokowałam telefon i sprawdziłam. 

Od Rayan:
Jestem pod domem.

Nie odpisałam, tylko schowałam telefon i zbiegłam po schodach na dół. W salonie siedzieli chłopaki. Gdy usłyszeli, że zbiegam wstali i wyszli do holu.
- Nie wyjdziesz. - powiedział Josh.
- Przekonajmy się. - sięgnęłam do klamki i nacisnęłam. Nic. Drzwi nie ustąpiły.
- Zamknęła na klucz. - powiadomił mnie brat.- Przykro mi.
- Suka. - syknęłam i wróciłam zdenerwowana na górę. Od razu zadzwoniłam do Ray'a.
/Idziesz? - zapytał.
/Nie mam jak wyjść. Dostałam szlaban. - westchnęłam.-Przepraszam.
/Jesteś już gotowa?- zadał pytanie, jakby nie słyszał tego co przed chwilą powiedziałam. 
/No tak, ale...- nie dokończyłam, bo mi przerwał.
/Otwórz okno.- rozłączył się.
Podeszłam do okna i je otworzyłam. Na dole stał Rayan i uśmiechał się do mnie.
- Pamiętasz jeszcze jak to się robiło? - patrzył na mnie.
- Mam wyjść przez okno jak kiedyś? Przecież ja tego strasznie dawno nie robiłam. - powiedziałam nerwowo. Ostatni raz uciekałam tak jakieś półtora miesiąca temu. No może troszkę mniej.
- Chodź. - machnął ręką.- Takich rzeczy się nie zapomina.
Zrezygnowana wdrapałam się na parapet, a następnie ostrożnie stanęłam na dachówce. Zaczęłam posuwać się do krawędzi dachu. Kucnęłam i wolno zsunęłam się w dół. Już myślałam, że połamie sobie nogi. Oczywiście tak się nie stało. Zapomniałam jak Rayan pomagał mi zejść. Teraz zrobił to samo. Złapał mnie mocno i pewnie w pasie. Tak jak to robił kiedyś...
                                          ***
Dom Derek'a był ogromny. W środku było mnóstwo ludzi. Muzyka głośno grała. Alkohol lał się litrami. Ludzie świetnie się bawili tańcząc, pijąc, paląc i wygłupiając się w basenie. Ja usiadłam sobie z puszką piwa w ręce na schodku i patrzyłam na imprezujących nastolatków. Kilka godzin temu byłam strasznie napalona na tą imprezę. Chciałam się świetnie bawić. Niestety ta sytuacja z moją matką zniszczyła mi cały humor. Myślałam także, że może Rayan zechce pokręcić się ze mną. Oczywiście głupio myślałam. Zniknął od razu gdy weszliśmy. Powiedział tylko, że znajdziemy się później. Była dopiero 23 z minutami. Piłam 3 piwo i naszła mnie ochota na jointa. Jest jeden problem. Nie znam tu wielu osób i nie wiem kto może mi sprzedać skręta.Wstałam ze schodków i przechodząc obok basenu weszłam do domu, przez drzwi tarasowe. Skręciłam w lewo, przeszłam przez korytarz i  weszłam schodami na górę. Idąc mijałam drzwi od kilku pokoi. Dla własnego dobra wolałam do żadnego nie wchodzić. Kiedyś byłam z Em na imprezie i szukając łazienki weszłyśmy do jednego z takich pokoi. Niestety nie był on pusty. Na łóżku leżała kochająca się para. Od tamtej pory ja i przyjaciółka na imprezach, gdy nie wiemy gdzie jest łazienka wolimy się kogoś zapytać.
- Ej! - usłyszałam za sobą i się odwróciłam. Przy ścianie stało dwóch kolesi. Lustrowali mnie całą wzrokiem wcale tego nie ukrywając.
- Co tam? - zapytałam od niechcenia. Nie mam ochoty z nimi rozmawiać, ale przecież nie odwrócę się i nie ucieknę.
- Masz bardzo ładne nóżki. - powiedział jeden i razem podeszli do mnie.
- Brzuszek też, mała. - odezwał się ten drugi. Mimo, że mam 170 cm wzrostu byli ode mnie wyżsi o głowę.
- Mała, to jest twoja pała. - odpysknęłam mu. 
- Nie tak ostro skarbie. - próbował objąć mnie w talii, lecz ja uderzyłam go po ręce.
- Łapy przy sobie, koleś. - syknęłam i zrobiłam krok do tyłu. Na moje nieszczęście ten drugi staną za mną.
- Może chodźmy do tego pokoju obok. - ten w czapce wskazał głową na drzwi, a kolega się zgodził.
- No chyba coś Ci się pomyliło! - uderzyłam tego za mną z łokcia w brzuch. Zgiął się w pół i następnie upadł na kolana. 
- Jebana dziwka. -jękną z bólu. Już miałam nadzieję, że uda mi się ominąć tego drugiego lecz złapał mnie za ramiona i mocno zacisnął dłonie. Syknęłam z bólu. Koleś zaśmiał się, a ja nie mając wyboru kopnęłam go z kolanka w krocze. Upadł jak jego kolega na ziemię, a ja szybko popędziłam korytarzem. 
Zbiegając po schodach, wpadłam na kogoś. Już bym poleciała do przodu na twarz, lecz chłopak mnie przytrzymał w swoich ramionach.
-Al wszystko dobrze? - popatrzył się mi w twarz. Ja jedynie pokiwałam głową.- Co się stało?
- Jakieś zboki próbowały zaciągnąć mnie do pokoju. - powiedziałam, a Rayan mnie puścił.
- Gdzie oni są? - zacisną dłonie pięści.
- Uspokój się. - złapałam go za ramie. - Obydwóch znokautowałam. Pewnie leżą tam jeszcze na podłodze i jęczą z bólu.
- Alyss... - popatrzył się na mnie.
- Przysięgam. A teraz chodź. - zeszliśmy ze schodów i wyszliśmy na zewnątrz. Odetchnęłam świeżym powietrzem.
- Masz. - nawet nie zauważyłam kiedy Ray wziął 2 piwa i podał mi jedno. Wzięłam je i napiłam się z butelki. -Nic Ci nie zrobili?
- Nie nic mi nie jest. Wiesz, która jest godzina? - popatrzyłam się na niego. Wyjął telefon i sprawdził.
- Kilka minut przed pierwszą. 
- O kurde - pomyślałam o matce.- Wydaje mi się, że muszę już wracać. - westchnęła i wzięłam łyka piwa.
- Ok. - dopił swoje piwo i odstawił butelkę na stolik, który był obok nas. Ja odstawiłam niewypite do końca. - Chodź. 
- Nie musisz mnie odprowadzać.- powiedziałam. 
- Wiem, ale Cie odprowadzę. - wyszliśmy z domu, a następnie z posesji Derek'a.
Od niego do mnie było jakieś 40 minut drogi. Na początku szliśmy w ciszy, a ja już widziałam jaki będę miała wykład od matki i jak duży dowali mi jeszcze szlaban. Chyba będzie musiała mnie zamknąć w pokoju na klucz, a w oknie zamontować kraty.
- Chcesz? - Rayan odpalił jointa i podał mi go. 
- Dzięki. -wzięłam skręta i zaciągnęłam się nim. Tego było mi trzeba. Przekazałam mu blanta i on również się zaciągnął.
Szliśmy paląc i rozmawiając. Nawet nie zauważyłam jak czas nam minął i stanęliśmy przy drodze do mojego domu. Tej samej co ostatnio, gdy żegnałam się z chłopakami po powrocie z salonu Jacoba. 
- Dzięki za odprowadzenie. - uśmiechnęłam się do chłopaka. Staliśmy na przeciwko siebie. Wokół nas było prawie cicho. Jedyny hałas, co jakiś czas robiły samochody.
- Nie ma sprawy. - już się miałam odwrócić, gdy Ray złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. 
Przylgnęłam do niego całym ciałem. Objął mnie w tali i pochylił się. Popatrzył mi głęboko w oczy. Utonęłam w jego ciemnych tęczówkach. Kolana się pode mną ugięły i gdyby chłopak mnie nie trzymał upadłabym. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej mojej. Czułam jego ciepły oddech na wargach. Nasze usta dzieliły ledwie centymetry...



Siemanko! 
Wydaje mi się, że ten rozdział jest jeszcze dłuższy od poprzedniego. Jeżeli tak to się bardzo cieszę!
Jak wam się podoba? Co o nim sądzicie? 
Wyraźcie swoje zdanie w komentarzach i napiszcie mi co myślicie o takiej akcji. ;3

Do następnego! <3 

4 komentarze:

  1. Jest zajebisty!! :* I te wszystkie akcje typu kłótnia z matka, albo bujka. Wolę chyba tą 2 opcję :). A końcówka... Niewiem czy ci to już mówiłam, ale powtórzę:Zabije cię i łep urwe! (Kc) ;)
    Nie wiem czy napisałam wszystko co chciałam ( pewnie nie xd), ale wiedz, że mi się bardzo, ale to bardzo x2 podoba.

    OdpowiedzUsuń
  2. No wkońcu ktoś mnie popiera ;) Tu ma się zadziać xd. Weny i jeszcze raz Weny! !

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest dobry :) jest dużo akcji co jest ok ;) niestety wciąż popełniasz te same błędy. Gubisz przy r. męskim w czasowniku 'ł'. Minął, kopnął np. Postaraj się to poprawić.
    Weny i czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. kiss, kiss, kiss, kiss, kiss, kiss, kiss, kiss, kiss
    kocham, kocham, kocham, kocham, kocham
    ta matka to ma jakieś kurna schizy i braki w mózgu
    pojawia się coraz więcej chłopców z TW, ale ten Ryan to fajne ciasteczko ^^
    KISS
    się napaliłam xD
    do następnego i nie karz nam dłuuuuugo czekać ;)

    OdpowiedzUsuń