19.04.2014

#25 Nasza bliskość przestała mi przeszkadzać.


- O czym tak myślisz? - chłopak zerknął na mnie.
- O niczym konkretnym - odparłam.
Nie prawda. Po mojej głowie wciąż przelewały się coraz to nowe myśli. Najpierw myślałam o tym, że w końcu ucieknę. Że odpocznę, będąc daleko od problemów. Potem nadchodziło poczucie winy, które kuło mnie w serce jak sztylet. Zostawiłam Josh'a, Emmę, Max'a, Eddie'go... Zostawiłam ich i bez słowa uciekłam z osobą, którą kiedyś darzyłam niespecjalną sympatią. A na koniec nadchodziły powody przez, które to robię. Przemknęła mi przez głowę Margaret. Kobieta, która wymieniła sobie rodzinę, bo ta pierwsza się od niej odwróciła. Do matki dołącza Rayan. Sama sobie jestem winna, znów się z nim wiążąc. 
- Jeżeli chcesz, mogę zawrócić.
- Nie. 
Wrócę i co? Znów będę szukać noclegu na jedną noc? Znów zdam się na czyjąś łaskę? Jutro jak zawsze pójdę do szkoły i będę musiała patrzeć na te parszywe twarze? Znów komuś zaufam, otworzę się, żeby na koniec...
- Masz pomysł gdzie konkretnie jedziemy? - moje przemyślenia, znów przerwał głos Nathana.
- Myślałam o większym mieście - odpowiedziałam, nie patrząc na niego, tylko wlepiając wzrok na szybę.
- Dużym mieście?
- Łatwiej mi - czy tam nam - będzie się oderwać od rzeczywistości.
- Co planujesz robić? 
- Imprezować, pić, tańczyć, szaleć - mruknęłam bez entuzjazmu.
- Chcesz zrobić sobie takie jakby wakacje? - stanął, czekając aż pas ruchu opustoszeje, a my będziemy mogli wjechać na autostradę. 
- Coś w tym stylu - wzruszyłam ramionami, siadając prosto. - Dlatego chce do dużego miasta. Abym mogła każdej nocy iść do klubu i bez zbędnych ceregieli upić się, aby następnego dnia nic nie pamiętać.
Chłopak zamilkł i w skupieniu włączył się w autostradowy ruch. Odezwał się dopiero po jakiś dziesięciu minutach.
- Zabiorę Cię do Londynu.
- Londynu? - spojrzałam na niego ze ściągniętymi brwiami.
- Tak - pokiwał głową. - To może nie Nowy Jork, ale podobnie jak on - nocą nigdy nie śpi.
- A gdzie się zatrzymamy? Mamy w ogóle jakieś pieniądze?
Ale ze mnie idiotka! Nawet nie pomyślałam, aby wziąć jakąkolwiek gotówkę. Byłam tak bardzo przejęta realizacją planu, że wypadło mi z głowy wzięcie podstawowej rzeczy.
- Mamy - odparł spokojnie.
- Skąd? Ja przecież żadnych pieniędzy nie brałam...
- Ale ja tak. Wziąłem z domu dzisiaj rano.
- Kiedy? Nie przypominam sobie...
- Jak przebierałaś się w łazience.
- Aha - mruknęłam.
I kolejną godzinę jechaliśmy w ciszy. Słychać było jedynie ciche pomrukiwanie silnika i samochody jeżdżące wokół nas. Wpatrywałam się w ekrany odgradzające autostradę od różnych gospodarstw. W pewnym momencie chłopak zjechał na pobocze i zajechał na stację benzynową. Otaksowałam wzrokiem mały sklep i zatrzymałam wysiadającego chłopaka.
- Kup mi fajki - rzuciłam. - Byle jakie. Jakieś najtańsze. 
- Jasne - burknął i wysiadł z samochodu. 
Uchyliłam lekko okno i poczułam na twarzy chłodny powiew wiatru. Nagle mój telefon zapikał, więc wyłowiłam go z kieszonki i odczytałam wiadomość:

Od Josh:
Wszystko dobrze? Możemy się spotkać i pogadać?

Natychmiast odłożyłam urządzenie. Kątek oka zauważyłam, że ktoś mnie obserwuje. Przekręciłam głowę i otaksowałam wzrokiem mężczyznę w średnim wieku. Stał przy jednym z tych urządzeń do tankowania i czekał, aż odpowiednia ilość paliwa przeleje się do samochodu.
- Jakiś problem? - uniosłam brew zirytowana.
- Jest pani bardzo blada - zauważył. - Dobrze się pani czuje?
- Nie Twój jebany interes - warknęłam.
Zdziwiony facet odwrócił się i udał, że jest zajęty swoją pracą.
Drzwi od strony kierowcy się otworzyły, więc z powrotem odwróciłam głowę.
- Masz - chłopak rzucił mi na kolana paczkę papierosów. Siatkę z zakupami odłożył na tylne siedzenie i zapiął swój pas.
- Chcesz? - wyciągnęłam w jego stronę opakowaniu, które zdążyłam już otworzyć.
- Nie dzięki - mruknął i odpalił auto. Wyjechał powoli ze stacji i znów włączył się w ruch.
- Jak wolisz - wzruszyłam ramionami i wyciągnęłam jedną fajkę. Włożyłam ją między wargi i odpaliłam. - To mamy już jakiś pomysł, gdzie się zatrzymać? - spytałam, po wypuszczeniu pierwszego dymka.
- Zastanawiałem się nad tym, ale jakoś nic mi do głowy nie przychodzi.
- Mówiłeś, że byłeś już w Londynie. Spałeś wtedy w hotelu, czy gdzieś u rodziny? - zerknęłam na jego profil.
- Wiem! - krzyknął nagle. - Możesz podać mi telefon? Leży gdzieś w schowku pod moim łokciem.
- Spoko - otworzyłam schowek i wygrzebałam telefon. - Kto chowa fona, gdy jeździ samochodem? - zakpiłam, podając mu urządzenie.
- Ja - uśmiechnął się, mimo mojego kąśliwego komentarza i wystukał coś na dotykowym ekranie. Przyłożył telefon do ucha i odczekał chwilę. - Cześć, stary! - chwila ciszy. - Nie, no u mnie wszystko spoko. Słuchaj mam do Ciebie sprawę... Mhm. Tak. Więc, mieszkasz jeszcze w Londynie? Tak? Tam gdzie zawsze? - kolejna chwila czekania. - Jadę właśnie z... - zerknął na mnie - znajomą, do Londynu i szukamy noclegu. Kurde, wielkie dzięki. Będziemy na miejscu, jutro jakoś w południe... 
- Jutro w południe?! - wypsnęło mi się.
- Dobra, stary ja kończę. Jesteśmy w kontakcie - rozłączył się i schował telefon, nie do schowka tylko do kieszeni. Jakby zawsze nie mógł go tam mieć. - No tak. Nie mieszkamy pod Londynem, gdybyś nie zauważyła.
- Będziemy zatrzymywać się gdzieś na noc?
- Nie sądzę - pokręcił głową.
- Nie będziesz zmęczony? - uniosłam brew.
- Zobaczymy. Jeżeli będę padał na twarz, to stanę gdzieś na stacji i prześpimy się w samochodzie. Po co wydawać pieniądze na pokój...
- No racja - mruknęłam i zsunęłam się na fotelu.
Sięgnęłam ręką i włączyłam radio, które po wcześniejszym wyłączeniu silnika na stacji umilkło. 
- Co to za chała? - zaśmiałam się, słysząc beznadziejną piosenkę.
- Nie ma pojęcia.
Poskakałam trochę po stacjach, szukając czegoś odpowiedniego.
- Nic w tym głupi radiu nie ma - westchnęłam i znów nacisnęłam guziczek, zmieniając stację. - No w końcu! - wykrzyknęłam, słysząc znajomy początek piosenki.
- Co to za kawałek? - zerknął na mnie Nathan.
- Nie słyszałeś nigdy? - zdziwiłam się. - Przecież mówiłeś, że przerzuciłeś się ostatnio na zespoły rockowe.
- No tak - zgodził się ze mną. - Ale tej piosenki akurat nie słuchałem jeszcze.
- Arctic Monkeys? Słyszałeś o takowym zespole? - chłopak w odpowiedzi kiwnął głową. - A o piosence "R U Mine?"? 
- No słyszałem.
- I teraz nie poznajesz?! 
Chłopak zerknął na podświetlone radio i zaśmiał się cicho.
- Poznaję.
- To co zgrywasz debila? - mruknęłam. - Jezu, jak ty mnie dziś irytujesz!
- I tak mnie lubisz - puścił mi oczko.
- Zajmij się lepiej prowadzeniem samochodu - ucięłam.


***

Poczułam jak samochód zwalnia i potem się zatrzymuje. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się. Z jednej strony była ściana jakiegoś budynku, a każdej innej ogrodzenie i za nim drzewa. Tak mi się przynajmniej wydawało. Na zewnątrz już dawno zrobiło się ciemno i ciężej było cokolwiek dostrzec.
- Myślałem, że śpisz - usłyszałam cichy głos chłopaka.
- Nie - pokręciłam głową. - Tankujemy? 
- Paliwo jeszcze mamy...
- Robimy postój? 
- No coś w tym stylu - przejechał ręką pod kierownicy. - Pomyślałem, że trochę się prześpimy.
A ja pomyślałam, że uda nam się tego uniknąć. 
- Spoko - mruknęłam. - Idź się połóż na tylnych siedzeniach, a ja zostanę tutaj. Jestem mniejsza, więc będzie mi tu wygodnie, a ty będziesz mógł się wyciągnąć choć trochę.
Chłopak wysiadł z samochodu, upewniając się najpierw, że zaciągnął dobrze hamulec i zaczął szukać czegoś w bagażniku. Następnie wrócił i wsiadł do tyłu, podając mi przez siedzenie koc.
- Nie chce - pokręciłam głową i oddałam mu gruby materiał. - Mam bluzę, jest mi ciepło.
- Jesteś pewna? - uniósł brew.
- Tak - i na dowód, zsunęłam się na siedzeniu i skuliłam, opatulając bluzą.
Westchnął cicho i położył się na dwóch siedzeniach. Przykrył się szczelnie kocem i zamknął oczy.
Zapadła cisza, podczas której mogłam wsłuchać się w nasze oddechy. Nawet nie przymknęłam oczu. Wiedziałam, że i tak nie zasnę.
- Śpisz? - wyszeptał Nath.
- Nie - odszepnęłam.
- Trudno Ci zasnąć? - otworzył oczy i spojrzał w moją stronę.
- Nie jestem bardzo zmęczona - mruknęłam, siadając na fotelu i podciągając pod siebie nogi.
- Może jak się położysz, poczujesz zmęczenie? Chodź się zamień miejscami - również usiadł, zdejmując z siebie koc.
- Nie wygłupiaj się. To Twoje miejsce. Mnie jest tu wygodnie.
- To chodź, położymy się razem - przełknął głośno ślinę, jakby bał się własnych słów.
- Chyba sobie żartujesz - prychnęłam.
- Alyss - mówił łagodnie. - Jeżeli chcesz to mogę Cię tu przyciągnąć siłą - uśmiechnął się tryumfalnie.
- Kretyn - mruknęłam i wysiadłam, następnie zajmując miejsce obok niego, ale zachowując odpowiedni dystans. 
Nathan okrył nas kocem i założył sobie ręce za głowę. Podkuliłam nogi i położyłam głowę, poniżej jego ramienia. 
- Masz tak czasem, że nie możesz spać i wtedy Twoje myśli pokazuję Ci najgorsze scenariusze różnych zdarzeń? 
- Mam - odpowiedziałam po chwili zastanowienia.
- I co wtedy robisz? Zaciskasz mocniej oczy i wymuszasz na sobie sen?
- Nie - przejechałam językiem po spierzchniętych wargach. - Wstaje i siedzę do rana, patrząc się na niebo.
- A ja myślę o przyszłości - powiedział cicho.
- O przyszłości?
- Tak. Myślę o tym jakie życie mógłbym mieć, co mógłbym robić i gdzie mieszkać.
- I jakie chciałbyś mieć to życie? - patrzyłam się cały czas w dach auta.
- Chciałbym śpiewać zawodowo. Solo, albo z zespołem. Mieszkać w dużym mieście takim jak Londyn i znaleźć dziewczynę, której będzie na mnie zależało. - Ręką lekko dotknął mojego ramienia, a ja jej nie strąciłam. - Teraz ty.
- Wyjechałabym z Anglii i wyemigrowała do Stanów - zaczęłam mówić, prawie nieświadoma tego co robię. - Moim marzeniem jest znalezienie domku na plaży... Najlepiej w Kalifornii. Codziennie rano mogłabym wychodzić na balkon i obserwować jak wschodzi słońce, a wieczorem zachodzi. Mogłabym namalować tyle pięknych krajobrazów, nie ograniczając się tylko do zeszytu i ołówka. Miałabym duży stelaż i ogromną ilość farb, kredek, ołówków i węgielków. 
- Mógłbym zobaczyć Twoje dotychczasowe prace? - zapytał, po kolejnej dłuższej chwili milczenia. 
A ja jak robot, mechanicznie się podniosłam i sięgnęłam do torby. Wyjęłam z niej jeden z zeszytów i podałam chłopakowi, znów się kładąc. Tym razem moja głowa spoczęłam na lewym ramieniu Nathana. Nagle nawet nasza bliskość przestała mi przeszkadzać. 
Chłopak zaczął bez słowa kartkować szkicownik, a ja zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie biały dom na piaszczystej plaży. Ogromny balkon, na którym siedzi ciemnowłosa dziewczyna i z zapałem kreśli coś na płótnie. Co raz to zerka na pokonujących fale surferów i słońce zachodzące powoli. Wszystko lustruje dokładnie wzrokiem, aby żaden szczegół jej nie umknął.
- To wszystko jest takie realistyczne, a zarazem przeplatane fantastyką, że aż zachwyca - usłyszałam cichy szept, gdzieś w oddali, ale nie odpowiedziałam. Najważniejsi w tamtej chwili byli dla mnie surferzy. 


Siemanko!
Kurdękę. Zawsze najgorsze jest dla mnie napisanie tej krótkiej notki od siebie. Nie rozdział, tylko te kilka zdań na końcu.
Jak widzicie same, Nath i Alyss, wyjeżdżają do Londynu. Planuję w następnym rozdziale ich dotarcie do tajemniczego kumpla Nathana. Ktoś domyśla się któż to może być? ;)
Myślałam, że rozdział łatwiej będzie mi napisać. Pierwszy raz spotkałam się z taką sytuacją, że wszystko dzieje się w jednym miejscu - samochodzie. Jeżeli nie podołałam zadaniu, to bardzo przepraszam i spróbuję wam to wynagrodzić w kolejnych częściach opowiadania. Mam już bardzo ciekawy pomysł!

Jak zawsze zachęcam do obserwowania i komentowania bloga!

Wyrażajcie swoje zdanie, niezależnie czy pozytywne, czy negatywne (odrobina krytyki nigdy nie zaszkodzi!) abym wiedziała co powinnam zmienić, co poprawić etc. 

Wesołych Świąt!  

8 komentarzy:

  1. Cudowne! <3
    Wyobrażasz sobie, jak bardzo kocham twoje opowiadanie? :D pisz szybko kolejny. Fajnie byłoby gdyby był trochę dłuższy :) pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super :)
    Może tym kumplem jest Jay?
    Weny i do nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW.
    No WOW.
    Rozdział bardzo mi się podoba.
    Nie wiem co mam ci tu pisać pod tym rozdziałem, więc zaczekam na kolejny i tam napiszę więcej :)
    Sorki, ale nie mam dziś weny ;p

    BTW.
    WESOŁYCH ŚWIĄT I MOKREGO DYNGUSA <3


    Mwahh <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeju... Dużo się zmieniło :)
    Przeczytałam wszystkie zaległości. Jest spoczko ;3
    No... Jestem zaskoczona, fajny rozdział.
    Intak życzę Wesołych Świąt, mimo tego, że niedziela już ise powoli kończy...
    No. To by było na tyl. Już nie zamierzam mieć jakichkolwiek zaległości wczytaniu tego PRZEFAMTASTYCZNEGO blogaska ;*
    Pa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też myślę że to Jay ;3
    Kurczę... co raz bardziej twoje opowiadanie mnie wciąga :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boskie *u* na dłuższy kom mnie nie stać bo piszę z tel, ale naprawdę jest cudownie ^^ zapraszam też do sb na brooklyn-wild.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku <3
    Nie mogę się doczekać, aż już dotrą do Londynu... Może coś tam się między nimi wydarzy... ;) Wydaje mi się, że coraz bardziej się lubią. (widome, że Nathan ją lubi, ale chodzi mi głównie o Alyss :)) Wesołych Świąt <3 Weny i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sweet rozdział!! :*
      Jak jak długo czekałam czytając ta część opowiadania, żeby Aliys usiadła koło Nathan'a. I się spełniło! Happy ;)
      Jestem bardzo ciekawa co się wydarzy w Londynie i nie mam pojęcia kto może być tym tajemniczym kumplem Nath'a.
      Do zobaczyska i Weny :*

      Usuń