Poczułam jego ciepłe i miękkie wargi. Musnął delikatnie moje usta. Tak jakby bał się, że go odepchnę. Odsunął się, a ja musiałam się uśmiechnąć. Poczułam się jakbyśmy nadal byli razem. Nigdy nie zapomniałam tego w jaki sposób całował. Tego nie da się zapomnieć. Potrafił całować delikatnie, tak jakby bał się, że zrobi mi krzywdę, ale też namiętnie i zachłannie. Umiał zatopić się w pocałunku na długi czas. Ale właśnie w taki sposób pocałował mnie pierwszy raz. Nigdy nie robił tego tak delikatnie i subtelnie zarazem.
- Alyss... - wyszeptał, a po moich plecach przebiegł dreszcz.
- Muszę już iść. - wyrwałam się z jego objęć i okręcając na pięcie popędziłam w stronę mojego domu.
- Al!- usłyszałam jedynie za sobą, lecz się nie odwróciłam. Serce waliło mi jak oszalałe.
***
Sobota.
-Alysso! - usłyszałam jak matka woła mnie. Siedziałam akurat na parapecie i czytałam książkę. Była 11.30. Mimo, że wróciłam późno do domu, obudziłam się kilka minut po ósmej. Cały czas męczyła mnie ta sprawa z pocałunkiem. Moje myśli wciąż i wciąż krążyły wokół Rayan'a i jego miękkich warg. Wstałam i odkładając książkę wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół po schodach i weszłam do salonu.
- Co chcesz? - posłałam kpiące spojrzenie rodzicielce. Była ubrana w spódnicę i sweter. Miała włosy związane w porządny kucyk i delikatny makijaż.
- Nie tym tonem. - od razu się uniosła.- Mówiłam Ci, że masz nie wychodzić! A ty co?! Wracasz nie wiadomo o której, na dodatek?! - krzyczała na mnie i gestykulowała rękami. Co się z nią stało? Normalnie puściłaby to w zapomnienie i nawet słowa nie powiedziała. A teraz wchodzę do pokoju, a ta od razu awantury zaczyna.
- Mówiłam Ci, że mam plany. - wzruszyłam ramionami.
- A ja mówiłam, że masz zostać w domu! Jestem twoją matką i powinnaś się mnie słuchać! - wybuchła jeszcze bardziej.
- Od kiedy?!- uniosłam się.- Od kiedy mówisz, że jesteś moją matką?! Od rozwodu miałaś mnie w dupie! Gówno Cię obchodziłam!
- Nie mów tak do cholery! Jesteś moją córką i nie masz prawa tak mówić! - zrobiła krok w moją stronę. Widziałam żyłkę pulsującą na jej szyi. Była serio wściekła.
- Właśnie, że mam! - krzyknęłam. - Ojciec Cię zostawił i co?! Myślisz, że tylko ty byłaś w rozsypce?! A pomyślałaś może jak my się czuliśmy?! - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. - To my Cię potrzebowaliśmy! A ty sama wpędziłaś się w depresję i...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ poczułam zimną dłoń na policzku. Zatoczyłam się dwa kroki do tyłu i złapałam za pulsujący policzek.
- Jak mogłaś ją uderzyć?! - usłyszałam krzyk Josha. Nawet nie zauważyłam, że od jakiegoś czasu stał na korytarzu i patrzył jak się kłócimy. Teraz podszedł do mnie i złapał mnie za ramie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam uwierzyć, że mnie uderzyła. Ale chyba nie ja jedna. Matka stała z wyciągniętą dłonią i patrzyła się na mnie jakby ducha zobaczyła. Chyba była w jakimś szoku.
- Boże Alyss... - podeszła do mnie, a ja cofnęłam się krok do tyłu i wpadłam na komodę.
- Nie dotykaj mnie. - wysyczałam przez zęby.
- Alysso uspokój się. - powiedziała jak najmilszym tonem.
- Nienawidzę Cię! Rozumiesz?! Nienawidzę. Nie jesteś moją matką!
- Alysso, nie chciałam Cię uderzyć. - patrzyła się na mnie.- Proszę uwierz mi.
- Zostaw ją. - odezwał się mój brat. Matka patrzyła się na niego zdziwiona. Oczywiście go nie posłuchała i podeszła do mnie jeszcze bliżej. Ja odepchnęłam ją i wyrwałam się Joshowi. - Powiedziałem zostaw ją. - warknął.
Wybiegłam z salonu i wbiegłam po schodach na górę. Wpadłam do mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Łzy płynęły jak wodospad. Podeszłam do lustra i obejrzałam policzek. Widniała na nim czerwona plama.
Podeszłam do nich i otworzyłam. Josh widząc w jakim jestem stanie mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciało i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Matka pierwszy raz podniosła na mnie rękę. Myślałam, że nie jest do tego zdolna. Jak widać myliłam się. Usiedliśmy na łóżku. Brat nawet na sekundę mnie nie puścił. Głaskał mnie po plecach i lekko kołysał. Pozwolił mi się wypłakać w swoje ramie.
- Nie wierzę, że to zrobiła. - wyszeptał. Ja tylko pokiwałam głową. - Już Al..Csiii...- szeptał cały czas i mnie uspokajał.
- Nie chce tu z nią mieszkać. - wychrypiałam.
- Już dobrze mała. - pocałował mnie w czoło.- Zaraz zadzwonimy do taty.- sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer.
- Co chcesz? - posłałam kpiące spojrzenie rodzicielce. Była ubrana w spódnicę i sweter. Miała włosy związane w porządny kucyk i delikatny makijaż.
- Nie tym tonem. - od razu się uniosła.- Mówiłam Ci, że masz nie wychodzić! A ty co?! Wracasz nie wiadomo o której, na dodatek?! - krzyczała na mnie i gestykulowała rękami. Co się z nią stało? Normalnie puściłaby to w zapomnienie i nawet słowa nie powiedziała. A teraz wchodzę do pokoju, a ta od razu awantury zaczyna.
- Mówiłam Ci, że mam plany. - wzruszyłam ramionami.
- A ja mówiłam, że masz zostać w domu! Jestem twoją matką i powinnaś się mnie słuchać! - wybuchła jeszcze bardziej.
- Od kiedy?!- uniosłam się.- Od kiedy mówisz, że jesteś moją matką?! Od rozwodu miałaś mnie w dupie! Gówno Cię obchodziłam!
- Nie mów tak do cholery! Jesteś moją córką i nie masz prawa tak mówić! - zrobiła krok w moją stronę. Widziałam żyłkę pulsującą na jej szyi. Była serio wściekła.
- Właśnie, że mam! - krzyknęłam. - Ojciec Cię zostawił i co?! Myślisz, że tylko ty byłaś w rozsypce?! A pomyślałaś może jak my się czuliśmy?! - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. - To my Cię potrzebowaliśmy! A ty sama wpędziłaś się w depresję i...- nie zdążyłam dokończyć, ponieważ poczułam zimną dłoń na policzku. Zatoczyłam się dwa kroki do tyłu i złapałam za pulsujący policzek.
- Jak mogłaś ją uderzyć?! - usłyszałam krzyk Josha. Nawet nie zauważyłam, że od jakiegoś czasu stał na korytarzu i patrzył jak się kłócimy. Teraz podszedł do mnie i złapał mnie za ramie. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Nie mogłam uwierzyć, że mnie uderzyła. Ale chyba nie ja jedna. Matka stała z wyciągniętą dłonią i patrzyła się na mnie jakby ducha zobaczyła. Chyba była w jakimś szoku.
- Boże Alyss... - podeszła do mnie, a ja cofnęłam się krok do tyłu i wpadłam na komodę.
- Nie dotykaj mnie. - wysyczałam przez zęby.
- Alysso uspokój się. - powiedziała jak najmilszym tonem.
- Nienawidzę Cię! Rozumiesz?! Nienawidzę. Nie jesteś moją matką!
- Alysso, nie chciałam Cię uderzyć. - patrzyła się na mnie.- Proszę uwierz mi.
- Zostaw ją. - odezwał się mój brat. Matka patrzyła się na niego zdziwiona. Oczywiście go nie posłuchała i podeszła do mnie jeszcze bliżej. Ja odepchnęłam ją i wyrwałam się Joshowi. - Powiedziałem zostaw ją. - warknął.
Wybiegłam z salonu i wbiegłam po schodach na górę. Wpadłam do mojego pokoju zatrzaskując za sobą drzwi. Łzy płynęły jak wodospad. Podeszłam do lustra i obejrzałam policzek. Widniała na nim czerwona plama.
Ktoś zapukał do drzwi. Myślałam, że to matka, więc nawet nie odwróciłam się od lustra.
- Al...- powiedział zza drzwi mój brat. - Otwórz, proszę.Podeszłam do nich i otworzyłam. Josh widząc w jakim jestem stanie mocno mnie przytulił. Wtuliłam się w jego ciało i pozwoliłam łzom swobodnie płynąć. Matka pierwszy raz podniosła na mnie rękę. Myślałam, że nie jest do tego zdolna. Jak widać myliłam się. Usiedliśmy na łóżku. Brat nawet na sekundę mnie nie puścił. Głaskał mnie po plecach i lekko kołysał. Pozwolił mi się wypłakać w swoje ramie.
- Nie wierzę, że to zrobiła. - wyszeptał. Ja tylko pokiwałam głową. - Już Al..Csiii...- szeptał cały czas i mnie uspokajał.
- Nie chce tu z nią mieszkać. - wychrypiałam.
- Już dobrze mała. - pocałował mnie w czoło.- Zaraz zadzwonimy do taty.- sięgnął po telefon i wybrał odpowiedni numer.
***
Poniedziałek.
Poniedziałek.
- Chciałam się wynieść do ojca. No, ale dupa.- dokończyłam opowiadanie Emmie całej historii z soboty i niedzieli. Siedziałyśmy na naszym parapecie w stołówce i na szczęście byłyśmy same.
Nadal mieszkam u matki. Dzwoniliśmy do taty kilka razy, ale był nieosiągalny. Jak się później okazało razem ze swoją już narzeczoną wyjechali gdzieś do Hiszpanii i nie wiadomo kiedy wracają. Rodzicielka próbowała mnie przeprosić, lecz ja ją unikam i się do niej nie odzywam. Nie mam zamiaru jej wybaczać. Josh jedynie czasami wymienia z nią kilka słów. Teraz to nawet przestało nas obchodzić czemu tak się zmieniła. Mieliśmy z bratem drążyć tę sprawę, ale teraz nie chcemy mieć z matką nic wspólnego.
- Alyss pamiętaj, że zawsze możesz mieszkać u mnie. - przypomniała mi przyjaciółka i mnie przytuliła. Uśmiechnęłam się lekko.
- Wiem, wiem. - zjadłam jedną frytkę. - Nie mam ochoty na nią patrzeć, ale Josh ostatnio pilnuje mnie jak małe dziecko. - zaśmiałam się. - I to tylko dlatego, że mi przywaliła.
- No i się mu nie dziwię. - mruknęła i wgryzła się w swoją kanapkę.
- No ale dosyć o mnie. Opowiadaj co tam z Max'em? - wyszczerzyłam się, a Em zakrztusiła kanapką. Szybko ją popiła i przełknęła. Zaczęłam się śmiać z jej reakcji.
- No nic ciekawego. - posłała mi słaby uśmiech. - Byłam z nim wczoraj na spacerze. - wzruszyła ramionami, ale ja widziałam to podekscytowanie w jej oczach.
- Na spacerze powiadasz? - uniosłam jedną brew.
- Oj no daj mi już z tym spokój. - fuknęła. - A właśnie... - przypomniała sobie. - nie opowiadałaś nic o imprezie.
- No nic niezwykłego.
Przez tą akcję z matką, zapomniałam o pocałunku Ray'a. Dziś w szkole nawet go nie widziałam. Szczerze to cieszę się z tego powodu. Co on musiał sobie pomyśleć. Niezależna i twarda Alyss ucieka, bo pocałował ją chłopak.
- Bo Ci uwierzę. - zaśmiała się.- Mów mi tu wszystko.
- Oj no daj spokój. Mówię, że nic niezwykłego. Zwykła impreza. - popatrzyłam na jej tace. - Skończyłaś? - zmieniłam temat.
- Tak. - uśmiechnęła się. Zlazłyśmy z parapetu i odnosząc po drodze tacki wyszłyśmy ze stołówki.
Rozstałyśmy się z Em pod salą od fizyki. Ona poszła na swoje zajęcia, a ja weszłam do klasy. Nauczyciela jeszcze nie było. Niektórzy uczniowie już siedzieli w ławkach, lub na ławkach i rozmawiali, rzucali w siebie papierkami, pisali sms'y. Czyli to co zwykle. Usiadłam na krześle na końcu sali. Już miałam wyciągać z torby słuchawki, gdy ktoś dosiadł się do mnie. Obejrzałam się na osobę i to był błąd. Serce gwałtownie mi podskoczyło, a ja ledwo co powstrzymałam uśmiech. Rayan jak zwykle doskonale ubrany i uczesany, rozsiadł się na krześle i patrzył na mnie.
- Cześć. - posłał mi uśmiech, a mnie od razu zrobiło się ciepło w środku.- Musimy porozmawiać.
- Tak a o czym? - powiedziałam lekko nerwowo.
- O po...- nie dokończył. Do klasy wszedł nauczyciel i kazał się wszystkim uciszyć.
Rayan został na miejscu obok mnie. Pewnie normalnie by mi to nie przeszkadzało, ale po ostatnich wydarzeniach...
Chłopaka ręka leżała na stoliku, bardzo blisko mojej. Miałam wrażenie, że wcześniej była trochę dalej. Ray musnął delikatnie palcami moją dłoń. Następnie wsunął swoją dłoń w moją. Sama nie wiem dlaczego, ale splotłam nasze palce, a on musnął kciukiem mój palec. Jego ręka była ciepła i miła w dotyku. Błagałam w duchu, aby moja się nie spociła. Boże, co to by był za wstyd.
Całą lekcje trzymaliśmy się za dłonie. Mimo tego, nie spojrzałam na Rayan'a ani razu. Miział kciukiem moją rękę. Było bardzo miło. Co ja najlepszego wyprawiam?
Zadzwonił dzwonek i wszyscy zerwali się ze swoich miejsc. Nie dziwię im się. Lekcje u pana Smith'a były trudne i nudne zarazem. Był bardzo wymagającym i surowym nauczycielem. Z fizyki miałam już kilka jedynek.
Speszona puściłam dłoń chłopaka i zgarniając rzeczy do torby w pośpiechu wyszłam z klasy. Słyszałam jak Ray ruszył za mną. Jedyną ucieczką, która mi przyszła do głowy to damska toaleta. Weszłam do niej i rzuciłam torebkę na płytki. Sprawdziłam kabiny, aby mieć pewność, że jestem sama. Stanęłam przed lustrem i popatrzyłam na siebie. Ciemny makijaż, brązowe loki, szara koszulka i czarny sweter. Wyglądam jak zwykła dziewczyna. Z zewnątrz tak, ale czy od środka? Niezależna, wyszczekana, wolna. Taka zawsze chciałam być. I przez długi czas byłam. Ale co dzieje się ze mną teraz? Wcześniej będąc z Rayan'em nie miałam tego cholernie dziwnego uczucia, jakie towarzyszy mi teraz.
Drzwi łazienki skrzypnęły.
- Alyss. - silna dłoń złapała mnie za ramie i obróciła.
- Wynoś się stąd - warknęłam.- To damska łazienka.
- Jeżeli ktoś wejdzie powiemy, że zabłądziłem. - wyszczerzył się. Przykrył moje dłonie swoimi, przytwierdzając je do umywalki.
- Czy możesz mnie puścić?- zapytałam spokojnie.
- Mam sprawę. - wyszczerzył się ponownie.
- Jaką ty znowu...- nie dał mi dokończyć. Jedną ręką chwycił moją twarz, a drugą wsuną za plecy. Przyciągnął mnie do siebie i moje serce zaczęło łomotać. Wykorzystałam wolną rękę i go odepchnęłam.
-Nic z tego Al. - powiedział. Próbowałam uwolnić się jakoś z uścisku. Ray uśmiechnął się uroczo i uniósł mnie na umywalkę.
- Co ty do cholery robisz? - zaczęłam lekko panikować.
- Uspokój się mała. - wymruczał, dotykając wargami mojego ucha.
Biodrami przyciskał moje kolana i rozchylił je. Złapałam go za koszulkę i mimowolnie przywarłam do niego, żeby nie wpaść do zlewu. Jego ciało dokładnie wpasowało się w moje.
- Ray...- jego wargi mnie uciszyły. Tym razem całował mnie namiętnie, a ja odwzajemniałam jego pocałunki. Wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął głaskać mnie po plecach. Obydwoje oddaliśmy się pocałunkowi, tak jakby nic wokoło się nie liczyło.
- Alyss. - silna dłoń złapała mnie za ramie i obróciła.
- Wynoś się stąd - warknęłam.- To damska łazienka.
- Jeżeli ktoś wejdzie powiemy, że zabłądziłem. - wyszczerzył się. Przykrył moje dłonie swoimi, przytwierdzając je do umywalki.
- Czy możesz mnie puścić?- zapytałam spokojnie.
- Mam sprawę. - wyszczerzył się ponownie.
- Jaką ty znowu...- nie dał mi dokończyć. Jedną ręką chwycił moją twarz, a drugą wsuną za plecy. Przyciągnął mnie do siebie i moje serce zaczęło łomotać. Wykorzystałam wolną rękę i go odepchnęłam.
-Nic z tego Al. - powiedział. Próbowałam uwolnić się jakoś z uścisku. Ray uśmiechnął się uroczo i uniósł mnie na umywalkę.
- Co ty do cholery robisz? - zaczęłam lekko panikować.
- Uspokój się mała. - wymruczał, dotykając wargami mojego ucha.
Biodrami przyciskał moje kolana i rozchylił je. Złapałam go za koszulkę i mimowolnie przywarłam do niego, żeby nie wpaść do zlewu. Jego ciało dokładnie wpasowało się w moje.
- Ray...- jego wargi mnie uciszyły. Tym razem całował mnie namiętnie, a ja odwzajemniałam jego pocałunki. Wsunął rękę pod moją koszulkę i zaczął głaskać mnie po plecach. Obydwoje oddaliśmy się pocałunkowi, tak jakby nic wokoło się nie liczyło.
Oderwaliśmy się od siebie. Nasze oddechy były przyśpieszone. Chłopak patrzył mi się prosto w oczy. Moje wargi wygięły się w delikatny uśmiech.
- Nie wyszłaś z wprawy. - wyszczerzył się.
- No wiesz. - prychnęłam.- Może ja nie wyszłam, ale z Tobą jest trochę gorzej. - posłałam mu promienny uśmiech.
- Jak zwykle wredna. - cmoknął mnie i pomógł zejść z umywalki.
- Czy my...- zastanowiłam się czy to mówić, ale Ray mnie uprzedził.
- Liczę, że tak. - pogłaskał mnie po policzku.- Chciałbym znów być z Tobą, Al.
- Ja z Tobą też Ray.
Na nowo zatonęliśmy w namiętnym pocałunku.
- Nie wyszłaś z wprawy. - wyszczerzył się.
- No wiesz. - prychnęłam.- Może ja nie wyszłam, ale z Tobą jest trochę gorzej. - posłałam mu promienny uśmiech.
- Jak zwykle wredna. - cmoknął mnie i pomógł zejść z umywalki.
- Czy my...- zastanowiłam się czy to mówić, ale Ray mnie uprzedził.
- Liczę, że tak. - pogłaskał mnie po policzku.- Chciałbym znów być z Tobą, Al.
- Ja z Tobą też Ray.
Na nowo zatonęliśmy w namiętnym pocałunku.
***
Weszłam do domu i od razu skierowałam się na górę do mojego pokoju. Nie chciałam psuć sobie tego dnia patrzeniem na matkę. Zamknęłam za sobą drzwi i odłożyłam torbę na krzesło. Zdjęłam trampki i sweter. Otworzyłam okno, ponieważ w pomieszczeniu było bardzo ciepło, a ja nie lubię siedzieć w takiej duchocie. Wyjęłam z szafki przy okazji papierosa i go odpaliłam. Zaciągnęłam się, przetrzymując nikotynę jak najdłużej w płucach. Wypuściłam dymka. Nagle jakby spadł na mnie jakiś grom, przypomniałam sobie o moim planie. Miał on polegać na zrobieniu sobie dziary. Miałam pomyśleć nad tym co chce sobie wytatuować i gdzie. Niestety przez to, że dzieje się tak wiele rzeczy w tak krótkim czasie, nie miałam na to głowy. Za to teraz mam. Usiadłam sobie na parapecie i popatrzyłam się na chmury. Tamte wzory z salonu bardzo mi się podobały. Tylko, że ja chyba bardziej chciałam mieć coś co odda to jaka jestem. No to mam cholerny dylemat. Czy to ma być obrazek, cytat, kształt? Nie mam pojęcia.
Westchnęłam i wyrzuciłam peta na okno. Zrezygnowana zlazłam z parapetu. Nie mogę tu ciągle siedzieć w pokoju. Muszę się gdzieś przejść. Założyłam trampki, wzięłam fona i wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół i przeszłam przez hol. Sięgnęłam do klamki i otworzyłam drzwi gwałtownym ruchem. Omal nie krzyknęłam, gdy zobaczyłam po drugiej stronie faceta około czterdziestki. Był wysoki i szczupły. Ciemne włosy postawił sobie chyba na żel. Miał na sobie sztruksowe spodnie, niebieską koszulę i buty z czubem. Wyglądał na porządnego mężczyznę.
- Alyss, prawda?- zapytał.
- Znamy się? - uniosłam brew.
- Nie, ale Margaret dużo o Tobie i Joshu opowiadała.
- Margeret? -zapytałam. Skąd matka zna takich kolesi?
- Tak. - posłał mi uśmiech.- Jest w domu?
- Sprawdź sobie. -warknęłam.
Minęłam go w drzwiach i przechodząc przez podwórko, wyszłam na chodnik. Przed domem stał granatowy sportowy samochód. Niezłe cacko. Pewnie "faceta od Margaret". Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam do przodu chodnikiem. Wyszłam z osiedla, na którym mieszkałam i skierowałam się w stronę centrum. Sama nie wiem czemu, ale po trzydziestu minutowym spacerze weszłam do galerii. Szczerze mówiąc to miałam przy sobie jedynie jakieś drobniaki. No cóż, zawsze można jedynie pooglądać. Weszłam do jednego ze sklepów, które odwiedzam zawsze. Przeszłam na dział damski i zaczęłam przeglądać ubrania wiszące na wieszakach. Wyszukałam sobie bardzo fajną koszulkę i postanowiłam ją przymierzyć. Może kupię ją następnym razem. Weszłam do szatni. Niestety wszystkie były zajęte. Usiadłam na czerwonej pufie i wgapiłam się w drzwi przede mną. Do prawie każdej kabiny były kolejki. Ta ostatnia, na końcu pomieszczenia jako jedyna nie była oblegana przez klientów sklepu.
Przez dłuższy czas nikt z niej nie wychodził, ale słyszałam jak ktoś przebiera się. Widziałam także buty rzucone na podłogę.
Po chwili nareszcie drzwi się otworzyły i wyszedł z kabiny nie kto inny jak Nathan. Gorzej być nie mogło.
Chłopak popatrzył się na mnie i po chwili uśmiechnął.
- Cześć Al. Czekasz na przymierzalnię?
- Hej Nath. - mruknęłam.- A co innego mogę tu robić?
- Hmm...- zamyślił się.- No nie wiem. Podglądać mnie? - wyszczerzył się.
- Chyba śnisz.- prychnęłam.- Zwalniasz już?
- Chciałem jeszcze przymierzyć spodnie, ale muszę pójść wymienić rozmiar. - oznajmił i machnął spodniami.
- Serio? - zapytałam z irytacją. - A czy musisz to robić tak strasznie długo?
- Tak. - posłał mi uśmiech.
- Zajebiście.
- Zaraz wracam. - wyszedł z przymierzalni, a ja to bardzo dobrze wykorzystałam. Chamsko weszłam do przymierzalni, którą zajmował. Zdjęłam moją koszulkę i założyłam tę drugą. Przejrzałam się w lutrze, powieszonym na ścianie. Nawet fajnie leży. Nie jest obcisła, ani za bardzo luźna. Rozejrzałam się po ciasnym pomieszczeniu. Wszędzie porozwalane ubrania Nath'a i te, które mierzył. Zdjęłam koszulkę i oczywiście chłopak musiał wtedy otworzyć drzwi od przymierzalni. Popatrzyłam na nasze odbicie w lustrze i zacisnęłam wargi.
- Znowu? - założyłam swoją koszulkę.- Ostatnio też jakoś wszedłeś mi do pokoju, gdy nie miałam na sobie ubrań.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że tu w ogóle jesteś. - mruknął.
- Wiesz, że nie musisz się mi tłumaczyć? - zaśmiałam się.- Przecież wiem, że to był przypadek. - wyszłam z kabiny. - A tak na marginesie, te spodnie mają fajny kolor i krój. - wskazałam palcem na jeansy.- Powinieneś je wziąć. - posłałam mu lekki uśmiech i wyszłam z przymierzalni. Odwiesiłam koszulkę na odpowiednie miejsce i opuściłam sklep i następnie galerię. Idąc tym razem przez park, ruszyłam w stronę domu. Szczerze to sama nie wiem, po co był mi ten cały spacer do galerii. Chyba jedynymi plusami tego były, uniknięcie "faceta od Margaret" i znalezienie fajnej koszulki, którą zamierzam sobie kupić przy najbliższej okazji.
Witam.
Pisałam ten rozdział baardzo długo, więc mam ogromną nadzieję, że się spodoba.
Oczywiście komentarze mile widziane. ^^
Do następnego. ;3
- Alyss, prawda?- zapytał.
- Znamy się? - uniosłam brew.
- Nie, ale Margaret dużo o Tobie i Joshu opowiadała.
- Margeret? -zapytałam. Skąd matka zna takich kolesi?
- Tak. - posłał mi uśmiech.- Jest w domu?
- Sprawdź sobie. -warknęłam.
Minęłam go w drzwiach i przechodząc przez podwórko, wyszłam na chodnik. Przed domem stał granatowy sportowy samochód. Niezłe cacko. Pewnie "faceta od Margaret". Zaśmiałam się w duchu i ruszyłam do przodu chodnikiem. Wyszłam z osiedla, na którym mieszkałam i skierowałam się w stronę centrum. Sama nie wiem czemu, ale po trzydziestu minutowym spacerze weszłam do galerii. Szczerze mówiąc to miałam przy sobie jedynie jakieś drobniaki. No cóż, zawsze można jedynie pooglądać. Weszłam do jednego ze sklepów, które odwiedzam zawsze. Przeszłam na dział damski i zaczęłam przeglądać ubrania wiszące na wieszakach. Wyszukałam sobie bardzo fajną koszulkę i postanowiłam ją przymierzyć. Może kupię ją następnym razem. Weszłam do szatni. Niestety wszystkie były zajęte. Usiadłam na czerwonej pufie i wgapiłam się w drzwi przede mną. Do prawie każdej kabiny były kolejki. Ta ostatnia, na końcu pomieszczenia jako jedyna nie była oblegana przez klientów sklepu.
Przez dłuższy czas nikt z niej nie wychodził, ale słyszałam jak ktoś przebiera się. Widziałam także buty rzucone na podłogę.
Po chwili nareszcie drzwi się otworzyły i wyszedł z kabiny nie kto inny jak Nathan. Gorzej być nie mogło.
Chłopak popatrzył się na mnie i po chwili uśmiechnął.
- Cześć Al. Czekasz na przymierzalnię?
- Hej Nath. - mruknęłam.- A co innego mogę tu robić?
- Hmm...- zamyślił się.- No nie wiem. Podglądać mnie? - wyszczerzył się.
- Chyba śnisz.- prychnęłam.- Zwalniasz już?
- Chciałem jeszcze przymierzyć spodnie, ale muszę pójść wymienić rozmiar. - oznajmił i machnął spodniami.
- Serio? - zapytałam z irytacją. - A czy musisz to robić tak strasznie długo?
- Tak. - posłał mi uśmiech.
- Zajebiście.
- Zaraz wracam. - wyszedł z przymierzalni, a ja to bardzo dobrze wykorzystałam. Chamsko weszłam do przymierzalni, którą zajmował. Zdjęłam moją koszulkę i założyłam tę drugą. Przejrzałam się w lutrze, powieszonym na ścianie. Nawet fajnie leży. Nie jest obcisła, ani za bardzo luźna. Rozejrzałam się po ciasnym pomieszczeniu. Wszędzie porozwalane ubrania Nath'a i te, które mierzył. Zdjęłam koszulkę i oczywiście chłopak musiał wtedy otworzyć drzwi od przymierzalni. Popatrzyłam na nasze odbicie w lustrze i zacisnęłam wargi.
- Znowu? - założyłam swoją koszulkę.- Ostatnio też jakoś wszedłeś mi do pokoju, gdy nie miałam na sobie ubrań.
- Przepraszam. Nie wiedziałem, że tu w ogóle jesteś. - mruknął.
- Wiesz, że nie musisz się mi tłumaczyć? - zaśmiałam się.- Przecież wiem, że to był przypadek. - wyszłam z kabiny. - A tak na marginesie, te spodnie mają fajny kolor i krój. - wskazałam palcem na jeansy.- Powinieneś je wziąć. - posłałam mu lekki uśmiech i wyszłam z przymierzalni. Odwiesiłam koszulkę na odpowiednie miejsce i opuściłam sklep i następnie galerię. Idąc tym razem przez park, ruszyłam w stronę domu. Szczerze to sama nie wiem, po co był mi ten cały spacer do galerii. Chyba jedynymi plusami tego były, uniknięcie "faceta od Margaret" i znalezienie fajnej koszulki, którą zamierzam sobie kupić przy najbliższej okazji.
Witam.
Pisałam ten rozdział baardzo długo, więc mam ogromną nadzieję, że się spodoba.
Oczywiście komentarze mile widziane. ^^
Do następnego. ;3
Bosz ale cudo :*
OdpowiedzUsuńNie wierzę,że matka ją uderzyła :/
Ale ma chłopaka
Mam wrażenie że Alyss a Nathem coś się święci :D
Ale mogę się mylić
Weny i do nn *_*
Czeeść ;) Nadrobiłam całego twojego bloga i szczerze to bardzo mi się podoba ;) Masakra, ta akcja z matką, jak mogła ją wgl uderzyć ;o Ale Al i Nath, czy mi się wydaje czy coś będzie ;D Mam nadzieję, że tak ;D Do nn ;)
OdpowiedzUsuńPrzecudowne! A ta akcja z matką to był znakomity pomysł :). Jestem z ciebie dumna i Weny! ;)
OdpowiedzUsuńCześć! Fajnie piszesz, ale pamiętaj, że Ryan jest zły bo ja to wiem i ten, wywal go gdzieś najlepiej bo nie ma tu dla niego miejsca, bo duma Alyss do wywala XD nie masz zakładki spam więccccccccc....
OdpowiedzUsuńWpadnij na mojego bloga. Dodajemy razem z koleżanką posty, różne. Ale ja piszę opowiadanie z TW. Może ci się spodoba. Jest już prolog I pierwszy rozdział. Każdy czytelnik jest ważny. Proszę odpisz mi, czy pod notką z rozdziałem jak ci się podoba. Czy dobrze piszę, dobrze się czyta itd.? Proszę.... Oki także czekam na nexta u diebie i może mały kom u mnie?
http://cookiemonsters2014.blogspot.com/
PA
Boskie *o*
OdpowiedzUsuń