5.03.2014

#15 Taki samotny i nieużywany.


- Może coś Ci się pomyliło? - oparłam się plecami o ścianę obok drzwi.
- Nie, na pewno nie - chłopak ponownie zadzwonił dzwonkiem.
Staliśmy przed mieszkaniem 23, które znajdowało się na drugim piętrze, jednego z bloków. To właśnie tu miała odbyć się wspominana impreza.
- To na pewno tu? - uniosłam pytająco brew.
- Tak. Przecież byłem już u James'a - zdenerwował się.
Jak na zawołanie drzwi się uchyliły i pojawiła się w nich brązowa czupryna chłopaka.
- Sorry Ray, ale impreza odwołana - sapnął.
- No stary - jęknął Ray - miałem ochotę się nawalić. Czemu niszczysz moje marzenia?
- Mam w łóżku dwie napalone dziewczyny, chcesz wiedzieć coś więcej? - warknął grubym głosem.
Odepchnęłam się lekko od ściany i machnęłam do Jamesa.
- Cześć.
- A to kto? - wyprostował się lekko, przytrzymując drzwi stopą. Miał na sobie jedynie pomięte bokserki.
- Alyss - odezwał się mój chłopak.
- Nową panienkę sobie znalazłeś? - pokiwał głową James. - No, no, niezła jest - mało dyskretnie objechał mnie wzrokiem od góry do dołu.
- Nie J. - Skrzywił się Ray. - Alyss to moja dziewczyna.
- A to było tak od razu! - krzyknął, trochę za głośno brunet. - Dobra nie dajmy moim dziewczynkom czekać - puścił mi oczko. - Miło było Cię poznać - wyciągnął do mnie rękę.
- Tak, tak. Nara - okręciłam się i odtrącając jego dłoń, ruszyłam w stronę schodów. W bloku niestety nie było wind.
Zeszłam na dół tupiąc ciężkimi butami i zapaliłam papierosa. Czyli całe plany poszły na marne. W takim razie jak Ray ruszy swój szanowny tyłek powiem mu, że idę do domu i tyle.

- Nowa panienka? - zapytałam, gdy stanął obok mnie na chodniku.

- James lubi sobie tak żartować - wytłumaczył mało udolnie.
- Jakoś nie zauważyłam, aby się śmiał - zerknęłam na niego.
- Między naszym pierwszym chodzeniem, a tym teraz było prawie dwa miesiące. Umawiałem się z wieloma dziewczynami.
No oczywiście. On umawiał się z połową szkoły i zaliczał dziewczyny co noc, a gdy ja wyjdę teraz z kimś to już musi robić awantury.
Nic nie odpowiedziałam, tylko ruszyłam przed siebie. Zdezorientowany chłopak przybiegł za mną i chwycił mnie za rękę.
- No nie wygłupiaj się - zatrzymał mnie.
- A czy ja coś mówię?
- Nie, ale zachowujesz się jak zazdrośnica. 
- Wielkie dzięki - zabrałam rękę i ruszyłam dalej.
- Kurde Alyss! - znów mnie złapał, tym razem za ramie.
- No co, kurde? - naśladowałam jego głos wypowiadając ostatnie słowo.
Ray przyglądał mi się uważnie i lekko wykrzywiał twarz. Zawsze tak robił, gdy coś mu nie odpowiadało, czuł się zakłopotany i nie widział co powiedzieć, zrobić. Tym razem jednak pomysł wpadł mu do głowy dość szybko. Nachylił się i pocałował mnie, rozchylając moje wargi swoimi. Natychmiastowo się od niego oderwałam i zrobił krok do tyłu. Kocham całować się z moim chłopakiem, ale nie lubię gdy w ten sposób on próbuje odwrócić moją uwagę, od bieżącego tematu.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę do domu - oznajmiłam.
- Mała, no... - jęknął niepocieszony. - Przecież nie musimy marnować tego wieczoru. A dokładniej nocy.
- Co masz na myśli? - założyłam ręce na piersi.
- Chodźmy do mnie - ujął moją dłoń.
- Równie dobrze mogę wrócić do siebie - pokręciłam głową, a moje loki zawirowały.
- To może...- zamyślił się.
- Nie odpuścisz, prawda?
- Prawda - potwierdził.
- Niech Ci będzie - przewróciłam oczami. - Wymyśliłeś już coś? Czy chcesz znów zdać się na mnie?
Zaśmiał się i następnie uroczo do mnie uśmiechnął w odpowiedzi.
- To chodź - pociągnęłam go za rękę.
***
- Piwo? - Ray wyciągnął puszkę z lodówki.
- A nie ma niczego mocniejszego? - zerknęłam na niego i włożyłam pomarańczowy sok do koszyka.
Byliśmy w całodobowym markecie i robiliśmy dość skromne zakupy. Dokładniej to ograniczyliśmy się do alkoholu i kartonu zwykłego napoju.
- Jest wódka - oznajmił.
- Droga? - zerknęłam mu przez ramie.
- Dla nas nie - wyszczerzył się.
- Co masz na myśli? - uniosłam brew.
- Idź płać, spotkamy się przy wyjściu - dał mi banknot i zniknął między półkami. Czego ja się mogłam innego spodziewać?
- Alyss? - usłyszałam głos za sobą, więc się odwróciłam.
- A ty co tu robisz, Tom? - spojrzałam na chłopaka.
- To samo co ty - wskazał na koszyk.
- To tylko tak prowizorycznie - machnęłam ręką. - Jesteś sam?
- Nie do końca - pokręcił głową.
- Umm...okej. To ja idę płacić - posłałam mu uśmiech.
- Hej, Alyss - zaszczebiotała mi koło ucha Kelsey.
- Cześć. Idę do kolejki, do puki nie jest za duża - ruszyłam w stronę kas.
- Staniemy razem z tobą - przeszli za mną.
Zaśmiałam się w duchu i stanęłam w kolejce do kasy. Nie zawracałam sobie głowy rozglądaniem się, czy Ray sobie poradził. To oczywiste, że tak. Przecież to nie jego pierwszy raz. 
Zakupiłam sok, zabrałam resztę i odkładając niedbale koszyk, wyszłam ze sklepu. Teraz się rozejrzałam, ponieważ nie widziałam chłopaka. Zrobiłam krok do przodu i jeszcze jeden, i następny. Nic.
Odwróciłam się przodem do sklepu i o mało co nie wylądowałam na chodniku. Przede mną nie wiadomo skąd nagle wyrósł Ray i wyszczerzony pomachał mi przed nosem butelką wódki.
- Zwariowałeś?! - pisnęłam. 
- No już spokojnie - zabrał ode mnie sok. 
- Cześć, stary! - zawołał Tom, który wyszedł przez automatyczne drzwi.
- Tom? - zaśmiał się zdziwiony chłopak. 
- A kto inny? - wyszczerzył się Parker.
- Cześć, Kels - Ray odezwał się do dziewczyny.
- Idziecie gdzieś? - zapytała.
Rayan spojrzał na mnie, ale ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Nic konkretnego w planach nie mamy. Idziecie z nami?
- Jasne - odpowiedzieli zgodnie.
***
Usiedliśmy na zimnym krawężniku. Przed nami rozciągał się opustoszały parking. Ray odkręcił butelkę i podsunął mi ją pod nos. No moich nozdrzy doszedł mocny zapach wódki. Chwyciłam butelkę i przyłożyłam dzióbek do ust, odchylając głowę. Skrzywiłam się porządnie i zabrałam chłopakowi sok.
- Jak na Ciebie to i tak dobrze - zaśmiał się Tom i napił się piwa, które trzymał w ręce.
- Uważaj co mówisz, Parker - pogroziłam mu palcem.
- No już, już - podniósł ręce w obronnym geście. - Pijesz, kotek? - zwrócił się do blondynki.
- Mhm - mruknęła i wzięła niewielki łyk.
- Co tak słabo? - zarżał Rayan.
- Nie czepiaj się - wystawiła mu język i przekazała butelkę.

Niecałą godzinę później po alkoholu nie było śladu. Nadal siedzieliśmy na parkingu, który oświetlały może z dwie latarnie. Półleżałam na Rayan'ie i patrzyłam się w ciemne niebo. Chłopak również się położył, ale był oparty na łokciach. Nie przeszkadzało nam, że asfalt jest zimny i brudny. W tamtym momencie było nam wszystko jedno. 
- Będziemy tak leżeć bezczynnie? - jęknął Tom.
- A mamy coś lepszego do roboty? - odezwał się Ray.
Chwycił kosmyk moich włosów i zaczął nakręcać go sobie na palec.
- No niby nie - przeciągnął Parker i podniósł się z ziemi. Wyciągnął rękę do Kels i podniósł ją z krawężnika. - Zaraz coś wymyślimy - oznajmił i pociągnął swoją dziewczynę za budynek, który kiedyś był sklepem.
- On tak od zawsze? - zerknęłam na Ray'a.
- Ale co?
- No od zawsze tak ma, że nie umie wysiedzieć w jednym miejscu?
- Tak - zaśmiał się. 
- Aaa! - do naszych uszu doszedł głośny pisk Kels i szorowanie kółek po asfalcie.
Spojrzeliśmy z chłopakiem po sobie zdziwieni. Żadne z nas nie zdążyło nawet zareagować i podnieść się z ziemi. Centralnie obok mnie wózek sklepowy walnął w krawężnik. Odrzuciło go do tyłu, lecz Tom w porę złapał pojazd. W środku siedziała rozchichotana, ale też i lekko przestraszona Kelsey.
- Zwariowałeś?! - krzyknął Ray do Parkera.
- No sorry, trochę to niestabilne - skrzywił się chłopak.
- Nic Ci  nie jest? - Rayan podniósł się z ziemi i podał mi rękę.
- Nie, wszystko w porządku - otrzepałam spódnicę. - Skąd go wytrzasnąłeś? - zbliżyłam się do wózka.
- Leżał za sklepem - wzruszył ramionami. - Taki samotny i nieużywany - rozczulił się, na co wszyscy parsknęli śmiechem.
- Masz tam jeszcze trochę miejsca? - zerknęłam na Kels.
Pokręciła głową.
- Tam leżał jeszcze jeden - przypomniał sobie Tom.
- To na co czekasz? Idź po niego!
Już po chwili siedziałam w swoim pojeździe. Pchał go Rayan, a Kelsey Tom. Śmieliśmy się na całe gardło i jeździliśmy po całym parkingu. Nie raz zdarzyła się nam stłuczka ze ścianą, krawężnikiem, czy drugim wózkiem. 
***
- Moje nogi - jęknęłam.
Szliśmy w stronę siatki, przez którą dostaliśmy się na parking. Po zamknięciu sklepu, ogrodzili całą posesję i wywiesili tabliczkę " ZAKAZ WSTĘPU!". Jak widać nas to za bardzo nie obruszyło.
Przeszliśmy przez dziurę, schowaną za krzakami i stanęliśmy na chodniku.
- My idziemy w tamtą - wskazał Tom ulicę w prawo.
- My w drugą stronę - machnęłam ręką.
- W takim razie do jutra - pożegnaliśmy się i już po chwili szłam sama z Ray'em w stronę mojego domu.
- Stop - zatrzymałam się i schyliłam. Rozwiązałam sznurówkę od lewego glana i zdjęłam but. Zauważyłam już wcześniej, że sobie go rozdarłam. No nic. To tylko but.
- O cholera - Ray kucnął i złapał lekko moją łydkę.
Syknęłam i wyrwałam nogę.
- Boli.
- Nie dziwię się - znów złapał moją nogę, tym razem za kostkę. Na łydce widniało głębokie cięcie. - Jak ty to zrobiłaś?
- Mój wózek miał taki jeden drut wystający. Jak wtedy wpadliśmy w ścianę sklepu, to zahaczyłam nogą.
- Dasz radę iść? - podniósł się.
- Tak - kiwnęłam głową i zrobiłam dwa kroki do przodu. Syknęłam przeciągle, gdy mięsień łydki naciągnął się, a rana ostro zapiekła. - Nie.
- Widzę.
Chłopak chwycił mnie w pasie i podniósł do góry. Oplotłam ręce wokół jego szyi, nie stawiając żadnych oporów. Przynajmniej ból na chwilę przejdzie.
- Jak będzie Ci ciężko to powiedz - zerknęłam na jego profil.
- Jesteś jak piórko, Al - zaśmiał się.
***
- Oddasz mi buta? - wskazałam glan, trzymany w dłoni chłopaka.
- A, tak - podał mi go. Oparłam się o ścianę domu, aby nie przeciążać nogi.- Na pewno nie chcesz abym został? - przejechał palcem po moim policzku.
Pokręciłam jedynie głową, zagryzając wargę.
- Na pewno? - pochylił się i wsunął rękę za moją głowę.
Teraz kiwnęłam głową i przymrużyłam delikatnie powieki.
- W takim razie dobranoc - musnął moje wargi.
- Dobranoc - oderwałam się od niego i oblizałam usta.
- Nie rób tego - skrzywił się.
- Ale czego?
- Nie oblizuj tak tych warg, bo wyglądasz cholernie seksownie. 
Przycisnął mnie z powrotem do zimnej ściany. Sprawnie chwyciłam jego dolną wargę w zęby. Przyciągnął moją głowę jak najbliżej się dało i pocałował mnie zachłannie i namiętnie. Zjechał ręką w dół i położył ją na moim udzie, masując jego wnętrze. Po moim ciele przeszły dreszcze rozkoszy. Złączyłam nasze języki w gorącym tańcu. Oddawaliśmy nasze pocałunki dłuższą chwilę i oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tlenu.



Heej!
Jestem z tego rozdziału bardzo zadowolona mimo, że nadal nie wprowadziłam scen, które zamierzałam. No cóż. Nie zawsze wychodzi tak jak to planujemy. :)
Rozdział 15 taki bardziej o Alyss i Rayan'ie, ale spokojnie o Nathanie nie zapomniałam. Co to to nie!
A więc opinię zostawiam wam i zachęcam do komentowania i obserwowania bloga!
Do następnego! ;3




6 komentarzy:

  1. Ja tez jestem zadowolona :D Czekam na sceny z Nathanem ;d
    Fajny pomysł z koszykami, tez w sumie chciałabym spróbować xd
    czekam na nexta, weny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Na 100% tak !
    Rozdział super :D
    Też chcę pojeździć w wózku sklepowym :P
    Weny i do nn *_*

    OdpowiedzUsuń
  3. a mi się podobało, fajny taki lekki i przyjemny rozdział
    jak dla mnie to możesz częściej pisać takie rozdziały :)
    do następnego :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny ;) i czekam z niecierpliwością na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super
    Nie mam żadnych zastrzeżeń.
    A nie! mam jedno
    Alyss ma byc z Nathem.
    Pisss

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaa... Kochana, to Twoje opowiadanie jest świetne <3 Fajnie się czyta, i ogólnie jestem zachwycona <333

    OdpowiedzUsuń