12.03.2014

#16 Latać nie umiem.


- Alyss, czemu kulejesz?! - podbiegła do mnie Emma.
Kuśtykałam właśnie przez plac szkolny w stronę drzwi. Nie wiem dlaczego, ale Josh został dziś w domu. Dlatego też sama przyszłam do szkoły, nie raz wyklinając nogę i brak samochodu.
- O cześć - uśmiechnęłam się do dziewczyny. - A no wiesz, tak kończą się ranki z Rayan'em i Tomem.
- Co proszę? - wybałuszyła oczy.
- Byłam z chłopakami i Kels, no i zdarzył się mały wypadek - skrzywiłam się.
- To coś poważnego?
- Nie - machnęłam ręką - tylko małe zadrapanie.
- Pomogłabym Ci przejść pod klasę, ale wiesz jest ten mecz i miałam pójść wcześniej do Max'a...
- Ten mecz to dziś? Zupełnie o tym zapomniałam - klepnęłam się w czoło. - Nie no jasne, leć.
- Spotkamy się na chemii - i już jej nie było.
Co jakiś czas do nas przyjeżdża drużyna z sąsiedniej placówki. Urządzają rozgrywki najpierw u nas, potem następna drużyna w innej budzie. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że w czasie meczu nie ma lekcji i wszyscy idą na boisko kibicować.
Weszłam w ślimaczym tempie do szkoły i zaczęłam wspinać się po schodach na górę. 
- A moje słonko, to tak długo jeszcze będzie blokować schody? - poczułam czyjeś ręce na biodrach.
- No przepraszam. Latać nie umiem - powiedziałam sarkastycznie.
- To można na tę chwilę zmienić - Ray przekręcił mnie, chwycił mocniej i podniósł do góry. Przewiesił mnie sobie przez ramie i ruszył na górę.
- Puść mnie debilu! - zaśmiałam się i uderzyłam go rękami o plecy.
W odpowiedzi usłyszałam jedynie dźwięczny śmiech chłopaka.
- Rayan puszczaj! 
- Gdzie mamy teraz lekcje, kwiatuszku? - poprawił mnie sobie na ramieniu.
- Chemia - mruknęłam zrezygnowana.
Chłopak na oczach całej szkoły przeszedł przez korytarz i zatrzymał się pod salą numer 34. Opuścił mnie delikatnie na ziemie, nadal trzymając w pasie.
- Nie wystarczy Ci, że mnie ostatniej nocy nosiłeś? - przybrałam oskarżycielski ton.
- Nie. To dla mnie wielka przyjemność - skradł mi całusa.
- Nie lubię Cię - założyłam ręce na piersi.
- Twoja strata - udał, że jest obrażony. Mocno się do niego przytuliłam, a on objął mnie ramieniem. - Czyli jednak mnie lubisz?
- Mhm - mruknęłam jedynie. 
Obok nas właśnie przechodził Nathan. Jego oko nie wyglądało tak źle. Myślałam, że będzie gorzej. Zmierzył się ostrym wzrokiem z Rayan'em. Następnie spojrzał na mnie i na jego twarz momentalnie wypłyną smutek. Spodziewałam się tego.
***
Zajęłam miejsce w najwyższym rzędzie krzesełek. Jak na razie nikt przede mną nie siedział, więc wyciągnęłam nogi i oparłam je na siedzeniu. Mecz ma zacząć się za około godzinę. A ja mam jeszcze lekcje, więc powinnam być teraz na geografii. No właśnie powinnam. 
Wyjęłam z torby okulary i nasunęłam na nos. Jak na tak późną porę roku jest ciepło i słoneczko grzeje. Chłopacy z drużyny nie chcieli marnować takiej pogody i od razu zaczęli ćwiczenia. Sprintem pokonywali kolejne długości boiska. Oczywiście także nie mogło zabraknąć Emmy. Stanęła na dole i przyglądała się swojemu chłopakowi, który za każdym razem gdy ją mijał, szczerzył zęby w uśmiechu. 
Żeby nie krzyczeć, wyjęłam telefon i wysłałam sms-a.



Do Emma:

Chodź na górę.


Widziałam jak dziewczyna odczytuje wiadomość i rozgląda się. Dopiero po chwili zrozumiała o co chodzi i usiadła obok mnie.
- A ty nie na lekcji?
Nic nie odpowiedziałam, tylko zsunęłam lekko okulary i spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym: "nie bądź śmieszna".
- No tak. Wszystko jasne - westchnęła i oparła się na krzesełku.
- Urwałam kontakt z Nathanem - powiedziałam tępo patrząc się na zawodników.
- Co znaczy urwałam kontakt? - przekręciła się w moją stronę.
- Zadzwoniłam do niego i powiedziałam żeby sobie odpuścił. Dzisiaj też pójdę do facetki i powiem jej, że chce kogoś innego na korepetycje - wzruszyłam ramionami. - Staram się go unikać. Jestem z Rayan'em przecież.
- Alyss - dziewczyna złapała mnie za rękę, ale ją wyrwałam.
- Nie Em. Niepotrzebnie się w to wpakowałam. 
- Niech Ci będzie - zerknęła na boisko i się skrzywiła.
- Max Cie szuka? - zadrwiłam.
- Najwyraźniej - parsknęła. Wstała i stanęła na krzesełku. Zawołała go po imieniu i po wymachiwała chwilę rękami nad głową. Chłopak jej odmachał i wraz z kumplami znikną w szatni. - Nasi przeciwnicy przyjechali - przyjaciółka wskazała ręką grupkę chłopaków, wkraczających na boisko.
- Widzę - mruknęłam.
***
- A panienka gdzie się wybiera? - usłyszałam piskliwy głos za sobą.
- Do łazienki - załgałam, odwracając się w stronę nauczycielki. Niska kobieta o jasnych włosach, patrzyła na mnie podejrzliwie. 
- Miałaś na to całą przerwę - zauważyła.
- Byłam na boisku - wzruszyłam ramionami.
- A to już jest twój problem - prychnęła z pogardą. - Zapraszam do klasy, Alysso - odwróciła się. Ruszyła korytarzem stukając o posadzkę obcasami. Z ociąganiem poszłam za nią i zajęłam swoje miejsce na końcu sali. 
Nauczycielka zaczęła kolejne nudne zajęcia. Patrzyłam się na zegarek wiszący na ścianie. Za te czterdzieści minut będę mogła wrócić do domu. Dlaczego ten mecz nie mógł się przedłużyć? Oczywiście musiała mi zostać jeszcze jedna godzina matematyki.

- Dzień dobry - w połowie lekcji drzwi się odtworzyły.

- Dzień dobry, a panowie to czego tu szukają? - kobieta odwróciła się od tablicy.
- Szukamy niejakiej Alysson Stone - powiedział mężczyzna grubym głosem.
Wszystkie twarze w klasie zwróciły się w moją stronę. 
- Oraz Rayan'a Bennet'a - dopowiedział drugi męski głos.
Tym razem twarze zwróciły się na chłopaka. Wymieniliśmy zdziwione spojrzenia.
- Proszę zaczekać - nauczycielka powiedziała do panów i zwróciła się do nas. - Idźcie - wskazała głową drzwi.
Zebraliśmy nasze rzeczy i wyszliśmy z klasy. Na korytarzu czekało na nas dwóch umięśnionych policjantów.
- Jesteśmy zmuszeni zabrać was na komisariat - odezwał się jeden.
- Słucham? - głos mi zadrżał. - Niby dlaczego?
- Wszystkiego dowiecie się już na miejscu - dopowiedział drugi.
Złapał mnie za ramie i pociągnął do wyjścia. Zaprowadzili nas do radiowozu i usadowili na siedzeniach z tyłu.
- O co do cholery tu chodzi? - szepnęłam do chłopaka.
- Nie wiem - potrząsnął głowę.
Przesunęłam rękę w jego stronę i splotłam nasze palce.
***
- Chyba sobie kpisz facet! - wybuchnęłam.
- Proszę się uspokoić - nakazał policjant stojący przy drzwiach i pilnujący, abym nic nie zrobiła gościowi przesłuchującemu mnie.
- Mam niepodważalne dowody - odezwał się Paul James i wskazał na zdjęcia leżące na stole przed nami. - Kamery nagrały waszą "zabawę" na parkingu. 
W odpowiedzi jedynie prychnęłam pod nosem.
- To co tam się wyprawiało, nazywamy wandalizmem. Włamanie na zamknięty teren, dewastowanie parkingu i sprzętu, który się tam znajdował - zaczął wyliczać. 
- Jestem niepełnoletnia. Nic mi nie zrobicie - spojrzałam mu prosto w oczy.
-Przesłuchaliśmy Cię już dokładnie i wszystko spisaliśmy. Ale i tak nie wyjdziesz stąd dopóki ktoś po Ciebie nie przyjedzie. Twój opiekun - przerzucił kartki na biurku. - Margaret Stone, lub David Stone - odczytał z kartki.
- A Josh? - zapytałam.
- Josh to...- odszukał imię na kartce - brat. Jest pełnoletni, więc może Cię odebrać - wzruszył ramionami. - Zaraz się z nim skontaktujemy.
- Dobra - wstałam z niewygodnego krzesła.
- Proszę za mną - policjant wyszedł z sali, a ja za nim. 
Przeszliśmy długim korytarzem do holu. Tam moje papiery trafiły na stolik kobiety, która postawiła na jednej kartce pieczątkę.
- Sto godzin prac społecznych - oznajmiła obojętnym tonem i wrzuciła moją kartotekę do dużej szuflady.
- Co proszę? - wybałuszyłam na nią oczy. - Sto godzin?!
- Tak. Odnowicie zniszczony przez was budynek.
- Czy wy jesteście chorzy umysłowo?! Nie będę wykonywać żadnych prac społecznych! - krzyknęłam oburzona.
- Alyss, nie warto - dobiegł do mnie głos spod ściany. Odwróciłam się i ujrzałam Ray'a.
- Właśnie, że warto. Nie będę wykonywać...
- Proszę się uspokoić - przerwał mi policjant. - Jeżeli nie zrobisz tego o co Cię prosimy, będziemy musieli zastosować inne środki. Wasz wybryk był karygodny, ale mimo tego dostaliście jedną z mniejszych kar.
- Oczywiście - prychnęłam pod nosem i zajęłam miejsce na krzesełku obok Rayan'a.
Gdy w końcu policjant zauważył, że się uspokoiłam wyszedł przed duże szklane drzwi z holu. Spojrzałam na chłopaka. Miał zaciśnięte zęby i patrzył się na swoje trampki.
- Można tu palić? - zwróciłam się do kobiety za biurkiem.
- Absolutnie nie.
- To się wpakowaliśmy - mruknęłam.
- Ciekawe czy Toma i Kelsey też przesłuchiwali - zastanowił się.
- Gdyby mieli przesłuchać, zabraliby ich razem z nami. 
- No racja - popatrzył na mnie. - Kto po Ciebie przyjedzie?
- Mieli zadzwonić do Josh'a. A co z Tobą? 
- Przecież wiesz, że tylko ojciec może...
- Tak wiem. Przepraszam - westchnęłam. 
Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliłam się w niego i zaciągnęłam jego perfumami. Bardzo przyjemny zapach. 

Siedzieliśmy tak prawie godzinę, czekając aż nas odbiorą. Gdy ostatecznie pojawił się policjant, za nim ojciec Ray'a. Chłopak mnie puścił i wstał. Ja również się podniosłam. Po mnie też ktoś już był. Moja matka.

8 komentarzy:

  1. OMG
    Ale się wpakowali...
    Ją od zawsze mówiłam że Nath jest lepszy :P
    Rozdział świetny
    Czekam na nexta
    Weny *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahahaha... się zacznie!
    Oj będzie się działo teraz, gdy mamuśka przyjechała po córę ^^
    Może Ali zda sobie sprawę, że to przez Ray'a non-stop pakuje się w coś złego.
    A Natty? Biedne moje maleńkie Słoneczko :(
    Szkoda mi go.

    OdpowiedzUsuń
  3. To się zacznie ;)
    Rozdział super ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nieźle... dzieje się, oj dzieje...;D Ale, że policja aż?! ;o jestem zaskoczona, tylko martwi mnie to, że zerwała kontakt z Nathanem ;c mam nadzieje, że to się zmieni :) Liczę na to! :D Czekam na następny, bo jestem ciekawa jak to się potoczy, tym bardziej, że przyjechała mama Ali :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Woo!
    Kompletnie mnie zszokowało jak margaret się pojawiła i... powiem ci..., że... im współczuję. Czekam na kontynuację pomysłu i myślałam, że wsadzisz trochę więcej meczu no ale to tylko taka moja osobista zachcianka ;) W sumie rozdział Supcio i wiesz co masz robić dalej...
    WENY ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Kochana, dziś jeszcze nie zdążyłam, ale ja muszę przeczytać całe to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  7. uuuu to się porobiło
    fajnie, że ten kontakt z Nathanem się urwał
    ciekawa jestem co wymyślisz dalej ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. [nadrabiam komentowanie]
    Jeny! Tak się przestraszyłam, gdy do ich szkoły przyszli policjanci! Na prawdę! Ale ogólnie to spoko :D
    Pa :)

    OdpowiedzUsuń