16.04.2014

#24 Zmasakrowałeś mi biustonosz.


Łódka mocno się zachybotała. Musiałam złapać się mocno za brzuch i dla bezpieczeństwa wychylić za burtę. Nie chciałam aby lśniący pokład był cały w moich wymiocinach. Zamknęłam oczy czując orzeźwiającą bryzę na twarzy, szyi, ramionach. Statek znów się przechylił, więc tym razem schowałam się, aby przypadkiem nie wypaść. 
- Długo będziesz uciekać? - usłyszałam za sobą cichy szept. Odwróciłam się lecz nikt za mną nie stał. Nadal sama dryfowałam po rozległych wodach oceanicznych. 
- Uciekać przed czym? - wychrypiałam.
Nie otrzymałam odpowiedzi. Przez dłuższy czas słyszałam jedynie fale obijające się o łódkę. Nagle poczułam mocne szarpnięcie i nawet nie zdążyłam zareagować. Łajba przewróciła się, pchana mocnym i porywistym wiatrem, a ja wpadłam do wody. Nie mogłam nawet utrzymać się na powierzchni. Opadałam na dno. Woda coraz bardziej zalewała mi płuca. Zamknęłam oczy. Czułam jedynie jak spadam w nieznaną pustkę. Pochłonęła mnie zimna i czarna otchłań.

Otworzyłam oczy i gwałtownie uniosłam się. Łóżko pod moim nagłym ruchem, zachlupotało i zafalowało. Prędko zsunęłam się z niego i usiadłam na podłodze. Nadal byłam w swoich ubraniach, ale nie miałam trampek. Nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Najwyraźniej Nathan przydźwigał mnie na swoje łóżko. Rozejrzałam się po pokoju. A sam zasnął na ogromnej poduszce. Był zwinięty w kłębek. Jego misternie ułożona fryzura trochę się zmierzwiła. Twarz miał spokojną, jak u dziecka. Podsunęłam się na podłodze do niego i potrząsnęłam lekko jego ramieniem. Widać nie miał mocnego snu, ponieważ od razu otworzył oczy i wbił zaspane spojrzenie we mnie.
- Wszystko w porządku? - przetarł powieki. - Która godzina?
Zerknęłam na cyfrowy zegarek, stojący na szafce nocnej.
- 2.48 - mruknęłam. - Sorry, że Cię budzę, ale idź się połóż do łóżka.
- Ty tam śpisz. Znaczy się - spałaś. 
- Właśnie, spałam - odsunęłam się kawałek i podciągnęłam kolana do siebie, obejmując je rękami. - Już nie śpię.
- Coś się stało?
- Brak przyzwyczajenia, do łóżka wodnego.
- Nieźle faluje, co? - widać, że już całkiem się rozbudził. - Chodź pościelę Ci, w którejś z sypialni.
- Już i tak nie zasnę - westchnęłam i oparłam się plecami i szafkę.
- Widać, że jesteś zmęczona - poprawił się, najwyraźniej zdrętwiały. 
- Rzadko co mam koszary. Ale jak już, to potem nie mam co liczyć na odpoczynek - wzruszyłam ramionami.
- Miałaś koszmar? Aż takie okropne jest to łóżko?
- Kojarzy się z wodą i falami. W końcu jest wodne - zakpiłam sama z siebie. - Nie umiem pływać, stąd mój lęk.
- Tylko dlatego miałaś koszmar? Bo nie umiesz pływać? - zdziwił się.
- Tak - mruknęłam. Przecież nie mogę powiedzieć mu wszystkiego. 
- Jesteś głodna?
- Nie - potrząsnęłam głową.
Zapadła chwila niezręcznej ciszy, którą jak zwykle przerwałam ja;
- Chce to zrobić teraz.
- Słucham? - wyrwał się z zamyślenia.
- Chce teraz, w tej chwili wyjechać - dźwignęłam się z podłogi.
- Mówiłem Ci, że teraz nie możemy... Znaczy ja nie mogę - westchnął.
- Ale ja tak.
- Sama chciałaś, abym uciekł z Tobą.
- Nie pomyślałam, że będziesz aż tak bardzo wszystko opóźniał - burknęłam. - Mogłabym być już w pociągu, czy busie i jechać jak najdalej od tego miejsca.
- Chcesz się tłuc pociągiem, albo busem? 
- A czym innym? Samolotu na wyłączność nie posiadam.
- Ale ja mam samochód. 

***
- A po co wam te torby? - rozległ się za nami, dziewczęcy głos. 
Obydwoje się odwróciliśmy, a ja poczułam się jakbym została przyłapana na gorącym uczynku. A przecież nic nie zdążyliśmy jeszcze zrobić.
- O, cześć Jess - odezwał się przyjaźnie Nathan do blondynki, stojącej na jednym z górnych stopni schodów. Dzieliło nas jedynie te kilkanaście schodków. - My idziemy do szkoły - powiedział zgodnie z prawdą, nie odpowiadając do końca na zadane pytanie.
- Co wy macie za lekcje w tym liceum, że musicie tachać takie bagaże? - uniosła brew, mało przekonana.
- No ten... - chłopak podrapał się po głowie - takie tam... no... - Jąkał się.
- Tak szczerze to są moje torby - wtrąciłam.
Jessica zmierzyła mnie ostrym spojrzeniem.
- Skoro Twoje, to czemu mój brat je nosi, a nie ty? - warknęła.
- Jess, zachowuj się - upomniał ją chłopak.
- On nie jest Twoim tragarzem - cmoknęła z irytacją.
- A ty nie jesteś jego matką, że musisz wtykać nos tam gdzie nie trzeba - uśmiechnęłam się ironicznie. 
- Ale jestem jego siostrą - odpowiedziała mi tym samym.
- Młodszą prawda? Chodzisz jeszcze do gimnazjum. Mimo tego powinnaś wiedzieć co to znaczy kultura.
- Jess zjeżdżaj - mruknął Nathan.
- Trzymasz jej stronę? - oburzyła się.
Nie dostała odpowiedzi. Nathan zbiegł po schodach, a ja bezczelnie uśmiechając się do blondynki przez ramię, poszłam w jego ślady. 
Po wyjściu z domu, wsiedliśmy do ciemnego samochodu. Nieco spięty i rozproszony chłopak wyjechał z dużego podjazdu. W ciszy, którą nawet nie zagłuszało radio dojechaliśmy pod szkołę. 
Opuściłam pojazd i ruszyłam przez plac do drzwi.
- Po lekcjach, czekam na parkingu - usłyszałam westchnięcie za sobą, ale się nie odwróciłam. 
Weszłam do szkoły i po zatrzymaniu się pod odpowiednią salą, dopadłam Emmę, która rozmawiała z rudowłosą dziewczyną, o nieznanym dla mnie imieniu.
- Siema.
- Alyss! - pisnęła na mój widok i rzuciła mi się na szyję. - Jak się czujesz? Wszystko w porządku? Matko nawet nie wiesz jak się martwiłam. Wydzwaniałam do Ciebie jak najęta, ale ciągle tylko poczta głosowa - zaczęła paplać.
- Miałam wyłączony telefon - wzruszyłam ramionami. 
- Jak zawsze, ale nie ważne. - Machnęła ręką. - Gdzie wczoraj tak nagle uciekłaś?
- Poszłam porozmawiać z Rayan'em.
- I co? Powiedział Ci prawdę? - dopytywała.
- Tą, że jest męską dziwką? - uśmiechnęłam się, co nijak pasowało do tematu rozmowy. - Tak. Przeleciał tamtą laskę, tak samo jak i Sam. No i mogę się domyślić, że jeszcze kilka innych.
- Och... - westchnęła. - Tak mi przykro.
- To niech nie będzie. To nie Ciebie zdradzał - odwróciłam się i weszłam do klasy. 
Na dwóch ostatnich ławkach od ściany rozsiadła się grupka głośno gadających chłopaków. Oczywiście. Musieli zająć i moją ławkę. Przecież w klasie oprócz tych dwudziestu pozostałych, nie ma żadnej innej.
Stanęłam za plecami jednego z kolesi, ale żaden nie zwracał na mnie uwagi. 
- Ej, Ray a jak to jest przelecieć dwie dziewczyny jednej nocy? - zapytał bodajże Eddie. Nawet nie zauważyłam, że w centrum "zebrania" siedział zadowolony Rayan.
- Nie wiem - parsknął. - Jeszcze nie zdążyłem spróbować. Ale za to wiem, jak rozpiąć stanik zębami - wyszczerzył się.
Kiedyś spłonęłabym rumieńcem. Własnie kiedyś. W tamtym momencie nadal stałam niewzruszona i czekałam aż ktoś mnie zauważy i zabierze swój tyłek z tej cholernej ławki.
- Której rozpiąłeś stanik zębami? - zaciekawił się brunet, którego nie znałam.
- Stone - odparł tryumfalnie Ray. Normalnie jakbym była jakimś celem, który trudno osiągnąć. A może i tak jest.
- WOW! Podziwiam - rzuciłam sarkastycznie.
Chłopaki nie wiedząc dokładnie kto to powiedział, odwrócili się w moją stronę.
Ray przekręcił tylko głowę, nadal się uśmiechając. Gdy mnie zobaczył entuzjazm na jego twarzy od razu zgasł, a kąciki ust opadły, ukrywając charakterystyczne dołeczki w policzkach.
- Nie dziwcie się, że tu stoję - mruknęłam. - Siedzicie na mojej ławce.
- Możesz przecież usiąść gdzieś indziej - zakpił jeden z chłopaków. - Byliśmy tu pierwsi.
- No tak! Odstąpię wam ławkę, w której siedzę zawsze, bo byliście tu pierwsi. Może jeszcze pójdę do innej klasy, bo wy weszliście do niej przede mną? - również zakpiłam.
- Dobra, zwalać - powiedział stanowczo Ray.
Chłopaki wstali i odwrócili się, gotowi rozejść się do swoich miejsc. Jak żołnierze. 
- Może i wiesz jak rozpiąć stanik zębami, ale tego nie umiesz - powiedziałam na tyle głośno, aby i oni usłyszeli. Zatrzymali się, czekając na dalsze słowa.
- Niby czemu tak uważasz? - wstał i staną przede mną.
Jak zwykle poczułam się przy nim malutka. W końcu między nami było około dziesięć centymetrów różnicy.
- Zmasakrowałeś mi biustonosz. 
Chłopaki ryknęli śmiechem na całą klasę, a ja z tryumfem odsunęłam sobie krzesło i na nie usiadłam.
***
Szłam szybkim krokiem w stronę parkingu. Można powiedzieć, że uciekłam od znajomych, którzy proponowali mi wyjście z nimi. Nie mam czasu na takie rozrywki.
- Alyss, nie idziesz z nami? - podbiegła do mnie Emma.
- Mówiłam, że nie mogę - stanęłam w miejscu. - Spieszę się, Em.
- Gdzie idziesz? - uniosła brew.
- To mało istotne - machnęłam ręką. - Cześć.
- Do jutra - zawołała i wróciła do Max'a, który stał z resztą.
Nic nie powiedziałam. Stanęłam przy samochodzie i patrzyłam na roześmianą grupkę. Jednym z plusów było to, że nie było z nimi Rayan'a.
Nie musiałam długo czekać na Nathana. Przyszedł zadowolony. Najwyraźniej zapomniał już o dzisiejszym poranku. Otworzył auto i gestem pokazał, że mam wsiąść. Usadowiłam się na przednim siedzeniu i wbiłam wzrok w przednią szybę. Dokładniej w to co znajdowało się za nią. Mój brat szedł z uśmiechem na ustach, przez długość parkingu. Poruszał co chwila ustami, więc można było wywnioskować, że rozmawiał z kimś przez telefon. 
Wsiadający Nathan oparł rękę na kierownicy i wcisnął guzik z namalowaną trąbką. Josh poskoczył i popatrzył się w stronę samochodu, a ja zanurkowałam pod siedzenie. Skuliłam nogi do siebie i wcisnęłam się jak najmocniej w małą wnękę. Byłam pewna, że Josh po zauważeniu kto zatrąbił, od razu podejdzie. W końcu Nath to jego kumpel.
- Co na mnie trąbisz? - zaśmiał się Josh.
- Sorry, to było przez przypadek.
- Nie no spoko. A skoro już jesteś samochodem, to mógłbyś mnie odwieść?
Żołądek podskoczył mi do gardła. Zakryłam usta ręką, aby nie pisnąć. Nie, Nathan nie zgadzaj się, pomyślałam.
- Ee... - zastanowił się chwilę. - Jasne. - CO?! Nie. Co ty do cholery robisz? 
Drzwi od strony pasażera otworzyły się, a ja ujrzałam jasne spodnie brata i kawałek fioletowego swetra. - Tylko jakbyś mógł usiąść z tyłu. W przednim siedzeniu coś się poluzowało i podczas jazdy, gdy ktoś na nim siedzi to nieprzyjemnie trzeszczy i przesuwa się w przód i lekko w tył.
- Nie ma sprawy - zatrzasnął drzwi i wsiadł do tyłu.
Nathan też usiadł i odpalił samochód. 
- Do was? - zerknął na Josh. - Czy do Sid'a?
Nagle samochód lekko podskoczył, a ja domyśliłam się, że wyjeżdżamy z parkingu i właśnie pokonaliśmy zabezpieczenie przed szybką jazdą. Omal nie jęknęłam z bólu, gdy uderzyłam głową o schowek, znajdujący się nade mną. 
- Do domu - westchnął brat. 
- Wszystko okej?
- Właściwie to nie... Mam już powoli dosyć tego wszystkiego.
- Chyba nie ty jeden - zauważył kąśliwie Sykes.
- I jeszcze nie wiem co się dzieje z moją siostrą. Nawet nie umiem jej pomóc. Załatwiłem nocleg na jedną noc, ale gdy wróciłem po szkole, już jej nie było. Nie mam pojęcia, gdzie ona nocuje. Może się gdzieś tuła, albo śpi gdzieś na dworze.
Błagam Nathan nie wygadaj się, prosiłam w myślach.
- Alyss, to duża dziewczyna. Ma wielu znajomych, poradzi sobie - powiedział pocieszająco Nath.
Poczułam jak samochód zwalnia, aż w końcu się zatrzymuje. Josh otworzył sobie drzwi.
- Wiem, że moja siostra jest twarda i dzielna. Ale boję się, że zostanie sama i to wszystko ją przytłoczy. Znam ją chyba najlepiej i wiem, że woli radzić sobie sama. Robi dobrą minę do złej gry. - Wysiadł, zatrzaskując za sobą drzwi.
- Wszedł do domu - usłyszałam po krótszej chwili milczenia. 
- Możesz odjechać kawałek i stanąć za najbliższym rogiem? - wychyliłam lekko głowę.
- Jasne - zrobił o co prosiłam.
W końcu wstałam z brudnej podłogi i usiadłam, prostując nogi. 
- O matko, jak mi wszystko zdrętwiało.
- Uderzyłaś się głową w schowek, co nie? - zaśmiał się.
- Skąd wiesz? - pomasowałam obolałe miejsce.
- Słyszałem jak coś walnęło i domyśliłem się, że to ty - przejechał ręką po kierownicy. - Ta rozmowa z Josh'em...
- Tak, wiem - ucięłam. - To wszystko prawda. Robię dobrą minę do złej gdy. Bla, bla, bla. Możemy już jechać? - łypnęłam na niego.
- Możemy - kiwnął głową i kolejny raz odpalił samochód. 


Heloł!
I kolejny rozdział już za nami. 
Miałam spory dylemat, ponieważ zastanawiałam się czy zacząć od razu od wyjazdu, czy może jeszcze nie. Ostatecznie pomyślałam sobie o Nathanie  i jego rodzince, no i o Alyss, i jej przyjaciołach. Nie chodziło mi o żadne pożegnania, bo to oczywiste, że dziewczyna by tego nie zrobiła. Wyszło tak, jak wyszło. ;)

Liczę na wasze komentarze, których jest coraz więcej! Dziękuję!

Do następnego! ;3

7 komentarzy:

  1. No i uciekają
    Razem !
    Nath i Ali
    Ale Ryanowi pocisnela w szkole :-)
    Dzielna dziewczynka
    Weny Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow!
    Nieźle pojechałaś z tym stanikiem ;) A tytuł rozdziału jest boski!
    :*
    Bałam się gdy Josh siadał do samochodu, ale się udało.
    Uuuf..
    Weny i do następnego ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uciekają...
    Ciekawe jak wszystko potoczy się dalej, mam nadzieję, że będzie dobrze.
    Al musi być silna, a mając przy sobie Nath'a da sobie radę. On jej pomoże :)
    Rozdział jest świetny ;)

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Uciekają razem ;)
    Ale gdzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. Aaaaa.... w końcu <3
    Nie mogę doczekać się jak już dotrą do celu... tylko pytanie, gdzie on jest?
    Ale z Rayan'a dupek... dobrze, że się rozstali :)
    Czekam na kolejny, weeeeny <3

    OdpowiedzUsuń
  6. huehue jest dobrze, ale ja nadal w napięciu czekam na tę wielką ucieczkę i będę czekać, aż się doczekam, bo planujesz coś takiego, right ?
    to ja czekam, a ty pisz ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział genialny :)
    Jupii, i uciekają :D
    Uwielbiam Alyss, ale powiedziała Ryan'owi w szkole. :D
    Już nie mogę doczekać się next'a
    Pozdrawiam i życzę Wesołych Świat! :*
    S.

    OdpowiedzUsuń