20.10.2014

#Alyss

- Nie za dużo od siebie wymagasz? - spytała Stella.
Pokręciłam głową, lecz ona nie mogła tego zauważyć.
- Nie. Jak na razie nie czuje zmęczenia - cicho sapnęłam.
- Słysze jak dyszysz, Alyss.
- Wyszłaś już z metra? - zmieniłam temat.
- Tak, zaraz będę na miejscu.
- Okej, a więc widzimy się wieczorem - zakończyłam rozmowę.
Tak na prawdę czułam się zmęczona. Pot spływał mi po plecach i biuście ale ja biegłam dalej. Nie powinnam była rozmawiać  w trakcie biegania, ponieważ straciłam swój rytm. Zaczęłam biegać po przeprowadzce do nowego miasta. Był to mój sposób na nie zwariowanie z powodu pracy. 
Drogę powrotną pokonałam szybkim tempem, bo czułam, że jestem już spóźniona. Jak torpeda biegałam po domu, najpierw biorąc prysznic, następnie ubierając się. Nie miałam czasu na śniadanie. Z domu udałam się od razu do metra, a następnie do wieżowca, w którym pracowałam. Po Nowym Jorku najwygodniej poruszać się metrem. W takim mieście samochody sprawiają jedynie kłopot. Szłam przez ogromny hol firmy, stukając obcasami o posadzkę. Wsiadłam do windy i wcisnęłam guzik na 23 piętro.
Przytrzymałam nieznajomemu drzwi, nie wyrażając przy tym żadnych emocji. Rzadko się uśmiechałam. Nie miałam do tego zbytnio powodów. Doszłam do mojego biurka i odłożyłam torebkę. Usiadłam na krześle i włączyłam komputer. Miałam dosyć tej szarej maszyny.
- Proszę Pani! - zwróciłam uwagę kobiecie, przechodzącej obok mojego biurka. Odwróciła się na pięcie z poirytowaną miną. - Zrobiłam ten wykaz, o który prosiłaś - wyciągnęłam do niej teczkę z papierami.
- Zanieś ją do gabinetu Stefana - machnęła na mnie ręką.
Westchnęłam i wstałam od biurka. Przeszłam długim korytarzem, ignorując spojrzenia znudzonych swoją pracą mężczyzn i weszłam do gabinetu szefa.
- Jezu, przepraszam - szybko się wycofałam widząc go ze swoją dziewczyną razem.
- Amy, wejdź - powiedział mężczyzna o ciemnych włosach.
- Alyss - poprawiłam go jak zawsze. - Mam wykresy, o które mnie poproszono - położyłam teczkę na blacie.
- Przyjdę w porze Lunchu - uśmiechnęła się do niego jego dziewczyny i wyszła z dużego gabinetu.
- Chcesz coś powiedzieć? - spytał Stefan.
- Nie dzięki - odwróciłam się. - Do widzenia.
- Do widzenia, Amy - perfidnie przekręcił znów moje imię.
"Idiota" - pomyślałam, wychodząc. 
Mój Lunch wyglądał trochę inaczej niż szefa i jego dziewczyny. Siedziałam na swojej ławce, razem z Dannym, który pracował w firmie znajdującej się po drugiej stronie fontanny. Obydwie te korporacje od zawsze ze sobą konkurowały. 
- Miałaś rzucić - mężczyzna, westchną widząc jak wyciągam z torebki papierosa.
- Jak widać nie wyszło - zaciągnęłam się. - Piękny Stefano, mnie zdenerwował.
- Co znowu? - Danny przyjrzał mi się uważnie.
- Jak zawsze to samo - wzruszyłam ramionami.
- Słuchaj, Alyss - zająknął się lekko. - Może chcesz wieczorem do mnie przyjść? Zjedlibyśmy jakąś kolację, odstresowałabyś się trochę.
- Mówiłam ci już, że między nami nic nie będzie.
- A ja ci mówiłem już, że cię bardzo lubię.
- Wiesz, Dan. Zostaw mnie samą. - powiedziałam to, nie patrząc na niego, ale wiedziałam, że z zaciętą miną wstał i odszedł. Zawsze tak robił.
Wypuściłam dym z ust, czując jak zimne powietrze dmucha we mnie nieprzyjemnie. 
Pracę jak zawsze skończyłam po dwudziestej. Przy wyjściu wpadłam na Stefana. Chciałam go zgrabnie wyminąć, lecz to on mnie zatrzymał.
- Jesteś mi potrzebna - stanął przede mną. Był wyższy o jakieś dwie głowy i trzy razy szerszy niż ja. - Mam dziś spotkanie z ważnymi ludźmi, którzy mogą podpisać z nami kontrakt na grube pieniądze. Dlatego potrzebuje ładnej buźki, która pomoże mi w negocjacjach. 
- I to mam być niby ja? - zmarszczyłam czoło. 
- Tak. Patrząc na ciebie, zapowiadasz się interesująco. 
- Ja się na tym tak dobrze nie znam. 
- Po prostu wyglądaj dobrze, najlepiej załóż coś obcisłego i pokaż nogi - puścił do mnie perfidnie oczko. - Spotkamy się przed hotelem "Clasica". Wiesz gdzie to jest?
- Wiem - mruknęłam, zniesmaczona.
- Widzimy się o dziesiątej - uśmiechnął się i wyszedł z holu na zimno.
Miałam mało czasu. Wróciłam do domu i po raz drugi tego dnia wzięłam prysznic. Malując paznokcie myślałam co na siebie założę. Wygrzebałam z szafy złotą, obcisłą sukienkę do połowy uda i czarne szpilki. Zrobiłam mocny, ale wyrafinowany makijaż i wcisnęłam się w moją kreację. Naturalnie kręcące się włosy zostawiłam rozpuszczone. 
Na miejscu byłam o czasie, tak samo jak Stefan. Nie było przy nim Lindy, co było plusem, ponieważ wiedziałam, że łatwiej będzie mi się skupić. Nie byłam dobra w tych całych firmowych negocjacjach. Siedziałam za biurkiem i przyjmowałam telefony, oraz wykonywałam różne wykresy i statystyki. 
Ruszyłam w stronę szefa, pewnym siebie krokiem.
- Klienci już na nas czekają.
Weszliśmy do środka. Jak się okazało inwestorzy zajęli stolik najbliżej stołu do bilarda i w tamtym momencie grali sobie w najlepsze.
- Witam - Stefan podał każdemu z nich rękę z miłym uśmiechem. - A to moja najlepsza asystentka - przedstawił mnie kłamstwem.
- Miło mi - wymusiłam się na uśmiech, przyjmując ich uściski rąk.
- Czego się napijesz, ślicznotko? - jeden z nich szarmancko zainteresował się moją potrzebą alkoholową.
- A co wy pijecie? 
- Whisky - odpowiedział za nich wszystkich.
- A więc whisky - uśmiechnęłam się do niego i oparłam się o stół bilardowy.
- Grasz? - zostałam zapytana, przez wysokiego blondyna.
- Nie dziękuję - uśmiechnęłam się. - Rozrywki tego typu mnie nie interesują.
Po około 4 godzinach z uśmiechem wstaliśmy od stołu, na którym stały szklanki po alkoholu, oraz talerze po drobnych przekąskach. Biznesmeni odeszli od nas, a ja z tryumfem w oczach popatrzyłam na Stefana.
- Wiedziałem, że się nie pomyliłem wybierając ciebie - uśmiechnął się. - Proponuje napić się za zdobyty kontrakt.
Stanęliśmy przy barze i zamówiliśmy sobie po kolejnym drinku. Szumiało mi już w głowie od ilości alkoholu, ale to zignorowałam i wzniosłam toast razem z szefem. A potem popełniłam jeden najgorszych błędów tego dnia. Wypiłam z Stefanem jeszcze kilka drinków, poszliśmy na parkiet, wydaje mi się, że dobrze się razem bawiliśmy. Nasze ciała były coraz bliżej siebie, poczułam jego ręce na moich biodrach, oraz ciepły oddech na szyi. Pocałował mnie i własnie to zadecydowało o tym, gdzie spędziłam noc. A mianowicie w jego ogromnym mieszkaniu. 


Pospiesznie zapaliłam papierosa, siadając na ławce, obok Danna. Mężczyzna przyjrzał mi się zdekoncentrowany.
- Podpalisz sobie włosy, jak będziesz tak nie uważać. - Zabrał ode mnie papierosa i zapalniczkę i sam go podpalił.
- Nie jestem dzieckiem - odebrałam od niego fajkę i zaciągnęłam się duszącym dymem.
- Co się stało, Alyss? 
Westchnęłam przeciągle.
- Czuję się jak gówno - znów umieściłam papierosa między wargami.
Chłopak zmarszczył czoło.
- Nie jesteś gównem - zaprzeczył.
- Danny - zagryzłam wargę. - Ja wczoraj poszłam z Stefanem zdobyć kontrakt na grube pieniądze. Wypiliśmy kilka drinków...
- Przecież to nic nie znaczy.
- Przespałam się z nim - wydusiłam z siebie, zapadając się pod ziemie ze wstydu. Od zawsze z Dannym, obgadywaliśmy Stefana i mówiliśmy jaki z niego osioł. A wczoraj ja zdradziłam nas oboje. I siebie i jego. 
Dan wstał powoli z ławki i odszedł w stronę swojego biura. Wiedziałam, że to go mocno zraniło. 

Specjalnie wróciłam do mieszkania, które dzieliłam ze Stellą wcześniej. Zdjęłam sukienkę, oraz szpilki i założyłam na siebie o wiele za dużą koszulkę. Rozwiązałam włosy i pozwoliłam im gładko spłynąć na moje ramiona. Czułam się podle i nie miałam na nic ochoty. Chciałam zrobić coś co zajmie mi czas i nie pozwoli napływać nieproszonym myślom. Wiedziałam, że gdzieś mam jeden z moich starych szkicowników. Wygrzebałam go z jednej torby, której nie używałam od lat. Byłam ciekawa, czy nadal potrafię namalować cokolwiek. Gdy tylko wzięłam go do rąk na podłogę spadła mała zapakowana w brązowy papier paczka. Podjęłam ją i usiadłam na łóżku. Serce mi szybciej zabiło, gdy uświadomiłam sobie, że to paczka, którą dostałam około 6 lat temu od pewnego bruneta o głębokich zielonych oczach. Nadal go pamiętałam.
Drżącymi rękoma rozerwałam papier i ujrzałam płytę. Taką płytę jak kupuje się w sklepie, z utworami swojego ulubionego artysty. Tylko, że na okładce było moje zdjęcie... Z niewielkim napisem Simple Song. Zamrugałam kilka razy nie będąc pewna, czy przypadkiem mi się przewidziało. Otworzyłam pudełko, w środku była płyta. Czułam się strasznie zagubiona, zupełnie nie wiedziałam o co chodzi. Wyjęłam ją z pudełka i podchodząc do szafki, gdzie stał magnetofon umieściłam ją w nim. W środku była także książeczka, a na każdej stronie było inne moje zdjęcie, oraz jak mi się dobrze wydawało tytuł piosenki i jakiś tekst. Jak się okazało jedna ze zwrotek poszczególnej piosenki... Każda była od innego artysty, o innym brzeniu, innej melodii, innych słowach, ale ja wiedziałam, że są wybrane przez jedną osobę.











Życia nie mierzy się ilością oddechów, ale ilością chwil, które zapierają dech w piersiach.



Epilog napisałam już tydzień temu, ale coś powstrzymywało mnie z dodaniem go. Chyba sama jeszcze nie chce kończyć tego opowiadania, ale taka jest kolej rzeczy. Coś się kończy i coś się zaczyna. No właśnie. Powoli powstaje nowe opowiadanie pt; Drunk people say the truth. Pierwszy rozdział na stronie (link) pojawi się w najbliższym czasie. (Pewnie jeszcze się tam coś pozmienia) Mam nadzieję, że moja druga historia także przypadnie wam do gustu. 
Wracając jeszcze do Simple Song;
Bloga nie usuwam, witryna nadal będzie istnieć w internecie, więc zawsze można tu wpaść (może nawet jeszcze się coś tu pojawi).
Wielkie dzięki, wszystkim którzy czytali moje opowiadanie, komentowali, oraz pisali do mnie prywatnie. Mam nadzieję, że nadal tak będzie. 
Jeszcze raz ogromnie dziękuję. 

Zagubiona Dusza


14 komentarzy:

  1. O kurcze! Serio juz koniec? Nadal nie wierzę. Dziękuję ci za to wspaniałe opowiadanie. Jak bede miala chwilke to zajrze na drugiego bloga. Nadal nie wierzę że to koniec :( Szkoda że nie opisalas co stalo sie z resztą bohaterów ale jakos to przeżyje. Jeszcze raz dziekuje, powodzenia w drugim opowiadaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przeżyjesz ;)
      Jak napisałam może pojawi się jeszcze coś na tym blogu i kto wie, czy może nie będzie to życie reszty bohaterów. :3

      Usuń
    2. oby się pojawiło :D do zobaczenia na drugim blogu :)

      Usuń
  2. Jakos przeżyje :) Czekam na 2 bloga, licze ze bedzie tak samo interesujacy ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że już się kończy :( Nie mogę się doczekać kolejnego! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. To koniec? Ale ja nwm co się dalej stało. Tak się nie bawię. To może Epilog 2. Tak dla wyjaśnienia ;) *Robi oczy kota ze Shreka*
    A potem 2 część, 3 itd *słodko się uśmiecha*
    Tak czy tak epilog boski ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Koniec? A co z resztą? Szkoda, że już skończyłaś to opowiadanie, ale już nie mogę się doczekać twojego następnego opowiadania. Powinnaś coś jeszcze dodać na tym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielką szkoda, że to koniec opowiadania. Było świetne, bardzo fajnie piszesz. Szkoda, że Alyss nie była z Nathan'em, ale widocznie tak musiało być. Życzę Ci jak najwięcej weny.
    Trzymaj się :*
    S.

    OdpowiedzUsuń
  7. zdziwiłam się widząc "epilog", bo tak jakoś szybko zleciało, ale muszę przyznać, że był on wspaniały, tak samo jak reszta opowiadania, urzekła mnie w nim najbardziej autentyczność zdarzeń, bo czytając miałam w głowie sceny, jak w filmie, bo uważam, że czytałam scenariusz jakiegoś bardzo dobrego filmu za co jestem ci mega wdzięczna, blogger nawala i piszę ten komentarz drugi raz, więc nie ujęłam teraz wszystkiego co napisałam wcześniej co mnie martwi, ale mam nadzieję, że ten komentarz się doda

    na drugi blog z wielką ochotą zajrzę i życzę powodzenia, buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest jak streszczenie Skins Fire :D

    OdpowiedzUsuń