10.05.2014

#27 I'm not scared!


Przespałam się z Nathanem. Przespałam się z Nathanem. Przespałam się z Nathanem. Ta jedna myśl uderzyła we mnie od razu po przebudzeniu. Zerwałam się z łóżka, lecz chłopaka nie było już w pokoju. Pozbierałam pospiesznie moje ubrania z podłogi i owinięta kołdrą, przeszłam do zielonego pokoju, w którym powinnam spać. Rzuciłam wszystko na krzesło i zabierając bieliznę i ubrania weszłam do łazienki. Zaliczyłam szybki i orzeźwiający prysznic, umyłam włosy. Ubrałam się następnie i umyłam zęby, nieużywaną szczoteczką znalezioną pod zlewem. Wysuszyłam włosy suszarką i zrobiłam mocny makijaż jak zawsze. Znów wróciłam do pokoju i dopiero po upewnieniu się, że wyglądam jak człowiek zeszłam na dół. Już na schodach doszły do mnie zapachy świeżej jajecznicy i bekonu. Weszłam do kuchni.
- Cześć, Alyss - przywitał mnie od razu Jay. - Siadaj - wskazał krzesło przy stole. - Jak się spało?
Zawiesiłam wzrok na Nathanie, siedzącym na przeciwko mnie. Brunet spojrzał mi prosto w oczy, a na jego twarz wypłynął ciepły uśmiech. Pokręciłam niemal niezauważalnie głową.
- Dobrze.
- Jajecznicy?
- Tak.
Loczek nałożył mi na talerz posiłek i postawił go przede mną. Zajęłam się jedzeniem, ignorując wzrok Nathana.
- Co dzisiaj robimy? - zagaił Jay, dosiadając się ze swoim talerzem.
- My? - uniosłam brew.
- No tak - pokiwał wolno głową. - Chcecie coś pozwiedzać?
- Nie bardzo - mruknęłam.
- Okej... 
- Jest tu niedaleko jakiś klub?
- Jest. Ulicę dalej.
- Idealnie - odsunęłam, opróżniony już talerz.
- Idziemy pić?
- Ja na pewno nie zamierzam siedzieć w tym domu. A zwiedzanie to nie dla mnie. Więc co mi pozostanie, jak nie imprezowanie?
- No niewiele - Jay sprzątną naczynia. - Nathan co tak cicho siedzisz? - zwrócił się do przyjaciela.
- Zamyśliłem się, sorry.
- Ej nie wiecie co się stało z moim telefonem? Nie pamiętam gdzie go podziałam.
- A właśnie! - krzyknął loczek. Wyszedł z kuchni, aby po niecałej minucie wrócić z moim telefonem w ręku. - Znalazłem go rano pod leżakiem. 
- Dzięki - wzięłam urządzenie i odblokowałam ekran. - Cholera - zagryzłam wargę. 8 nieodebranych wiadomości i 13 smsów. Połączenia były od Josh'a, Emmy, Max'a i... Rayan'a. Weszłam w pierwszą lepszą wiadomość.

Od Emma:
Co się z tobą dzieje???

Usunęłam z niemałym trudem i kliknęłam w kolejną.

Od Josh:
Alyss martwię się.

Tą także skasowałam i już miałam zrobić tak z resztą nie czytając jej, ale pokusa była większa i wyświetliłam jeszcze jednego sms'a.

Od Rayan:
Księżniczko gdzie jesteś? 

Przełknęłam ślinę, a wiadomość wylądowała w "koszu".
- Wszystko dobrze? - Nath, przyjrzał mi się uważnie.
- Tak - skłamałam. Odłożyłam telefon na blat przed sobą.
- Mhm - mruknął. Nagle wstał i wyszedł szybkim krokiem z kuchni.
- A tego co ugryzło?
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami.
***
Zapukałam do drzwi, ale nie otrzymałam odpowiedzi. Nacisnęłam klamkę i pchnęłam je. Pokój przeznaczony dla Nathana był pusty. Było w nim okropnie zimno, więc spojrzałam na okno. Tuż obok niego znajdowały się drzwi balkonowe, które były otwarte na oścież. Przeszłam przez pomieszczenie, taksując je dokładnie wzrokiem. Łóżko równo pościelone, nigdzie śladu żadnej torby. Nathan najwyraźniej się rozpakował. Nie to co ja. Weszłam na dosyć spory balkon i uśmiechnęłam się delikatnie na widok pleców bruneta. Podeszłam do poręczy i stanęłam obok niego. Spojrzałam na obszerny taras, trawnik i basen.
- To nie z tego balkonu skakał Jay?
- Nie, z tego obok - odparł chłopak, nawet nie odwracając głowy w moją stronę.
Spojrzałam w prawą stronę. Takiej samej wielkości balkon, należący do sąsiadującego pokoju.
- A tak właściwie to gdzie jest Jay?
- Poszedł do sklepu, czy gdzieś - odgarnęłam włosy z twarz. - Mówił, że gdzieś tam idzie, ale bardzo nie interesowało mnie gdzie. - Stanęłam bokiem do poręczy, a przodem do profilu Nathana.
- Jak zawsze - zaśmiał się.
- Sugerujesz coś? - uniosłam do góry jedną brew.
- Nie - również się do mnie odwrócił. - Co to, to nie ja.
- Jasne - prychnęłam.
I zapadła głucha i dosyć krępująca cisza. 
Nie wiedząc już co sama robię, wsunęłam place za szlufki jeansów bruneta i delikatnie, ale pewnie pociągnęłam go w moją stronę. Musiał zrobić krok do przodu i w ten sposób dzieliły nas jedynie nic nieznaczące centymetry.
- Co ty...
Złączyłam nasze usta i tym zamknęłam brunetowi buzię. Stanęłam na palcach i złapałam go za szyję. Przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Język bruneta przesunął się po mojej dolnej wardze. Rozchyliłam delikatnie usta, pozwalając mu złączyć nasze języki. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. 
- Przecież obiecałam - położyłam dłoń na jego policzku.
Pokiwał jedynie głową z niemałym uśmiechem. Cmoknął mnie w usta i pewnie objął w pasie.
***

Złoty neon klubu było widać już na rogu przecznicy. Muzyka była głośna, a bas piosenki czuło się w kościach. Stanęłam w kolejce i zerknęłam do tyłu, aby upewnić się, że chłopaki znajdują się za mną. Nadeszła moja kolej na wejście, więc wyminęłam ochroniarza i odsunęłam czerwoną kurtynę. Nagle poczułam mocne szarpnięcie i ucisk na moim lewym ramieniu. Zachwiałam się do tyłu i cofnęłam.
- Nieletnim wstęp wzbroniony - warknął mężczyzna ubrany na czarno. Miał na głowie daszek z napisem OCHRONA.
- Mam osiemnaście lat - załgałam.
- Dowód.
- Zapomniałam zabrać - zgarnęłam włosy na bok.
- A więc nie wchodzisz - odepchnął mnie.
- Hola, hola! Facet nie tak brutalnie - Jay wystąpił z kolejki, a za nim Nathan. - Ona jest ze mną.
- Ale to nie zmienia faktu, że jest nieletnia.
- Nasza trójka to ten sam rocznik - wtrącił Sykes.
- Dowód - kiwnął na loczka, wyciągając rękę.
Jay wyłowił dokument z kieszeni i pokazał ochroniarzowi. Kiwną na nas widocznie wkurzony i pozwolił wejść do środka. Przysunęłam się do Jay'a, idąc słabo oświetlonym korytarzem. Teraz muzykę było słychać znacznie głośniej i wyraźniej.
- Ile masz lat? - zapytałam chłopaka.
- Dwadzieścia - odparł.
- Serio? - zmarszczyłam czoło. - Wyglądasz na góra osiemnaście. No może dziewiętnaście.
- Uznam to jako komplement - mrugnął do mnie.
Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia, zapełnionego ludźmi. Czuć było alkohol, pot, seks i dym tytoniowy. Uśmiechnęłam się w duchu, przepychając w stronę baru.
- Czystą - mruknęłam do barmana i oparłam się o blat.
- Nieletnim, nie sprzedajemy - zerknął na mnie.
- Już dziś słyszałam podobny tekst.
- Trzy czyste - Jay, wtrącił się.
Barman otaksował go wzrokiem i mrucząc coś pod nosem, nalał nam trunek. Czy cała obsługa w tym klubie zachowuje się tak samo?
Wypiłam wódkę na raz i głośno odstawiłam kieliszek.
- Nie wiem jak wy, ale ja idę tańczyć.
- Pójdę z tobą - uśmiechnął się Nathan.
Wtopiliśmy się w tłum. Chłopak położył ręce na moich biodrach i przyciągnął mnie do siebie. Poruszaliśmy się w rytm muzyki, przylegając do siebie ciałami. Przekręciłam się i uniosłam głowę, zakładając za nią ręce. Przejechałam dłońmi po włosach i ramionach. Uśmiechnęłam się do chłopaka i przelotnie musnęłam jego wargi.
- Jesteś piękna - brunet położył rękę na mojej szyi. - A to jest tylko jedna z cech, dzięki których się w tobie zakochałem.
- Ciii... - położyłam palec na jego wargach i następnie ponownie wciągnęłam w taniec, przeplatany pocałunkami. 
***
- Alyss, to twoja ósma kolejka z rzędu - Nathan zatrzymał moją rękę, gdy już chciałam wlać w siebie alkohol.
- Ósma? - zaśmiałam się. - Dopiero ósma? - odsunęłam jego rękę. - Zaczynasz traktować mnie jak własna matka, wiesz? - opróżniłam kieliszek i przysunęłam do siebie kolejny.
- To może się źle skończyć - chłopak się zdenerwował. 
- To, że się troszeczkę upije? - uniosłam brew.
- Tak i to kolejną noc z rzędu.
- Odwal się - warknęłam nieumyślnie. Podniosłam się z siedzenia, wypijając jeszcze jedną kolejkę. Ruszyłam w tłum i po przeciśnięciu się przez tańczących wyszłam z klubu. Minęłam ochroniarza i ruszyłam chodnikiem.
- Alyss! - usłyszałam krzyk za sobą.
Nathan złapał mnie za ramie i zatrzymał w półkroku.
- Co?!
- Myślałem, że coś do mnie czujesz... Ja tylko się martwię - spojrzał mi smutno w oczy.
- To przestań! - wyrzuciłam ręce w górę. - Nie zauważyłeś, że nienawidzę gdy ktoś mnie kontroluje? Nie widzisz tego, że jestem wolna i mogę robić co chce?
- Wiem, że jesteś wolna. Ale mi naprawdę na tobie zależy.
- I co z tego, że ci zależy?! Mi kiedyś też zależało na wielu rzeczach! Na przykład na mojej cholernej rodzinie! I co teraz z tego mam?! Nic. Wszystko się rozpadło!
- Masz brata! - złapał mnie za ręce. - Masz przyjaciół! Masz mnie!
- Świetnie! Genialnie! Super! - warknęłam i wyrwałam mu się. Ruszyłam przed siebie, a Nath oczywiście za mną. - Pomysł, żeby z tobą wyjechać jednak był debilny.
- To było mi tego nie proponować! 
- Myślałam, że przy tobie odreaguję! Że się odprężę! A to, że raz się ze mną przespałeś nie daje ci prawa do matkowania mi!
- Czemu tak cholernie boisz się życia?! Czemu ciągle uciekasz?!
Zatrzymałam się i odwróciłam, gromiąc go wzrokiem.
- A zauważyłeś jak wygląda to moje życie?! Jakie to jest wielkie dno?!
- Widziałem, że dziś czytałaś wiadomości na telefonie. Na pewno wszyscy się o ciebie martwią.
- A o ciebie nie?! Mogę się założyć, że masz miliony wiadomości od rodziny i przyjaciół. 
Speszył się i spuścił wzrok.
- No właśnie! I to przeze mnie teraz wszyscy się o ciebie martwią.
- Bo boisz się życia...
- Już mi to mówiłeś - warknęłam. - A wiesz co?! Ja jestem jak robot. Nie mam uczuć, więc też nie odczuwam strachu! Nie boję się niczego! Zobacz! - wybiegłam na zatłoczoną ulicę. - Nawet śmierci!
- Alyss, złaź z tamtą! - wykrzyknął chłopak i zatrzymał się na krawężniku.
- NIE BOJĘ SIĘ! - Krzyknęłam na całe gardło ze łzami w oczach. 
Z obydwóch stron jechały samochody. Czułam mocne powiewy wiatru. Widziałam już auto nadjeżdżające prosto we mnie. Nie chciałam popełnić samobójstwa. Ale też nie potrafiłam ruszyć się z miejsca. Nie czułam już niczego i czekałam jedynie na zbliżające się uderzenie. Nagle poleciałam w bok i wylądowałam na poboczu w czyiś ramionach. Wtuliłam się w Nathana i zaczęłam szlochać w jego koszulkę.
- Nie boję się już niczego...
- Masz uczucia - szepnął, głaszcząc mnie po głowie.
- Traktujecie mnie tak, jakbym już się ich wyzbyła. Ranicie mnie. Wszyscy mnie ranicie.


Hej. ;)
Od razu zaczynam od przeprosin. Troszeczkę zawaliłam sprawę, bo rozdziału nie było prawie trzy tygodnie. :c Bardzo chciałam usiąść i coś napisać, ale nie miałam wolnego czasu prawie w ogóle. 

Pod rozdziałem #26 pojawiło się ogrom komentarzy! Bardzo wam dziękuję! ♥
Nie sądziłam, że mój erotyk (jak to nazwała kolol owa) aż tak przypadnie wam do gustu.
Mam nadzieję, że rozdział się podoba, mimo że jest trochę krótszy. 

8 komentarzy:

  1. genialny rozdział, długość nie ma znaczenia jeżeli treść broni się sama, a w tym wypadku tak właśnie jest
    "Niczego się nie boję" - to trochę daje do myślenia, mam nadzieję, że faktycznie życie naszej bohaterki chodź trochę się polepszy, bo to całe odcinanie się od świata i balowanie połączone z piciem nie wyjdzie jej na dobre, chociaż może się mylę, nie wiem, wiem na pewno, że cokolwiek wymyśliłaś dla Alyss jest wspaniałe
    czekam na kolejny, a dłuższy czas oczekiwania wcale mi nie przeszkadza, bo doskonale wiem co to znaczy bark czasu
    trzymaj się kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow....ale się porobiło...
    Alyss w sumie jest biedna nie jest pewna czego chce
    Nath ją kocha i powinna chociaż spróbowac nie być taka opryskliwa
    To wszystko może się źle skończyć :/
    Rozdział świetny
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! :D Nie przejmuj się długościom, bo to nie ma znaczenia :) Super rozdział, bardzo mi się go przyjemnie czytało :) Jestem bardzo ciekawa jak potoczysz dalej losy Al i Nathana! <3
    Weny i do nn :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Bomba jak zawsze! Kiedy mogę spodziewać się next'a?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejciu, na końcu to się wystraszyłam ;)
    Ale rozdział bomba ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest cudowny.
    A końcówka, to już totalnie.
    Bardzo, bardzo mi się podoba.
    Wyobraziłam to sobie i normalnie...
    Ahhh ... Te łzy w oczach i "Nie boję się"
    Boże, to jest genialne.
    Poruszyło mnie.
    Serio mnie poruszyło.

    Czekam na nn :)
    Weny Skarbie <3

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejciu, świetny. <3
    Zgadzam się, że końcówka najlepsza.
    Nathan'owi tak zależy na Alyss. <3
    Już jej trochę nie rozumiem, ale i tak ją uwielbiam. :)
    Trochę się przestraszyłam na końcu... <3
    Życzę weny <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział supcio ;).
    Nie przypuszczałam że Al może być tak zdesperowana, żeby chcieć się zabić. Ale Nathan nawzajem bohater musiał wkroczyć do akcji ;).
    Weny i do nexta ;*.

    OdpowiedzUsuń