19.03.2014

#17 To jedynie kwestia czysto "techniczna".


- Co ty tu robisz?! - wykrzyknęłam.
Kobieta bez słowa złapała mnie za ramie i wyprowadziła z budynku. Zdążyłam jeszcze rzucić błagające spojrzenie Rayan'owi, za nim straciłam go i jego ojca z oczu. Margaret szła szybko przez parking i zatrzymała się przy ciemnym samochodzie.
- Wsiadaj - rozkazała i otworzyła sobie drzwi z przodu.
- Nie dzięki - warknęłam. - Przejdę się.
- Powiedziałam wsiadaj. Porozmawiamy sobie w domu. - Zajęła miejsce pasażera. Z ociąganiem usadowiłam się z tyłu i popatrzyłam na kierowcę.
- Cześć Alyss, dawno Cię nie widziałem - powiedział miło mężczyzna.
- Masz jakiś problem, Harry? - w odpowiedzi pokręcił głową. - To spadaj. - Założyłam ręce na piersi i więcej się nie odezwałam.
***
- Co ty sobie dziecko wyobrażasz?! - matka zatrzasnęła za Harrym drzwi i rzuciła swoją torbę obok walizki. - Wyjeżdżam, aby sobie wszystko poukładać. Aby zastanowić się jak odbudować naszą relację, a ty co?! Musisz być przeciwko mnie?!
- A co Cię to tak nagle wszystko zainteresowało? - przybrałam oskarżycielski ton.
- Nawet z tym nie zaczynaj - warknęła zdenerwowana kobieta. -Ciebie na okrągło trzeba pilnować.
- Nie mam pięciu lat - przewróciłam oczami.
- Ale jakbyś była wystarczająco dojrzała, nie wpakowałabyś się w takie gówno!
- Co tu się dzieje? - po schodach zbiegł Josh i staną między nami. - Kiedy wróciłaś? - to pytanie skierował do Margaret.
- Dopiero co przyjechałam - na widok syna rysy jej twarzy momentalnie złagodniały. - Mógłbyś nas zostawić same?
- Nie ma takiej potrzeby! - wyrzuciłam ręce do góry.
- Słucham? - matka się zdziwiła.
- Nie rozmawiam już z Tobą. - Weszłam na schody.
- Alysso, wracaj tutaj! - wykrzyknęła, gdy byłam już na górze.
Nic nie odpowiedziałam. Zatrzasnęłam za sobą drzwi i odłożyłam plecak na łóżko. Wyrzuciłam z niego wszystkie książki i zapakowałam kilka ubrań, bieliznę i kosmetyczkę. Wydobyłam z kieszonki jeansów telefon i napisałam sms-a.

Do Rayan:
Ojciec bardzo wściekły?

Już po nie całej minucie otrzymałam odpowiedź.

Od Rayan:
Nie jest tak źle. U Ciebie wszystko ok?

Napisałam do połowy pierwszy wyraz, gdy nagle drzwi od pokoju otworzyły się.
- Masz szlaban, aż do ukończenia szkoły. Wychodzisz rano na zajęcia i wracasz punktualnie. Żadnych imprez, znajomych. Nic.
- Oszalałaś? - wybałuszyłam na nią oczy. - Nie zrobisz ze mnie jakiegoś więźnia.
Zignorowała mój komentarz i ciągnęła dalej:
- Od dzisiaj wszystkie posiłki jemy razem w kuchni, przy stole. Dzielimy się również wszystkimi obowiązkami.
- Po co Ci to wszystko? - za jąkałam się.
- Odbudowujemy naszą dawną rodzinę - oznajmiła pewnie.
- Ona już nigdy nie będzie taka jak dawniej - zaprzeczyłam. Dopiero po chwili zrozumiałam o co jej konkretnie chodzi. - No tak. Zastępujesz ojca tym swoim Harrym.
- Już w przyszłym tygodniu się wprowadza - rozentuzjazmowała się.
- Wyjdź - warknęłam.
- Nie cieszysz się, że znów będziesz miała rodzinę? - zdziwiła się.
- Wyjdź z mojego pokoju.
Mierzyłyśmy się jeszcze chwilę wzrokiem i w końcu matka zamknęła za sobą drzwi. Wróciłam do telefonu i drżącymi palcami odpisałam Rayan'owi.

Do Rayan:
Nie. Możesz mnie przenocować?

Z nadzieją się podniosłam i zarzuciłam plecak na jedno ramie.

Od Rayan:
Nie da rady. Szlaban do końca tygodnia ;/

- Och - westchnęłam. - No trudno - powiedziałam pod nosem. Nic już nie dopisałam, tylko schowałam telefon do kieszonki.
Już chciałam wyjść na korytarz, ale się powstrzymałam. Przecież to oczywiste, że nie wyjdę drzwiami. Od razu mnie zauważy. Wyrwałam pospiesznie kartkę z zeszytu i chwyciłam długopis.

Smacznej WSPÓLNEJ kolacji.
                                                          
Rzuciłam papier na łóżko i otworzyłam okno. Wgramoliłam się na parapet i przykucnęłam na dachówkach. Zjechałam powoli na dół. Zawahałam się dopiero przed skokiem.
Zawsze był ze mną Ray i mnie łapał. Teraz nie mam pewności, czy się nie połamie. No cóż. Raz kozie śmierć.
Skoczyłam i wylądowałam na zgiętych nogach, opierając dłonie o ziemię. Podniosłam się i strzepałam brud z dłoni. Opuściłam podwórko i prędko ruszyłam przed siebie.
***
Ostatecznie wylądowałam u Emmy. Przyjaciółka bez wahania zgodziła się na przenocowanie. Rozsiadłyśmy się wygodnie u niej w pokoju na łóżku.
- I co masz zamiar dalej zrobić? - zapytała.
- Nie wiem. Postaram się coś wymyślić, aby nie widywać się z nią za często. - Wzruszyłam ramionami.
- Alyss, wiesz że to głupie?
- Wiem, ale co ja Ci poradzę na to, że my inaczej nie umiemy. Zrozum to. Ona chce zastąpić ojca tym swoim Harrym i odbudować rodzinę!
- To nie w porządku z jej strony, ale zauważ, że ona się stara.
- I przez to niszczy wszystko. - Warknęłam niezadowolona. - Nie da się już odbudować naszej rodziny. Nigdy nie będzie tak jak kiedyś - położyłam się na plecy i zakryłam twarz fioletową poduszką.
- I to Cię najbardziej boli.. - przez gruby materiał przebił się głos dziewczyny. - To, że straciłaś rodzinę. Że nie żyjesz tak jak inne nastolatki.
Emma miała rację. To było najgorsze. Ta świadomość, że moje życie nie będzie takie jak sobie wymarzyłam w dzieciństwie. Nie zaznam już ciepłej rodzinnej atmosfery. A kiedyś spotykałam ją codziennie. Gdy był tata. Gdy nie było kłótni, zdrad. Pamiętam jak jeszcze niedawno chodziłam do jednej z najlepszych szkół. Przynosiłam same dobre oceny. Nie znałam smaku alkoholu, papierosów, narkotyków, czy seksu. Te wszystkie pojęcia były mi obce. 
Odsunęłam twarz od poduszki i spojrzałam na Emme. Czułam słone łzy spływające mi po policzkach.
***
- Al...idź już spać - westchnęła przyjaciółka i opatuliła się szczelniej kołdrą.
- No, przepraszam - jęknęłam.
- Spoko - mruknęła w poduszkę.
Zerknęłam na zegarek: 2.34.Chwilę jeszcze leżałyśmy w ciszy, ale ja mając nadzieję, że Em nie śpi, przerwałam ją.
- Śpisz?
- Mhm...mhm...- rozleniwiony głos przyjaciółki.
- To się obudź - szturchnęłam ją.
Przekręciła się na plecy i spojrzała na mnie.
- Co jest?
- Nie jestem jakoś potwornie zmęczona - uśmiechnęłam się.
- Ale ja tak - powiedziała z wyrzutem.
- Przykro mi - wystawiłam jej język. - Co u Ciebie i Max'a?
- W porządku - kiwnęła głową.
- Tylko tyle?
Założyła ręce za głowę i intensywnie wpatrywała się w sufit. Wypuściła ze świstem powietrze z ust i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ostatnio prawie to zrobiliśmy.
- Co zrobiliście? - podparłam się na łokciach.
- No TO - specjalnie nałożyła nacisk na "to".
- TO, czyli co? - przedrzeźniałam ją.
- A idź ty - uderzyła mnie poduszką.
- No już, już - zaśmiałam się. - Dlaczego tylko prawie?
- Spanikowałam - przyznała się chicho.
Zarżałam i schowałam twarz w kołdrę, aby nie obudzić domowników.
- Jak to spanikowałaś? - wydusiłam, przez śmiech.
- No normalnie. Leżymy na jego łóżku i się całujemy. Jest miło i to nawet bardzo. W pewnym momencie jego ręka znalazła się w moich majtkach...A ja najnormalniej w świecie spanikowałam. - Ukryła twarz w dłoniach. - Idiotka ze mnie.
- Oj no już, spokojnie - pogłaskałam ją po plecach. - Do czegoś jeszcze doszło?
- Jeszcze zanim mu się wyrwałam, pozwoliłam mu na trochę więcej. I z początku cholernie mi się to podobało. A szczególnie gdy...
- Bez szczegółów! - Przerwałam, wiedząc co zaraz mi powie.
- Eh... - westchnęła.
- Nie przejmuj się. Teraz Twoje dziewictwo, to jedynie kwestia czysto "techniczna". Mogę iść o zakład, że zaraz to zmienicie.
***
 Następnego dnia po lekcjach poszłam do wychowawczyni. Jak zawsze znalazłam ją w sali od angielskiego, sprawdzającą zapewne kartkówki. Weszłam pewnie do pomieszczenia i twardo stanęłam przed jej biurkiem.
- Chciałam Panią prosić o...
- Może by tak Dzień dobry, dziecko? - podniosła wzrok znad papierów.
- Dzień dobry. Chciałam poprosić, aby znalazła mi Pani nowego korepetytora. Albo najlepiej gdyby Pani odpuściła mi z nauką po szkole.
- Skąd ta nagła zmiana? - zdjęła okulary z nosa.
- Nagły obrót spraw - wybrnęłam pośpiesznie.
- Nie wiem, Alysso - pokręciła głową. - Z tego co zauważyłam, Twoje oceny nadal nie są zadowalające.
- Mam teraz sporo problemów - przyznałam się. - Pewnie słyszała już Pani o tej sprawie z policją? - Kiwnęła głową, więc kontynuowałam. - Otrzymałam sto godzin prac społecznych. Mam także spore problemy w domu i te korepetycje są trochę...- urwałam.
- Uciążliwe? - powiedziała za mnie. - Dobrze. Nie musisz ich przyjmować, ale pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zacisnęłam za plecami dłoń w nadziei, że nie będzie to nic czasochłonnego.
- Zacznij się uczyć sama. Chce tu widzieć same dobre oceny. Zrozumiano? 
- Oczywiście. Dziękuję. - Skłamałam. Już to widzę jak się sama uczę w domu. - Do widzenia. - Ruszyłam do drzwi.
- Stone!
- Tak? - odwróciłam się.
- Powiadom proszę Nathana o zmianie planów.
- Jasne.
Wyszłam szybko z klasy i ruszyłam korytarzem, w stronę wyjścia. Zajrzałam do torby i zaczęłam szukać słuchawek do telefonu. Zagapiłam się i z impetem na kogoś wpadłam.
- Sorry - mruknęłam od niechcenia.
Co za dziwny zbieg okoliczności. 
- Nic się nie stało, Alyss - uśmiechnął się do mnie Nath. - Tak w ogóle to, cześć. - Przywitał się.
- Wychodzę właśnie od wychowawczyni. Z tymi korkami już załatwiłam - oznajmiłam.
- Mhm... No spoko - westchnął pod nosem.
- Em... To cześć - wycofałam się.
- Ej, Alyss - zatrzymał mnie chłopak.
- No? - podłączyłam słuchawki do telefonu.
- Tak łatwo sobie Ciebie, nie odpuszczę. - Powiedział z
rozbrajającym uśmiechem, puścił mi oczko i zniknął w jednej z klas. Był tak cholernie pewny siebie, że uwierzyłam mu. Przez chwilę nawet chciałam, aby sobie nie odpuszczał. Stałam tak chwilę osłupiała na środku korytarza i przetrawiałam usłyszane słowa. Potrząsnęłam energicznie głową, odsuwając od siebie myśli i wyszłam ze szkoły. 


Sieema! ;D
Przepraszam, że długo nie było rozdziały, ale szkoła mnie dobiła i nie miałam czasu spokojnie usiąść i napisać.
Dziękuję za każdy komentarz i liczę, że pod tym postem też się ich kilka pojawi.
(przepraszam za jakiekolwiek błędy)
Pozdraaaawiam! 


9 komentarzy:

  1. Ja chce akcje z Nathan'em! ProooszeeeeeeeĘ ;). Ten gif mi się bardzo podoba ;). Teraz o rozdziale:
    1) ale nakazy! Jak Al wytrzyma z margaret, to tego sobie nie wyobrażam
    2) zwierzenia Emmy mnie poprostu dobłly psychicznie xd
    3) a Nat... no jestem happy!

    OdpowiedzUsuń
  2. jej *-*
    Kiedy będzie się coś działo z Nathanem w roli głównej? Już się nie mogę doczekać :D
    Ogólnie masakra w życiu Al, ale mam nadzieje, że wszystko się naprostuje :)
    Weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. CUDNYYY ! *.* Weny + zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej boskie ;)
    I ta ostatnia wypowiedź Natha super ;)
    Weny i do nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. uha ha nieźle się porobiła, ta cała "mamusia" mnie irytuje, szkoda, że tylko jej zależy na odświeżeniu dawnej atmosfery, mogła by się zapytać co sądzą o tym, a nie z grubej rury, cóż za suuucz
    i ten zadziorny Nathan, ula la
    do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. o kurdełkę jaki genialny rozdział !

    pop orstu jestem zafascynowana lekkoscia Twojego pisania. To wszystko jest takie sensowne, ze skladnia i takie przyjemne do czytania ze chce sie wiecej i wiecej !!
    nie moglam oderwac sie od czytania i szczerze mowiac smutłam jak zobaczylam ze koniec juz.
    rety rety FANTASTYCZNIE !!!

    i wszystko jest idealne !
    w zwiazku z tym, ze ostatnio szukam niepowtarzalnych, ciekawych i przyjemnych blogow do swojej zakladki na blogu "ME GUSTA", mam nadzieje ze nie masz nic przeciwko, jesli Twoj blog zagosci w tej zakladce ? ;)

    jeszcze raz musze to napisac; CUDOWNIE !!!

    Ściskam mocniasto ! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zapomnialam dodac ze rozmowa przed zasnieciem Alysso z Emmą o sprawie czysto "technicznej" wywołała u mnie fale smiechu xD. hahahhahaha super to przedstawilas :D!

      Usuń
  7. Haha fajnie napisałaś :D
    Czytam twoje opowiadanie nadal, nie martw się.
    Trochę szkoda mi Alyss na początku, ale jak zawsze jest super :)
    No... Nie ma więcej słów by opisać twoje dzieło *,*
    I nie przesadzam! Masz 'dar' pisania rozdziałów słońce ;)
    Miłego wieczoru i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. dlaczego gość na zdjęciu (Nathan) wygląda dokładnie jak mój kuzyn tylko inna fryzura? :o

    OdpowiedzUsuń