31.03.2014

#20 Bo mi na Tobie zależy.


Gdy doszłam na osiedle, w którym znajduje się dom Emmy było grubo po osiemnastej. Stanęłam przed drzwiami i specjalnie odłożyłam torbę za ścianę, aby nie była widoczna. Jeżeli przyjaciółka byłaby zajęta, nie chce jej się wpraszać. A znając ją to gdyby zobaczyła bagaż to wciągnęłaby mnie do środka i jeszcze pozwoliła zamieszkać. 
Zapukałam w brązowe drzwi i zaczekałam chwilę. Miałam nadzieję, że otworzy mi dziewczyna, ale tak się nie stało.
- Cześć, Alyss - uśmiechnął się miło tata przyjaciółki.
- Dzień dobry, Panie Stanley - odwzajemniłam uśmiech. - Czy jest Emma?
- Spóźniałaś się jakieś 20 minut - zerknął na zegarek, umieszczony na jego nadgarstku. - Przyszedł po nią Max z jeszcze jakimś chłopcem. Chyba miał na imię Eddie.
- Och - wyrwał się z mojego gardła cichy jęk. - No nic. - Uśmiechnęłam się. - W takim razie - do widzenia.
- Przekażę, że byłaś - oznajmił mężczyzna.
- Nie. Proszę nie mówić, że przyszłam - zaprzeczyłam.
Mężczyzna skinął głową, a ja wzięłam torbę, przewiesiłam ją przez ramie i wyszłam z osiedla.
***
Kolejny już raz zapukałam do drzwi domu numer 11. Wiedziałam, że i tak tu też się nie uda, z powody ojca Ray'a, ale nie zaszkodzi spróbować. Otworzyła mi uśmiechnięta siostra chłopaka - Olivia.
- O, cześć - zawołała wesoło.
- Hej, Olivia - kiwnęłam głową. - Jest Ray?
- Jest. Zaczekaj, to go zawołam - oznajmiła i już jej nie było.
Drzwi zostawiła niedomknięte, więc słyszałam wszystko dokładnie.
- Rayan, Alyss przyszła - odezwała się Olivia.
- Cholera - stęknął. - Powiedz jej, że mnie nie ma - odezwał się znów po chwili.
- Przecież jesteś - zaprotestowała dziewczyna.
- Ale zajęty tak?! - warknął niegrzecznie. Dalej można było usłyszeć głośne trzaśnięcie drzwi i odgłos dziewczyny zbiegającej po schodach. Pojawiła się w drzwiach, lecz już nie była tak uśmiechnięta. Miała zaczerwienione policzki i szyję. Tak jakby zobaczyła coś niedozwolonego i się mocno zawstydziła.
- Nie ma go - pokręciła głową.
- Wiem, że jest - prychnęłam. - Czym tak zajęty? - zaskoczyłam ją.
- Przykro mi, Al - westchnęła.
- Nie ważne - przełknęłam głośno ślinę. - A jak tata się czuje?
- Tata? - popatrzyła na mnie ze zmarszczonymi brwiami. - Tata, trzyma się lepiej niż kiedykolwiek. Już od dłuższego czasu nie ma z nim problemów.
- Na prawdę? - zdziwiłam się.
- No tak - uśmiechnęła się.
- Okej. Dzięki Olivia. - Pożegnałam się. 
- Alyss, wszystko dobrze? Tak spokojnie przyjęłaś to o Rayan'ie.
- Jest dobrze - wycedziłam przez zęby, oszukując ją.
Odechciało mi się dalej próbować. Poszłam przed siebie, pozwalając nogom prowadzić.
Emma dalej coś ukrywa z Eddiem. Tylko teraz dołączył do nich Max. Rayan kłamie jakby nigdy nic. Pewnie wczoraj też nie siedział z "chorym" tatą, tylko się szlajał nie wiadomo gdzie. To śmieszne. Wybyłam z domu, przyjaciele robią coś za moimi plecami, chłopak mnie okłamuje. Wszystko obraca się przeciwko mnie.
Nagle poczułam wibracje na udzie, więc wyłowiłam telefon z kieszonki i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
- Tak?
- O matko! Alyss! - wykrzyknęła mi do ucha dziewczyna. - Gdzie ty jesteś?
- Aktualnie na chodniku - bąknęłam.
- Przestań sobie żartować! Dzwonił Twój brat i pytał czy przyszłaś do mnie. A potem tata powiedział, że byłaś. 
- Byłam. Ale to już nie ważne.
- Nie ważne?! Czyś ty oszalała?! 
- Uspokój się. - Poprawiłam torbę na ramieniu.
- Proszę powiedz, że Rayan Cie przenocuje - powiedziała, a nawet poprosiła.
- Ray jest zajęty swoim życiem. Po co mu jeszcze na głowie jakaś głupia dziewczyna? - zapytałam sarkastycznie i ruszyłam dalej przed siebie.
- Co ty gadasz? - zdziwiła się Emma.
- To co słyszysz - wzruszyłam ramionami, choć ona nie mogła tego zobaczyć.
- Co się wydarzyło między wami?
- W tym rzecz, że nic. Poszłam do niego, a on kazał Olivii kłamać, że go nie ma. - Wytłumaczyłam. - Był czymś bardzo zajęty.
- Porozmawiam z nim - stwierdziła.
- Emma odpuść - westchnęłam, ale dziewczyna się rozłączyła.
Aby więcej nie być nękana przez nadopiekuńcze telefony, wyłączyłam urządzenie i schowałam do kieszeni. 
***
Usiadłam po turecku na skraju drewnianego pomostu i wbiłam wzrok w taflę wody. Już dawno zapadł zmrok, a ja ostatecznie wylądowałam na cichej polanie. Nie wiedziałam gdzie pójść, a to miejsce jako jedno z nielicznych wydawało się idealne.
Tak dużo myśli kłębiło mi się w głowie, a ja starałam się je wszystkie odpychać. Nie analizować zdarzeń. Nie rozpamiętywać ich. Po prostu się wyłączyć. Wyciszyć.
Odetchnęłam zimnym i rześkim powietrzem. Sięgnęłam do torby i wyjęłam paczkę papierosów, które na szczęście udało się zabrać z domu. Odpaliłam jednego i powoli wypuściłam dym z ust. Od razu lepiej. 
Ciekawe czy ktoś oprócz Emmy się martwi. Czy ktokolwiek mnie szuka, albo wydzwania. Ciekawość wygrała, więc włączyłam telefon. 3 nieodebrane połączenia i 2 sms'y. Och, to się postarali. Odłożyłam urządzenie na podest, tylko po to aby za chwilę znów wziąć je do ręki. Telefon wibrował, co oznaczało, że ktoś dzwoni. Dla mojego zdziwienia na wyświetlaczu wyświetlił się rozmówca: Nathan
Natychmiastowo odrzuciłam połączenie. Jeszcze brakowało mi jego trucia.
- Rozumiem, że od natrętnego chłopaka odrzucisz - rozbrzmiał głos za moimi plecami. - Ale od przyjaciółki byś odebrała. Dziewczyna jest tak zdenerwowana, że zaraz zadzwoni na policję.
Nath - szepnęłam do siebie w myślach.
- Niepotrzebnie - wzruszyłam ramionami.
Chłopak zajął miejsce obok mnie i przyjrzał mi się podejrzliwie.
- Chyba jednak potrzebnie - pokręcił głową. - Nie wyglądasz za dobrze.
- Ale czuję się świetnie - zaciągnęłam się papierosem. - Matka pozbyła się mnie z domu, przyjaciele ukrywają coś za moimi plecami, a chłopak kłamie w żywe oczy. Nie ma co - zaśmiałam się. - Tak w ogóle, po co ja Ci to mówię?
- Bo potrzebujesz kogoś do rozmowy. - Oznajmił pewnie.
- Skąd wiedziałeś, że tu będę? - zmieniłam niewygodny dla mnie temat.
- Aż się zdziwiłem jak Emma do mnie zadzwoniła. Pytała się czy może jesteś u mnie. Śmieszny pomysł co?
- Bardzo - mruknęłam. Szczerze mówiąc to po mojej głowie przebiegła myśl, aby pójść do Nathana.
- A gdy potem pytała gdzie mogłaś pójść, to miejsce pierwsze wpadło mi do głowy. I miałem racje.
- Jasnowidz z Ciebie - bąknęłam.
- Co zamierzasz? - spojrzał na mnie.
- Nic. - Wzruszyłam ramionami. - Sama nie wiem.
Wyrzuciłam spalonego peta gdzieś w trawę. Z głębokim westchnieniem położyłam się do tyłu na deski i wlepiłam spojrzenie w gwieździste niebo. Nathan jak na zawołanie również się położył, a jego dłoń znalazła się dosyć blisko mojej. Pospiesznie zabrałam rękę i położyłam ją na brzuchu.
- Pójdziesz do Rayan'a? - zapytał cicho chłopak.
- Nie. - Odparłam sucho.
- Dlaczego? - przekręcił głowę w moją stronę.
- Tak po prostu. Przestaniesz w końcu zadawać pytania? - zirytowałam się.
- Do Emmy nie chcesz iść, do Rayan'a też. W takim razie gdzie ty przenocujesz...- zmierzyłam go groźnym wzrokiem. - Przecież, to nie jest pytanie! - uniósł ręce w geście obrony. - Ja tylko głośno myślę i analizuję.
- To przestań - warknęłam.
Przez następne dziesięć, może piętnaście minut między nami panowała cisza. Do głowy przyszła mi myśl, że może to ja wszystko za bardzo wyolbrzymiam. Znajomi mają swoje sprawy. OK. Nic mi do tego. Rayan jest zajęty i nie może zejść... Też fajnie. Nie chcą abym była "wtajemniczona" rozumiem. Po prostu nie będę się więcej wtrącać. Zawsze możemy zacząć się unikać.
- Jeżeli chcesz możesz przenocować u mnie w domu - oznajmił nagle Nathan. - Mamy kilka wolnych sypialni.
- Nie dzięki. Spasuję. 
- W czym problem? - podparł się na łokciach.
- W niczym. Po prostu nie chce - ucięłam.
- Czyli wolisz spędzić noc na śmierdzącej łące, zamiast przyjąć ode mnie pomoc?
- Nie rób mi łaski. - Zdenerwowałam się. - Poradzę sobie, tak?!
- Właśnie widzę jak sobie radzisz! - Wykrzyknął, a jego głos poniósł się po błoniach. - Ledwo się trzymasz. Jesteś bliska załamania, do cholery jasnej! 
- Zamknij się! Nic nie wiesz. Nie wiesz jak ja się czuję, więc siedź cicho, albo spadaj.
- Alyss, ty potrzebujesz pomocy! Potrzebujesz z kimś porozmawiać - złapał mnie za rękę.
- Nie mów mi czego potrzebuję, a czego nie! - wyrwałam rękę z żelaznego uścisku. - Nie potrzebnie tu przylazłeś - warknęłam. - Nie widzisz, że jest świetnie?! 
Chłopak wkurzony wstał i spojrzał na mnie z góry.
- Nikt Ci tu łaski nie robi. Ja chcę tylko pomóc. - Odwrócił się i zaczął iść przez łąkę.
- Dlaczego? - krzyknęłam za nim.
- Co dlaczego? - zatrzymał się, ale nie odwrócił.
- Dlaczego chcesz mi pomóc?
- Bo mi na Tobie zależy - oznajmił i zniknął w ciemnościach.
***
Zeskoczyłam bramy i rozejrzałam się po okolicy. Sięgnęłam po torbę, która zaczynała powoli mnie denerwować i odlepiłam mokre kosmyki włosów od twarzy. Jak na nieszczęście gdy jeszcze byłam na łące zaczął siąpić nieprzyjemny, zimny deszcz. A ja jak głupia siedziałam na mokrych deskach i gapiłam się na koła rozchodzące się po tafli wody. Dopiero gdy poczułam nieprzyjemne zimno w kościach, a dreszcze ogarnęły moje ciało, zebrałam się do kupy i opuściłam "schronienie". Moje ubrania przylepiały mi się do twarzy, a włosy całkowicie oklapły.
Szłam w dobrze znanym mi kierunku, a po mojej głowie wciąż krążyły słowa Nathana. "Bo mi na Tobie zależy". Z mocno drżącym sercem zapukałam do ogromnych drzwi frontowych, mając nadzieję, że może mój wygląd nie jest tak przerażający. Mówiąc szczerze czułam się jak bezdomny, który chodzi od domu do domu i prosi o jedzenie. 
Drzwi otworzyły się i stanął w nich brunet.
- Jezu, Alyss - westchnął.
- Masz rację. Potrzebuje pomocy - przyznałam. Wyminęłam go i weszłam do przestronnego holu.
- Jesteś cała mokra - zjechał mnie wzrokiem od góry, do dołu.
- Pada - wzruszyłam ramionami. - Kurde, zachlapie Ci całą podłogę.
- To nic - machnął ręką. - Stefania i tak jutro przychodzi.
- Stefania? - uniosłam brew.
- Tak jakby gosposia - wyjaśnił. - Dobra chodź, bo będziesz chora - ujął mnie delikatnie za rękę i pociągnął w głąb korytarza. - Najwygodniej będzie jak od razu pójdziesz do łazienki. - Zatrzymaliśmy się przed białymi drzwiami, które chłopak otworzył. Moim oczom ukazała się ogromna łazienka, z wanną, prysznicem, toaletą, wielkim lustrem i różnymi takimi bajerami. - Przyszykuję Ci sypialnię.
- Nie, Nath. - Pokręciłam głową. - Przyszłam do Ciebie bo miałam nadzieję, że...że...- zacięłam się.
- Że ze mną porozmawiasz - powiedział za mnie chłopak. - Ale ja nie pozwolę Ci pozostać w takim stanie. Proszę - wskazał ręką na łazienkę - weź prysznic, kąpiel, czy co tam potrzebujesz. Doprowadź się do porządku, a ja wszystko przygotuję.
- Nie powinnam. Prawie się nie znamy, a ja...- położył mi palec na ustach, czym mnie uciszył.
- Pozwól mi sobie pomóc - szepnął i popchnął mnie lekko w głąb pomieszczenia.
Nie zdążyłam nawet zareagować przecząco, ponieważ zamknął za mną drzwi i dalej usłyszałam kroki, oddalające się od łazienki. A przecież nie pobiegnę za nim. Jeszcze jego matka mnie zobaczy i na zawał zejdzie.
Odłożyłam torbę na podłogę, ale był to zły pomysł, bo po króciutkiej chwili na płytkach była już spora kałuża. Więc żeby nie zalać doszczętnie pomieszczenia umieściłam bagaż w wannie.
Odkleiłam od siebie ubrania i zdjęłam je. Na ścianie znajdował się duży kaloryfer więc rozwiesiłam rzeczy. Zerkając w lustro coraz bardziej się załamywałam, więc weszłam pod prysznic i pozwoliłam ciepłej wodzie rozgrzać moje ciało. Zajęło to dłuższą chwilkę, ale ostatecznie umyłam się pierwszym lepszym żelem, a włosy szamponem. Wyszłam z kabiny, wytarłam się i luźno owinęłam ręcznikiem. Otworzyłam torbę i zaczęłam wyciągać z niej ubrania. Wszystko bez wyjątku, było przesiąknięte wodą.
Zaklęłam pod nosem i uchyliłam drzwi. Wyjrzałam na korytarz, ale nigdzie nie było widać chłopaka. Opuściłam bezpieczne "terytorium" jakim była łazienka i zajrzałam do jego pokoju. Pusto. Odwróciłam się i z impetem uderzyłam w umięśnioną klatkę piersiową Nathana. Upadałbym do tyłu, lecz chłopak pewnie złapał mnie w talii. 
- Przepraszam - bąknęłam i poprawiłam osuwający się materiał z mojego ciała.
- Szukałaś mnie? - udał, że nie widzi mojego okrycia. - Byłem w pokoju po prawo od łazienki.
- Nie wiedziałam - odsunęłam się od niego. - Wiem, że już dużo dla mnie zrobiłeś, ale czy mógłbyś mi dać coś do przebrania? - zapytałam niepewnie. - Moja torba, jak jej zawartość są mokre. 
- Nie ma sprawy - pokiwał ochoczo głową i wszedł do pokoju. Chwilę pobuszował w szafie i gdy wrócił, wręczył mi dresy i koszulkę. - Może być?
- Idealnie - przytaknęłam. - Wiem, że to trochę nietypowe pytanie, ale czy dałbyś mi też swoje bokserki? Mówiąc, że wszystko jest mokre, mam również na myśli bieliznę.
- Och, jasne - znów wrócił do pokoju. Oparłam się o ścianę i zawiązałam mocniej ręcznik. - Czerwone?
- Obojętnie - uśmiechnęłam się pod nosem. - Tylko niech będą na wąskiej gumce, aby mi nie spadały.
- Chwila - pogrzebał jeszcze trochę w szufladzie i następnie wręczył mi ciemne bokserki.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się szczerze i wróciłam do łazienki.
Ubrałam się w o wiele za duże ubrania, ale przynajmniej czułam się pewniej. Zazwyczaj nie krępuję się przy chłopakach, ale dziś przy Nathanie czułam się bardzo nieswojo. Rozczesałam włosy, które już zdążyły zostawić mokre ślady na szarej koszulce. Zmyłam resztki rozmazanego makijażu i pożałowałam, ze nie wzięłam z domu szczoteczki do zębów.
Nagle ktoś zapukał do drzwi i je lekko uchylił. Ujrzałam ciemną czuprynę chłopaka.
- Alyss, daj tą torbę to rozwiesimy te mokre rzeczy.
- Nie sądzę, że masz aż tyle kaloryferów w domu - zaśmiałam się gorzko.
- Nie, ale na dole mam pralnię, a tuż obok suszarnię - oświecił mnie. - Bierz rzeczy i chodź - machnął ręką i schował głowę.
Wzięłam torbę i rzeczy z kaloryfera, i razem z Nathanem zeszłam na dół. Suszarnia jak można się łatwo domyślić, była bardzo duża i nowoczesna.
- Na końcu wszystko zawsze szybciej wysycha - uśmiechnął się. 
Przeszliśmy na koniec pomieszczenia. Wysypałam ubrania do specjalnej miski i nic już nie mówiąc wzięłam się za wieszanie. - Możemy tę chwilę wykorzystać, jako początek naszej rozmowy - zaproponował.
- Ale nie musimy - powiedziałam słodko.
- Oj musimy, musimy - pokręcił głową. 
- Rano zniknę i posprzątam po sobie - oznajmiłam.
- Nie wygłupiaj się. Sobota w końcu. Na spokojnie się wyśpij. 
- I tak by się to nie udało - westchnęłam i spojrzałam uważnie na Nathana, ponieważ wybuchną śmiechem, co nijak pasowało do całej sytuacji.
- Przepraszam - złapał się za brzuch. - Mam po prostu w dłoni Twoje majtki i...- znów wybuchnął śmiechem, co nie pozwoliło mu dokończyć.
Wyrwałam figi z jego ręki i bez zbędnych ceregieli powiesiłam je na sznurku.
- Przezabawne - bąknęłam.
- No sorry - uspokoił się. - Pierwszy raz jak widziałem Cię w samej bieliźnie, to miałaś te majtki.
- Na wspomnienia Ci się wzięło - prychnęłam.
Rozwiesiliśmy wszystko i wróciliśmy na górę.
- Bardzo jesteś zmęczona? - Nathan spojrzał na mnie uważnie.
- Nie - pokręciłam głową. - Coś czuję, że i tak nie zasnę.
- Zaśniesz, zaśniesz - powiedział pewnie. - Idź do pokoju, który Ci naszykowałem, a ja zaraz przyjdę.

* Piosenka, którą katowałam, pisząc rozdział. Wprowadzała mnie w odpowiedni klimacik.


Hej słońca! ;3

Miał być w poniedziałek i oto jest!
Rozdział miał być o wiele dłuższy, ale doszłam do wniosku, że nie chce aby wszystko działo się w #20. Dlatego też tak niespodziewanie urwane. Ale zapewniam, że kontynuacja, pojawi się bardzo szybko.

Były różne domyślenia co do tego gdzie Alyss przenocuje. Tak szczerze to ja sama dłuższy czas nie wiedziałam. W końcu stwierdziłam, że to opowiadanie potrzebuje mocniejszej akcji z Nathanem i oto jest! 

Co wy o tym sądzicie? 

Od dzisiaj jestem starsza o rok, ale nie zdradzam wam ile mam latek. Ta starość mnie dobija. XD  

(przepraszam za jakiekolwiek błędy)
Do następnego! ;)


10 komentarzy:

  1. Na początku wszystkiego najlepszego, spełnienia najskrytszych marzeń i duużo weny :*

    Rozdział świetny, a Nathan jak zwykle pomocny, a to się ceni :D
    Pomalutku i zdobędzie serce Alyss . :)
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam
    S.

    OdpowiedzUsuń
  2. 100 lat !! ;) ja tez jestem od dzis o rok starsza , straszne to jest ;/ ale coz ;*
    niebkomentowalam dawno bo matura sie zbliza i nawet nie mam jak , ale uwielbiam ten blog ;* weny kocie aaaa i nie katuj juz tak tej biednej Al ;* buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego! :*
    Zapraszam do siebie. Dopiero zaczynam ale mam wielkiego powera. Blog będzie o The Wanted ale nie jako zespole.
    nathan-fanfiction.blogspot.com :*

    Oj Alyss, Alyss. Czuję że zaczyna się już akcja z Nathanem! :D
    Życzę duuuuuzo weny! ;3


    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego :D spełnienia wszystkich marzeń i dużo, dużo weny :*
    Co do rozdziału to bardzo, bardzo mi się podoba :D Tak się domyślałam, że w końcu trafi na Nathana xd Bardzo fajnie wszystko opisałaś, co powodowało, że chętnie się ten rozdział czytało :D dobra ja mykam, bo jest 6.59 i musze zaraś iść na praktyki, weny i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana przepraszam, że spóźnione, ale Wszystkiego Najlepszego !!! <3
    A co do rozdziału, to jest wspaniały. Nathan jest taki słodki, a ten fragment z majtkami był świetny. Nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo Cię przepraszam, ale wczoraj mój blogger się zawiesił i nie pokazywał nowych rozdziałów. Po 23 ciągle klikając 'strona główna' i odświeżając stronę się zawiesił. Po prostu nie pojawił mi się nowy rozdział, i dałam spokój. Tak więc... STO LAT KOCHANA ;*
    Żebyś miała dużo weeeeeeny, szczęścia i... Ehhh ale to są oklepane życzenia xd
    Niech się spełnią twoje marzenia itd.

    Dobra, koniec tych słodkości.
    Zgadłam! Zgadłam! Zgadłam! Jeeeeej! Wiedziałam, że pójdzie do Nathana @.@
    Taaaaak. Ja też przewiduję przyszłość! W ogóle świetnie dobrałaś piosenkę. Jest bardzo nastrojowa i... Jest fajna.

    Ciekawe co robi TAK BARDZO ZAJĘTEGO, że nie ma chwili dla biednej Al.
    Ja chyba się domyślam, ale i tak nie wiem, bo mam trzy opcje. Ale ci ich nie zdradzę.
    No, to chyba na tyle. Jeszcze raz wszystkiego dobrego i do następnego!

    Pa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego najlepszego ;) Byś napisała jeszcze 100 rozdziałów ;*
      Obstawiam, że Rayan ją zdradza. A Nathan taki pomocny

      Usuń
  7. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !
    Noc u Natha zawsze spoko :)
    No i nareszcie będą mieli okazję się bliżej spotkać :)
    Jak ja kocham ten jej charakterek :P
    Weny Kochana i do nn *_*

    OdpowiedzUsuń
  8. Ray'an ją zdradza! Ja jestem tego pewna na 100-we ;*Nathan jest świetnym gościem i cieszę się, że Alyss u niego jest :) Rozdział świetny i chce zobaczyć co się stanie dalej. Trapi mnie jeszcze sprawa Emmy i Edie'go. ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Miśku mój ! Masz urodzinki ?! W zasadzie to miałaś przedwczoraj ... grr ! Czemu ja nie wiedziałam, że przedwczoraj dodałaś ? Jestem zła na siebie.
    Miśku najlepszego, spełnienia najskrytszych marzeń, zdrówka, szczęścia, duuuuużo miłości, otaczaj się wspaniałymi ludźmi, nigdy nie bądź samotna, a jak się tak poczujesz to wiesz z kim się skontaktować, każda z nas poświęci ci chwilkę czasu. Wygrania w totka i fantastycznej wyprawy na wakacjach, wiesz jakieś ciepłe kraje, może ? ;P Z funduszy z wygranej, rzecz jasna, której ci bardzo życzę. I nie wstydź się wieku, to tylko liczba. Znam bloggerki w wieku podstawówki, jak i te w wieku studenckim, a nawet jak nie jesteś w żadnym przedziale to czego ty się przejmujesz ? Kochamy cię taką jaką jesteś <3

    rozdział był wspaniały, po prostu genialny, akurat przed chwilą oglądałam filmik, który podał Nathan na twitterze i oczywiście się popłakałam ze wzruszenia i jeszcze tutaj Nathan taki czuły, pomocny i ogólnie taki cool ;) no się rozczulam tego wieczora coś : P
    dawaj szybko nexta solenizantko nasza


    To do następnego :) ¦

    ps. jaka to piosenka wprawiła cię w odpowiedni klimat ?

    OdpowiedzUsuń