Poczułam poruszenie pod moją głową, więc opornie otworzyłam oczy. Nadal znajdowałam się na tylnych siedzeniach samochodu. Zmieniło się jedynie to, że Nath objął mnie szczelnie ramieniem, a moja głowa dziwnym trafem z jego ramienia, powędrowała na klatkę piersiową. Uniosłam się lekko i wyprostowałam skulone nogi, na ile było to możliwe. Na dworze było już całkowicie jasno i wyglądało na to, że musi być coś koło południa. Odplątałam się z koca i po zdjęciu z siebie ręki chłopaka, usiadłam na skrawku wolnego siedzenia. Chciałam otworzyć drzwi i wyjść z pojazdu, ale najwyraźniej Nath w nocy je zablokował.
- Ej - szturchnęłam go lekko.
Pokręcił jedynie głową i wymruczał coś niezrozumiałego.
- Nath - znów poruszyłam jego ciałem.
Nic. Nadal spał w najlepsze, oddychając spokojnie. Włosy jak ostatnio zmierzwiły mu się i teraz gdy nie było postawione i ułożone, swobodnie opadały na czoło i jedno oko.
- Nathan, do cholery!
Otworzył gwałtownie oczy i usiadł, uderzając się przy tym z dużą siłą w dach samochodu.
- Ałć - jęknął, masując obolałe miejsce. - Nie można było trochę bardziej delikatnie?
- Gdy próbowałam delikatnie, jakoś nie skutkowało - mruknęłam. - Możesz otworzyć samochód?
- Nie wiem gdzie są klucze - opuścił rękę i zaczął przeszukiwać fałdy koca.
Dopiero teraz zauważyłam, że gdy się podniósł z piersi spadł mu mój szkicownik i wylądował na siedzeniu. Był otworzony na jednym z moich niedawno narysowanych malunków.
- O tej pracy, tak w nocy mówiłeś? - podniosłam zeszyt.
- Co? - przerwał poszukiwania. - Ach, to. No tak o tym mówiłem. Pamiętasz co dokładnie nawijałem?
- Nie bardzo - pokręciłam głową. - Jak chcesz możesz mi przypomnieć - uśmiechnęłam się minimalnie.
- Gdybym to ja pamiętał - mruknął i wrócił do szukania zguby. - Są! - ucieszył się i otworzył samochód, co zasygnalizowało nam charakterystyczne piknięcie.
- W końcu - otworzyłam drzwi i wygramoliłam się z samochodu. Przeciągnęłam się porządnie i odetchnęłam świeżym powietrzem.
Otaksowałam dokładnie wzrokiem Nathana, który wysiadł zaraz za mną. Nie dość, że poczochrany to jeszcze jego ubranie było okropnie pomięte. Bałam się sprawdzić w jakim stanie jestem ja.
***
- Nie wspominałeś, że twój kumpel jest nadziany - mruknęłam, po wygramoleniu się z samochodu.
Byliśmy na miejscu około osiemnastej. Nathan zaparkował auto na ogromnym podjeździe, który prowadził do willi, jeszcze większej niż dom Sykesa. Wokół posiadłości roztaczał się zadbany i równo skoszony trawnik, a kawałek dalej basen.
- Jego rodzice dobrze zarabiają - wyjął torby z bagażnika.
Stanęliśmy na ganku. Załomotałam kołatką w drzwi, ponieważ ręce chłopaka były zajęte.
Otworzyła nam drobna kobieta z miotełką w ręku.
- Kim państwo są? - przyjrzała nam się uważnie.
- Nathan! - rozległ się krzyk i ktoś zbiegł po schodach. Gosposia przepuściła chłopaka, który rzucił się na Sykesa, zamykając go w żelaznym uścisku.
- Dobra, Jay - odsunął się Nath. - Ogarnij się.
- Ach, gdzie moje maniery! - zaśmiał się. - Jay - wyciągnął do mnie rękę.
- Alyss - uścisnęłam ją lekko. - Fajne włosy - spojrzałam na jego czuprynę.
- Okej, koniec tych formalności - weszliśmy do środka, a gosposia zamknęła za nami drzwi.
Wszędzie były białe ściany i meble z ciemnego drewna. Wnętrze było bardzo surowe i wymuskane.
- Chodźcie pokażę wam sypialnie, rozpakujecie się, a potem pogadamy. - Jay zaprowadził nas na górę i wskazał pokoje. - Powiedziałeś mi, że przyjeżdżasz ze znajomą, więc nie wiedziałem, czy serio, czy może mówisz tak o dziewczynie. Dlatego macie osobne pokoje.
- Nie jesteśmy razem - pokręciłam głową.
- Tu jest mój pokój - wskazał na jedne z ciemnych drzwi. - Niestety sypialnie gościnne są na drugim końcu korytarza, więc będziemy daleko od siebie. - Przeszliśmy w głąb holu. - Tu jest pokój Nathana - wskazał kolejne drzwi - a tu Alyss.
Weszłam do "mojego" pokoju i rozejrzałam się. Tak samo surowe meble, lecz ściany były w kolorze jasnej zieleni.
- Stary, to my się rozpakujemy i zaraz zejdziemy na dół - powiedział Nath.
Wszedł do pomieszczenia, w którym stałam ja i położył torbę przy łóżku.
- Nie mam zamiaru się rozpakowywać. Nie chce tu zostawać - powiedziałam cicho.
- Dlaczego? - chłopak zdziwił się. - Przecież chciałaś do dużego miasta i tak dalej.
- Tak, ale myślałam, że będę mieszkać gdzieś w motelu z brudną łazienką i materacem, zamiast łóżka. - Wyrzuciłam ręce w górę. - A nie, że znów skuszę się na czyjąś łaskę i będę pławić się w luksusach, jak jakaś cholerna księżniczka.
- Nie wygłupiaj się. I nie zaczynaj znów z tą łaską. Jay to mój przyjaciel i on z chęcią nasz przemieszka.
- Właśnie to twój przyjaciel, a nie mój.
- Moi przyjaciele, są również jego przyjaciółmi.
Zmierzyłam go wzrokiem.
- Tak się mówi - machnął ręką. - Dobra skoro nie chcesz się rozpakowywać teraz, to zrobimy to wieczorem. - Złapał mnie za przegub ręki i wyprowadził z pokoju.
Salon, do którego weszliśmy posiadał ogromną plazmę, czteroosobową kanapę i kilka foteli. Stolik, perski dywan i półkę z mnóstwem gier, filmów i kaset.
- Jay, chyba wyszedł na taras - chłopak wyprowadził mnie na zewnątrz, przez otwarte drzwi tarasowe.
Miał rację. Chłopak półleżał na miękkim leżaku i sączył zielony napój przez słomkę.
- Już zdążyliście się rozpakować? - uniósł brew, widząc jak siadamy na leżakach obok niego.
- Zrobimy to wieczorem - wzruszył ramionami Sykes. - Co już pijesz?
- Zrobiłem sobie drinka - uśmiechnął się, mieszając zawartość szklanki i w ten sposób powodując stukot kostek lodu. - Chcecie?
- Drinka? - uniosłam brew.
- Tak. Wiesz, taki kolorowy napój alkoholowy - podniósł się i podszedł do barku, którego wcześniej nawet nie zauważyłam.
- Serio, Nathan? - mruknęłam do bruneta. - Będę leżeć sobie w słoneczku i sączyć drinki? - Starałam się mówić stosunkowo cicho, ale Jay i tak to usłyszał.
- Alyss, nie traktuj mnie jak jakiegoś wymuskanego prymuska. Nie jestem moim ojcem. Zachowuj się jakbym był Twoim dobrym kumplem.
- Jasne - rzuciłam sarkastycznie. - A więc, mój dobry kumplu zamiast drinka, daj mi od razu całą buteleczkę Twojego magicznego alkoholu - uśmiechnęłam się zadowolona.
- Nie dasz rady pociągnąć nawet łyka - zakpił chłopak.
- A chcesz się założyć?
- A chce.
- Jay, nie wiesz w co się pakujesz - odezwał się Nath.
- Siedź cicho Sykes - zmierzyłam go wzrokiem. - Dawaj tą butelkę Jay.
- O co się zakładamy? - z powrotem usiadł na leżaku, podając Nathanowi kolorowy napój i zatrzymując w ręku butelkę z czystą wódką.
- Ee... - zastanawiałam się. Otaksowałam wzrokiem budynek i podwórko. - Wiem! - wyrzuciłam ręce w górę, zadowolona. - Widzisz tamten balkon? - wskazałam palcem odpowiedni punkt.
- Widzę.
- Przegrany, musi stanąć na barierce i skoczyć do basenu - uśmiechnęłam się tryumfalnie. Zaproponowałam to, ponieważ wiedziałam, że wygram. Inaczej nawet bym o tym nie pomyślała.
- Alyss - warknął ostrzegawczo Nathan.
- Mówiłam Ci żebyś siedział cicho - odwarknęłam. - Wchodzisz w to, Jay?
- Jasne - odpowiedział z entuzjazmem. - Od razu, mówię, że to nie jest taka zwykła wódka. Specjalna receptura moich rodziców.
- Zawsze warto poznawać nowe smaki - wzięłam od niego buteleczkę. Przyłożyłam ją do ust, a w nozdrzach poczułam mocny zapach alkoholu. Już miałam przechylić ją i wlać w siebie alkohol, kiedy krzyk Jay'a mnie zatrzymał.
- Co jest? - warknęłam niezadowolona.
- Taki zwykły alkohol, to za mało jak na takie wyzwanie. Potrzeba tu czegoś mocniejszego.
- Jezu dajcie sobie spokój z tym zakładem - westchnął zrezygnowany Sykes, cały czas nam się przyglądając.
- Nie! - odparliśmy razem.
Brunet przewrócił oczami i napił się swojego drinka.
- A więc co proponujesz?
- Papieros?
I nagle przypomniało mi się jak byłam z Rayan'em u Toma. Miałam wtedy te same spodnie co dziś. Ray dał mi coś na przechowanie, a ja potem zapomniałam mu to oddać.
- Za słabe - machnęłam ręką. - Fajki jaram na co dzień.
- Okej... Więc masz jakiś pomysł?
- Ja zawsze mam jakiś pomysł - uśmiechnęłam się. Wygrzebałam z tylnej kieszeni spodni, lekko pognieciony woreczek z białym proszkiem.
- Czy to jest...? - Jay zachłysnął się powietrzem.
- Otóż to - kiwnęłam głową i otworzyłam paczuszkę.
- Alyss, nie wygłupiaj się - Nath, złapał mnie za rękę.
- Nie bądź taką ciotą - wyrwałam rękę.
Włożyłam palec do woreczka i następnie zlizałam proszek, który na nim został. Napiłam się wódki i nawet się nie skrzywiłam.
- Drinka? - uniosłam brew.
- Tak. Wiesz, taki kolorowy napój alkoholowy - podniósł się i podszedł do barku, którego wcześniej nawet nie zauważyłam.
- Serio, Nathan? - mruknęłam do bruneta. - Będę leżeć sobie w słoneczku i sączyć drinki? - Starałam się mówić stosunkowo cicho, ale Jay i tak to usłyszał.
- Alyss, nie traktuj mnie jak jakiegoś wymuskanego prymuska. Nie jestem moim ojcem. Zachowuj się jakbym był Twoim dobrym kumplem.
- Jasne - rzuciłam sarkastycznie. - A więc, mój dobry kumplu zamiast drinka, daj mi od razu całą buteleczkę Twojego magicznego alkoholu - uśmiechnęłam się zadowolona.
- Nie dasz rady pociągnąć nawet łyka - zakpił chłopak.
- A chcesz się założyć?
- A chce.
- Jay, nie wiesz w co się pakujesz - odezwał się Nath.
- Siedź cicho Sykes - zmierzyłam go wzrokiem. - Dawaj tą butelkę Jay.
- O co się zakładamy? - z powrotem usiadł na leżaku, podając Nathanowi kolorowy napój i zatrzymując w ręku butelkę z czystą wódką.
- Ee... - zastanawiałam się. Otaksowałam wzrokiem budynek i podwórko. - Wiem! - wyrzuciłam ręce w górę, zadowolona. - Widzisz tamten balkon? - wskazałam palcem odpowiedni punkt.
- Widzę.
- Przegrany, musi stanąć na barierce i skoczyć do basenu - uśmiechnęłam się tryumfalnie. Zaproponowałam to, ponieważ wiedziałam, że wygram. Inaczej nawet bym o tym nie pomyślała.
- Alyss - warknął ostrzegawczo Nathan.
- Mówiłam Ci żebyś siedział cicho - odwarknęłam. - Wchodzisz w to, Jay?
- Jasne - odpowiedział z entuzjazmem. - Od razu, mówię, że to nie jest taka zwykła wódka. Specjalna receptura moich rodziców.
- Zawsze warto poznawać nowe smaki - wzięłam od niego buteleczkę. Przyłożyłam ją do ust, a w nozdrzach poczułam mocny zapach alkoholu. Już miałam przechylić ją i wlać w siebie alkohol, kiedy krzyk Jay'a mnie zatrzymał.
- Co jest? - warknęłam niezadowolona.
- Taki zwykły alkohol, to za mało jak na takie wyzwanie. Potrzeba tu czegoś mocniejszego.
- Jezu dajcie sobie spokój z tym zakładem - westchnął zrezygnowany Sykes, cały czas nam się przyglądając.
- Nie! - odparliśmy razem.
Brunet przewrócił oczami i napił się swojego drinka.
- A więc co proponujesz?
- Papieros?
I nagle przypomniało mi się jak byłam z Rayan'em u Toma. Miałam wtedy te same spodnie co dziś. Ray dał mi coś na przechowanie, a ja potem zapomniałam mu to oddać.
- Za słabe - machnęłam ręką. - Fajki jaram na co dzień.
- Okej... Więc masz jakiś pomysł?
- Ja zawsze mam jakiś pomysł - uśmiechnęłam się. Wygrzebałam z tylnej kieszeni spodni, lekko pognieciony woreczek z białym proszkiem.
- Czy to jest...? - Jay zachłysnął się powietrzem.
- Otóż to - kiwnęłam głową i otworzyłam paczuszkę.
- Alyss, nie wygłupiaj się - Nath, złapał mnie za rękę.
- Nie bądź taką ciotą - wyrwałam rękę.
Włożyłam palec do woreczka i następnie zlizałam proszek, który na nim został. Napiłam się wódki i nawet się nie skrzywiłam.
Uśmiechnęłam się tryumfalnie, widząc zszokowaną minę loczka.
- Skaczesz - wskazałam na balkon, a potem na basen.
- I nic Ci nie jest? Nie czujesz żadnego odlotu, ani nic? - wypytywał chłopak.
- Widać, że jesteś niedoświadczony - zaśmiałam się. - Masz spróbuj. - Podałam mu woreczek i pociągnęłam jeszcze jeden łyk z butelki.
Chłopak zrobił to samo co ja wcześniej, tyle że bez picia czystej. Oblizał usta i pokazał nam kciuka w górę. Następnie odkładając opakowanie na leżak, wbiegł do domu.
- Jeżeli masz ochotę, to się częstuj - mruknęłam do Nathana i wbiłam wzrok w balkon.
- Nie dzięki - odmówił.
Czułam na sobie jego wzrok, który był tak przenikliwy, że aż można było dostać gęsiej skórki.
- Jaki masz problem Nath? Mówiłam Ci, że przyjeżdżam tutaj aby imprezować i się bawić. A Jay sam powiedział, że mam traktować go jako kumpla. Czemu nie możesz bawić się razem z nami? - Ostatnie zdanie wypowiedziałam niemal z wyrzutem.
- J-ja... - chłopak się za jąkał. - Dobra, masz rację - sięgnął po woreczek.
- Ja zawsze mam rację - puściłam mu oczko. Podsunęłam mu pod nos butelkę, z której pociągnął dużego łyka.
- NA BOMBĘ!!! - Rozległ się głośny wrzask Jay'a. Chłopak stał już na poręczy i skoczył, wymachując w locie rękami. Wylądował w basenie, z głośnym pluskiem.
Zaśmiałam się i wydałam z siebie pisk. Taki sam, który często towarzyszy na koncertach podczas aplauzów.
Jay wynurzył się i sprawnie wyskoczył z basenu. Staną przed nami, ociekając wodą. Jego loczki całkowicie oklapły.
- Kto się chce przytulić? - wyciągnął ręce.
- Ja nie!
- To może ty, Alyss?
- Spadaj - prychnęłam i sięgnęłam po woreczek.
- Skaczesz - wskazałam na balkon, a potem na basen.
- I nic Ci nie jest? Nie czujesz żadnego odlotu, ani nic? - wypytywał chłopak.
- Widać, że jesteś niedoświadczony - zaśmiałam się. - Masz spróbuj. - Podałam mu woreczek i pociągnęłam jeszcze jeden łyk z butelki.
Chłopak zrobił to samo co ja wcześniej, tyle że bez picia czystej. Oblizał usta i pokazał nam kciuka w górę. Następnie odkładając opakowanie na leżak, wbiegł do domu.
- Jeżeli masz ochotę, to się częstuj - mruknęłam do Nathana i wbiłam wzrok w balkon.
- Nie dzięki - odmówił.
Czułam na sobie jego wzrok, który był tak przenikliwy, że aż można było dostać gęsiej skórki.
- Jaki masz problem Nath? Mówiłam Ci, że przyjeżdżam tutaj aby imprezować i się bawić. A Jay sam powiedział, że mam traktować go jako kumpla. Czemu nie możesz bawić się razem z nami? - Ostatnie zdanie wypowiedziałam niemal z wyrzutem.
- J-ja... - chłopak się za jąkał. - Dobra, masz rację - sięgnął po woreczek.
- Ja zawsze mam rację - puściłam mu oczko. Podsunęłam mu pod nos butelkę, z której pociągnął dużego łyka.
- NA BOMBĘ!!! - Rozległ się głośny wrzask Jay'a. Chłopak stał już na poręczy i skoczył, wymachując w locie rękami. Wylądował w basenie, z głośnym pluskiem.
Zaśmiałam się i wydałam z siebie pisk. Taki sam, który często towarzyszy na koncertach podczas aplauzów.
Jay wynurzył się i sprawnie wyskoczył z basenu. Staną przed nami, ociekając wodą. Jego loczki całkowicie oklapły.
- Kto się chce przytulić? - wyciągnął ręce.
- Ja nie!
- To może ty, Alyss?
- Spadaj - prychnęłam i sięgnęłam po woreczek.
***
- Nie czuję się zbytnio zmęczona - mruknęłam, stając pod drzwiami pokoju.
- To chodź do mnie - chłopak wszedł do pomieszczenia, a ja tuż za nim.
Pokój przeznaczony dla niego był identyczny jak mój. Jedynie ściany były pomarańczowe, a nie zielone.
Nath rzucił się na łóżko i poklepał miejsce obok siebie. Nie zajęłam go, tylko usiadłam po turecku na przeciwko bruneta.
- Jay, doszedł do pokoju?
- Pewnie już śpi - odparł chłopak.
Przyjrzałam się uważnie młodej twarzy Nathana. Był taki piękny.
- Pamiętasz imprezę u mnie w domu?
Kiwną głową.
- I pamiętasz, grę w butelkę? Czemu wtedy nie kręciłeś z nami?
- Sam nie wiem - wzruszył ramionami.
- Okej. A pamiętasz, jak potem poszłam do sypialni mojej matki, aby się przewietrzyć?
- Pamiętam - uśmiech wkradł się na jego twarz. - Jakbym mógł zapomnieć...
- Właśnie. Czyli to jak mnie pocałowałeś też pamiętasz, nawet nie muszę pytać. A pamiętasz co mi powiedziałeś, gdy już przerwałam pocałunek?
- Trochę tego było... - podrapał się po głowie.
- Powiedziałeś, że mi się podobało. I że widać to po wyrazie mojej twarzy. A no i, że odebrałam ten pocałunek inaczej, niż którykolwiek z Rayan'em.
- Chyba trochę inaczej to ująłem, ale sens jest ten sam. - Kiwną głową. - Ale do czego ty zmierzasz, przypominając to wszystko?
- Miałeś wtedy rację. Cholernie mi się podobało. I chce teraz, żebyś znów to zrobił.
- Zrobił co?
- Pocałował mnie tak jak wtedy.
Chłopak przysunął się niepewnie i przytknął swoje wargi do moich ust. Położyłam dłonie na jego policzkach. Nathan całował mnie delikatnie, czule i powoli. Opuszki jego palców musnęły moją szyję i zgarnęły kosmyk włosów za ucho. Zamknęłam oczy, czując się lekko. Motyle w moim brzuchu zawirowały. Gdy całowałam się z Rayan'em nie czułam tego, co z brunetem. Ta delikatna pieszczota obudziła co poniektóre uśpione we mnie zmysły. Chwyciłam chłopaka za szyję i pociągnęłam do przodu. W efekcie on pochylał się nade mną, ja leżałam pod nim. Przyciągnęłam go najbliżej jak mogłam i pogłębiłam pocałunek. Usta Nathana nadal smakowały jak soczyste maliny. Napierały na moje wargi z taką siłą i pożądaniem. Nie mogłam się powstrzymać i jęknęłam cicho. Ręce bruneta zaczęły błądzić po moim ciele. Najpierw znalazły się na udach, biodrach, tułowiu, musnęły piersi. Ściągnęłam z niego koszulkę. Zanurzyłam place w jego włosy i odchyliłam głowę do tyłu, czując jego usta na szyi. Zostawiały mokre ślady na mojej skórze. Chłopak muskał najpierw jeden obojczyk, następnie drugi. To wywołało gęsią skórkę na moim ciele i ponowny jęk. Nath podniósł głowę i spojrzał na moją twarz. Otworzyłam oczy.
- Alyss - westchnął - jesteśmy pijani...
- I to w czymś przeszkadza?
- Jutro i tak nie będziemy nic pamiętać. To bez sensu.
- Obiecuję ci, że tak nie będzie.
Znów zaczęłam go całować. Tym razem obydwoje oddawaliśmy pieszczotę mocno i agresywnie, chcąc coraz więcej. Chłopak pociągnął moją koszulkę do góry i zdjął ją. Zszedł z pocałunkami na brzuch. Czułam jego rękę na moim udzie. Rozpiął moje spodnie i zsunął je. Leżałam pod nim, oddając się pocałunkom, składanym na całym ciele. Kątem oka zauważyłam, jak sięga do tylnej kieszeni i wyjmuje z niej paczuszkę, którą położył tuż obok. Po chwili poczułam jak mój stanik się napina, a następnie luźno opada mi na ramiona. Nath zsunął ramiączka i zaczął bawić się moimi piersiami. Przygryzłam wargę i przekręciłam nas. Teraz to ja byłam na górze i obcałowywałam tors chłopaka. Zwinnie rozpięłam jego spodnie i zsunęłam, aby brunet kilkoma ruchami zrzucił je całkiem na podłogę. Znów nas przekręcił i sięgnął po prezerwatywę. Splótł swoje palce z moimi, gdy moim ciałem zaczęły ogarniać jeszcze większe fale rozkoszy.
Heej! ;)
Byłam zła na siebie, że na początku opowiadania nie pojawił się Jay, dlatego też wprowadzam jego postać teraz.
Mam nadzieję, że nie zwaliłam tego rozdziału... Pomysł trzymałam w głowie dosyć długo. Niestety w moich myślach wyglądał on lepiej, niż to co wam udostępniam. :c Mam nadzieję, że może jednak się spodoba.
Naprawdę liczę na wasze opinie i czekam na komentarze. ;3
Do następnego. ;*
Rozdział super ;)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że Alyss przegra ten zakład. A co ona miała właściwie w woreczku?
I ta akcja na końcu ;) AWwwwwwwwww
pozdro
Weny i do nn, kochana ;*
Pisząc rozdział myślałam o jakiś narkotykach w tym woreczku ;)
UsuńNieźle się dzieje *-*
OdpowiedzUsuńAl i Nath nieźle po imprezie skończyli :D mam nadzieję, że będą wszystko pamiętać ;D Teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa jak to się wszystko potoczy :d czekam z ogromną niecierpliwościom na nexta :d wgl nie spodziewałam się Jay'a w opowiadaniu :d
weny :*
Zgadzam się z Niną, mam nadzieję, że oni będą to pamiętać :P
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny.
Ogólnie nie mam ostatnio weny jeżeli chodzi o komentarze ;c
Jay skacze na bombę ! :) HueHue :)
Do następnego :)
Weny życzę :)
Mwahh ♥
Tak coś czułam, że to będzie Jay :) To dobrze...
OdpowiedzUsuńNo nie powiem, nieźle skończyła się zabawa... <3 haha...
Ciekawe tylko czy rano, będą coś pamiętać... i czy Alyss nie oskarży Nathana o wykorzystanie jej...
Świetny rozdział <3 Weny :)
ojej. jak się reklamują :c xd
OdpowiedzUsuńskąd ja wiedziałam, że tym dobrym kumplem będzie Loczek ? hahaha jakoś podczas czytania wcale nie widziałam teraźniejszej wersji Jay'a, a tej w młodym wieku, tej z początków, takie nieogarnięte dziecko w loczkach hahaha
OdpowiedzUsuńweszłam sobie na swojego bloga sprawdzić czy ktoś coś dodał, ale sądziłam, że nie i zaraz sobie pójdę spać, a tu taka niespodzianka, już miałam nie wchodzić, wyłączyć lapka i iść lulu, ale coś mnie podkusiło i weszłam ... powiem co, że wcale nie żałuje, że tego nie przełożyłam na jutro :)
tak od początku tego rozdziału relacje między Allys a Nathanem były jakieś dziwne, może nawet kłótliwe, myślę sobie o co kaman, ale końcóweczka mi wszystko wyjaśniła
Kochana, wiesz, że to podchodzi pod erotyk ? to pobudza zmysły hahaha (uważało się na lekcji języka polskiego) ale muszę ci przyznać, że wyszło ci to brawurowo, pozazdrościć geniuszu ;P
Yeah czyli w willi Jay'a teraz tak się będzie spędzało wolny czas ? a co na to mama Nath'a, Jess, Josh, ciekawa jestem czy ktoś dowie się gdzie oni teraz są, czy ktoś ich będzie szukał, czy ktoś ich znajdzie, no ogólnie wszystko mnie ciekawie, ale muszę pozostać w tej niewiedzy i iść spać xD
do następnego :*
Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńWow, noo nieźle się dzieje. Już nie mogę się doczekać next'a.
Pozdrawiam ;)
S.
Wiedziałam, że Alyss nie przegra tego zakładu :P
OdpowiedzUsuńRozdział super :)
Nareszcie pojawił się mój Loczek ! :*
Pierwszy dzień a oni już pijani, naćpani i seks uprawiają :D
Weny Kochana :*
Super rozdział
OdpowiedzUsuńczekam na next'a :D
NA BOMBĘ!!! Hahahaha..
OdpowiedzUsuńJay wymiata :D
Niezła imprezka ;).
Ciekawe czy Al będzie choć trochę pamiętać?
Rozdział supcio i czekam na nexta.
:D ;) :D ;) :D ;) :D
Genialny! Świetny!
OdpowiedzUsuńhttp://threatenedff.blogspot.com/
Wreszcie! Aww <3
OdpowiedzUsuńTa końcówka. *.*
Rozdział wspaniały. Blog wspaniały.
Jay nie wiedział co robił. Troche szkoda mi że są dla siebie tacy oschli czasem ale wiadomo że człowiek się szybko nje zmienia.
Przepraszam Cię za nie komentowanie, ale miałam problem z Internetem.
Dużo weny życzę Ci.
Czekam na next.
nathan-fanfiction.blogspot.com
o zesz w mordeczke !
OdpowiedzUsuńDuszyczko to jest wspaniale ! <3
wooooooooo od poczatku bylam w jakiejs esktazie - moje ulubione tematy, owoce zakazane hahahaha xd trafilam dobrze hahaha xD dobra, juz sie ogarniam ;p.
Jay - osz ty cholerko mala niedobra, ale NA BOMBE wymiotlo ;D
i Nath na poczatku jaki niby ze grzeczny, ze nie chcial sprobowac "bialego proszku" a potem prosz :D.
i seeeeeeeks - woho ! goraco ! i to jeszcze taki pikantny fajny opisik dalas, ze az mialam ciarki i przez Ciebie grzeszne mysli ;p. ale lubie toooo bo opis naprawde cudowny !
haha i Nath - przezorny zawsze ubezpieczony, opakowanie gumek juz nosi w tylnej kieszeni spodni hehe ;p. oczywiscie tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo co sie moze przydarzyc, prawdaz ? ;P
ojjjj Duszyczko pieknie !
kurde, az jeszcze raz przeczytam sobie koncowke ;p
całuję mocniasto Koteczku , loooooveee <3!
Cudowny ! :) Życzę weny i czekam na kolejny ! :) ^^
OdpowiedzUsuńWow! Jak zawsze świetnie ;)
OdpowiedzUsuńWeny i do następnego ;*
:)
Uprzejmie informuję, że twój blog z powodzeniem został dodany do Spisu :)
OdpowiedzUsuń