24.06.2014

#30 Nie mam pojęcia co się ze mną działo.

- Co ty tu robisz? - głęboko odetchnęłam rześkim powietrzem. Nagle zabrakło mi powietrza w płucach i czułam się, jakby ktoś związał je sznurkiem i mocno zacisnął supeł.
- Teraz stoję - zadarł głowę do góry i spojrzał mi prosto w twarz.
- Widzę - przewróciłam oczami. - Pytam się czemu jesteś pod moim domem?
Oprałam się o ramę okna.
- Wydawać się może, że już ci wszystko wyśpiewałem - próbował się uśmiechać, ale wychodził krzywy grymas. Widać, że nie było mu wcale do śmiechu jeżeli chodzi o nas razem.
- Ach tak - kiwnęłam głową. - Nie powinieneś tu przychodzić. I tak już wszystko jest bardzo skomplikowane. 
- Alyss... Pozwól mi uprościć choć jedną sprawę.
- Jaką?
- Czy zechcesz być moją dziewczyną? - spytał o to, w taki sposób, że poczułam się jak na oświadczynach. - Czy pozwolisz mi sobie pomóc i zbliżysz się do mnie?
Pokręciłam głową, ale tak lekko, że nawet tego nie zauważył. Znów zabrakło mi powietrza i poczułam, że zaczynam się dusić. Wzięłam dwa płytkie oddechy, a następnie dwa głębsze i dopiero wtedy mogłam przemówić.
- Lepiej będzie jak już wrócisz do domu... Mama i Jess na pewno zamartwiają się na śmierć.
- Co ty gadasz? - pokręcił głową. - Naprawdę musisz zmieniać tak perfidnie temat?
- TAK? - Zapytałam z uniesioną brwią. 
- Rozumiem. Nie chcesz nie odpowiadaj. Dalej trzymaj mnie pod znakiem zapytania i rób mi tą cholerną nadzieję! - wyrzucił ręce w górę.
- Uspokój się, Nathan.
- Niby dlaczego?
- Nie widzisz, że ja już nie daje rady? Nie widzisz tego jak bardzo jestem zagubiona? Nie mogę się z tobą związać, bo nie wiem co przyniesie jutro!
- A co mnie obchodzi jakieś jutro?! Najważniejsze jest to co teraz. Ty i ja, Al. Poczuj to. Ty i ja.
Zaczynał gadać jak Rayan.
- Nie. - pokręciłam głową. - Idź do domu. Ogarnij się, wyśpij. 
- Ale...
- Nie, Nathan - powiedziałam do niego takim tonem jak do pięcioletniego dziecka i zamknęłam okno. 
Chłopak cały czas patrzył się w szybę, więc pociągnęłam za sznureczek i opuściłam żaluzję. Wpatrywał się nadal w to samo miejsce i dopiero po chwili zdenerwowany odwrócił się, kopną w płotek i opuścił moje podwórko. Oparłam się plecami o ścianę, znajdującą się obok okna i zaczerpnęłam łapczywie powietrza, czując jak płuca znów mi się kurczą. Nie mam pojęcia co się ze mną działo. 
***

Nadal nie spałam. Cała się trzęsłam, aż w końcu położyłam się w łóżku i tam umiarkowałam oddech, a z tym i drgawki stopniowo ustępowały. Leżałam z przymkniętymi oczami, aż rano do pokoju wparowała moja matka.
- Alyss! - zaszczebiotała, wyjątkowo szczęśliwa, ściągając żaluzje do góry. - Wstawaj.
Udawałam, że powoli otwieram oczy, przeciągam się i przecieram powieki.
- Która godzina? - naprawdę nie wiedziałam.
- Prawie dziewiąta. Pomyślałam, że może jesteś głodna.
- Dziewiąta? A szkoła? - ściągnęłam brwi, siadając i odkrywając się.
- Myślałam, że nie chcesz jeszcze iść. - Przeczesała nerwowo blond włosy. 
- Źle myślałaś - zwlekłam się z łóżka. - Ogarnę się i zaraz zejdę na śniadanie.
- W porządku - kiwnęła głową. - Idę jeszcze obudzić Josha - wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Natychmiast otworzyłam okno, wpuszczając do pokoju świeże powietrze. Podeszłam do szafy  i otworzyłam ją. Wyjęłam z niej odpowiednią odzież, z komody bieliznę i ubrałam się. Przeczesałam włosy i związałam je w kucyk. Pomalowałam się i zgarniając z szafki paczkę z ostatnimi dwoma papierosami i plecak, którego nie rozpakowywałam od długiego czasu, wyszłam z pokoju. Schodząc po schodach, schowałam papierosy do lewej tylnej (w przedniej znajdował się telefon) kieszeni spodni. Po cichu weszłam do sypialni matki i otworzyłam jedną z dolnych szuflad kredensu. Wyjęłam z męskiej skarpetki dosyć sporą ilość banknotów i schowałam je do torby. Opuściłam pokój, założyłam trampki na nogi i weszłam do kuchni. 
- Cześć, Josh.
- Alyss! - chłopak zerwał się z krzesła i wziął mnie w objęcia. 
Zaśmiałam się.
- Udusisz mnie, brat.
- Tak się cieszę, że jesteś - wycisnął buziaka na moim czole.
Uśmiechnęłam się krzywo i wyplątałam z jego uścisku. Podeszłam do lodówki i ją otworzyłam. Na górnej półce jak kiedyś stały moje ulubione jogurty. Uśmiechnęłam się na ich widok i wyjęłam jeden. Oderwałam wieczko i wyjęłam łyżeczkę.
- Byłam rano w sklepie i pomyślałam...- zaczęła matka.
- Dzięki - zajęłam się jedzeniem jogurtu.
Po chwili Josh opowiadał mi co się działo, pod moją nieobecność. Nikt się nie pytał gdzie byłam. Nikt nie był zły za to, że zniknęłam. 
***
Przyjechałam z Joshem i naszym kierowcą Sid'em do szkoły spóźniona. Nie byłam na trzech pierwszych lekcjach i 15 minutach czwartej. Uchyliłam drzwi klasy 32 i weszłam do środka. Nauczycielka odwróciła się od tablicy i spojrzała na mnie. Po całej klasie przebiegł wcale nie taki cichy szmer.
- Dzień dobry - poprawiłam plecach zsuwający się z ramienia.
- Alyss! - Emma zerwała się z krzesła, prawie przy tym przewracając stolik. Siedziała w drugiej ławce od okna. Zapewne nauczycielka przesadziła ją do przodu. 
- Panno Stanley, proszę się uspokoić. - Zwróciła jej uwagę nauczycielka. - Popraw ławkę i usiądź na swoim miejscu.
- Przepraszam - chrząknęła dziewczyna i wykonała polecenie.
- Co masz na usprawiedliwienie Stone?
- Nic? - spytałam ironicznie. 
Przeszłam na koniec klasy i usiadłam w mojej ławce, jak zawsze sama, na końcu. Przede mną siedział Barry z... Rayan'em. Z Rayan'em, który nadal był... a miał zniknąć. Normalnie pewnie by się odwrócił, uśmiechnął, czy dał mi jaką karteczkę. Ale tym razem nie zrobił nic z tych rzeczy. Na widok jego włosów, twarzy powtórzyła się ta sama sytuacja co nad ranem, gdy zobaczyłam Nathana pod moim oknem. Oddech uwiązł mi w gardle, a płuca boleśnie się skurczyły.
- Dobrze wróćmy do lekcji, a z tobą Alyss porozmawiam sobie po zajęciach. 

- A więc co masz na swoje usprawiedliwienie?
To pytanie nauczycielka zadała już drugi raz tego dnia.
- Mówiłam już, że nic - wzruszyłam ramionami.
- Masz bardzo duże zaległości, Alysso. Nie było cię dosyć długo w szkole, nie miałam na twój temat żadnych informacji. Potrzebujesz pomocy?
- Nie - pokręciłam głową. - Miałam problemy rodzinne.
- Mam wezwać twoją matkę, na rozmowę?
- Lepiej nie.
Kobieta chrząknęła znacząco. 
- Zaraz dzwonek na lekcje, więc nie mogę przeprowadzić z tobą dokładniejszej konwersacji, ale nie bój się. Proszę abyś przyszła dziś po lekcjach do gabinetu dyrektora.
Wstała i wzięła dziennik, a następnie ruszyła do drzwi. Podążyłam za nią i wyszłam pospiesznie z klasy.
- Cześć - mruknęłam, stając obok Emmy na korytarzu.
- Słońce! - Wykrzyknęła i zaczęła mnie ściskać. - Nie wiedziałam, ze dziś będziesz. Nic mnie nie informowałaś. Gdzie ty się zatrzymałaś, co? - Otwierałam już uta, aby odpowiedzieć, ale Emma wpadła w słowotok i nie dopuściła mnie do głosu. - Myślałam, że jak wrócisz to będziesz chciała przespać się u mnie! 
- Wróciłam do domu. 
Udało mi się wtrącić moje zdanie i po usłyszeniu go dziewczyna zamilkła. Stała przede mną z szeroko otwartą buzią i zadziwionym spojrzeniem.
- Tak wiem, wiem. Już się domyśliłam jakie będą twoje myśli i tak dalej... A teraz chodź. Mam malutkie kłopoty i muszę zwiać, a tam gdzie chce iść wolę z kimś.
- To znaczy? - ściągnęła brwi.
Uśmiechnęłam się i do niej i ciągnąc ją za rękę, wybiegłam ze szkoły. Skręciłam w prawo i starałam się przypomnieć sobie dokładną drogą. 
Ostatecznie doprowadziłam nas do właściwego miejsca, zdradzając po drodze Emmie gdzie byłam, z kim i dlaczego. Przyjaciółka bez słowa szła obok mnie i słuchała, a na koniec, gdy już się zatrzymałyśmy, zapytała;
- A jak się czujesz teraz?
- Jak jedno wielkie nic. Takie nie warte nawet centa.
- Nie mów tak...
- Dodatkowo coś jest ze mną nie tak... w sensie fizycznym. Tak mi się przynajmniej wydaje - pomasowałam się po klatce piersiowej. - Nieważne - pokręciłam głową, przecząc samej sobie.
Weszłyśmy do środka, rozglądając się. Wystrój wnętrza nie zmienił się nic a nic. Uśmiechnęłam się i usiadłam sobie na czarnej kanapie.
- Jest może Jacob? - spytałam jednego z pracowników.
- Gdzieś tam się kręci. Zaraz pewnie przyjdzie - odpowiedział, nawet nie odrywając się od wykonywania dzieła na skórze.
- Alyss! - pisnęła Emma. - Chcesz sobie zrobić tatuaż?! Oszalałaś?!
- No chyba nie myślałaś, że skończę na tym jednym - wskazałam dłonią na kark. Dziewczyna pokiwała głową, a ja się jedynie zaśmiałam. - Też byś sobie zrobiła.
- W życiu - założyła ręce na piersi. - Nie wierze, że chcesz się jeszcze wytatuować... Kurde, dziewczyno.
- Uspokój się - mruknęłam.
- Kogo moje oczy widzą? - po pomieszczeniu rozległ się męski głos.
- Cześć, Jacob. 
- Co cię, albo was do mnie sprowadza?
- A jak myślisz? - uniosłam brew. - Chyba nawet pamiętam, który mi się podobał.
Sięgnęłam po segregator i otworzyłam go mniej, więcej na środku.
- Ty też? - mężczyzna zwrócił się do Emmy.
- Ja? Nigdy - nakreśliła krzyż w powietrzu.
- Okej, okej - uśmiechnął się do niej porozumiewawczo.
- Ten - wskazałam na jeden z rysunków. - No i... - przekręciłam kilka stron - i jeszcze ten. 
- A więc zapraszam na zaplecze - szatyn zabrał segregator i chwilę czekając aż wstanę i nakłonię Emmę do pójścia ze mną, zaprowadził nas na zaplecze. 
- Jak część ciała?
Tym razem usiadłam na krześle obok stołu, a nie na stole. Zdjęłam koszulę i przewiesiłam ją przez oparcie.
- Obydwa na jednej ręce - zdecydowałam. - Prawej - wyciągnęłam ją przed siebie i położyłam na stole. 
***
- Pamiętasz jak je pielęgnować?
- Oczywiście. Mam jeszcze tą maść, ale chyba i tak dokupię bo obawiam się, że może nie wystarczyć.
- Lepiej nałożyć więcej, niż wcale - uśmiechnął się.
- Okej. - Zabrałam owiniętą w folię rękę. - Więc, ile? 
- 430 - podrapał się po karku. - Jeżeli chcesz to mogę trochę obniżyć cenę...
- Spokojnie mam pieniądze - sięgnęłam do torby i wyjęłam z niej pieniądze. Odliczyłam odpowiednią sumę, pożegnałam się z Jacobem i po założeniu koszuli wyszłam uśmiechnięta z zaplecza. 
Emma, która wyszła chwilę przed zakończeniem wykonywania drugiego tatuażu, siedziała na kanapie, a obok niej siedział... Rayan.
- Możemy iść - zwróciłam się do dziewczyny. - Cześć, Rayan. - Nawet na niego nie spojrzałam.
- Al - wstał - możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym.
- Chyba jednak mamy. Zrobiłaś sobie przed chwilą tatuaż?
- A co cię to obchodzi? - warknęłam.
- Al...
Opuściłam salon tatuażu i zaczerpnęłam świeżego powietrza. Zaczynało znów brakować mi oddechu.
Oparłam się pokusie, żeby usiąść i uspokoić się, i po prostu zaczęłam razem z Emmą iść.
- Alyss! - Rayan wybiegł z salonu i krzyknął za nami.
- Co? - odwróciłam się.
- Kocham Cię.







Będąc szczerym to... rozdział pisało mi się dosyć trudno.
Nie dość, ze długo nad nim siedziałam i zmieniałam wiele elementów, to nie jestem zachwycona w 100 procentach. ;c
Mam jednak cichą nadzieję, że bardzo was nie zawiodłam...

PS. Postaram się nadrobić nieprzeczytane przeze mnie rozdziały na waszych blogach, ale to dopiero jutro. Teraz idę spać.


13 komentarzy:

  1. Hej <3
    Na początku chcę powiedzieć, że nowy wygląd jest prześliczny... *.*
    Rozdział też świetny.
    Szkoda mi trochę Nathana. On tak bardzo się stara a Alyss go odrzuca.
    Jeju Rayan już mnie trochę irytuje, zranił ją a teraz mówi że ją kocha...?
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny <3
    Tyśka ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny *-*
    szkoda, że odrzuciła Nathana :c ale mam nadzieję, że jeszcze nic nie jest stracone, może jednak ich jakoś spikniesz? Xd mam taką cichą nadzieję :)
    co do Ryana to on mi się od początku nie podobał i nadal się nie podoba :c miesza się i nie chce odpuścić :/
    zobaczymy co będzie dalej czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny :D
    weny i zapraszam do mnie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudo. Ale mam jedno wielkie ale. Dobrze przeczytałaś, WIELKIE ale. Dlaczego, u diabła, Alyss odrzuciła Natha?! No! Nie na to liczyłam. Co ty sobie wyobrażasz? Najpierw robisz mi nadzieję, że oni będą razem a na koniec buuuuuuuuum i Alyss odrzuca. Co to ma być? A teraz jeszcze Rayan. To szczyt wszystkiego. Przez cb nabawię się nerwicy. Zobaczysz.
    PS. Oprócz tego, rozdział super.
    /M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudny. Żal mi Nathan'a, ale mam nadzieję, że będą razem.
    No no kolejny tatuaż, nieźle ;)
    Już nie mogę się doczekać następnej części.
    Pozdrawiam ;)
    S.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wszyscy mi piszą, że mają jaką nadzieję :c to nie fair...

      Usuń
  6. Biedny Nath ;(
    Ale w sumie Al też współczuję.
    Taka zagubiona ;(
    Przepraszam, ze nie napiszę nic długiego, ale komentuję z telefonu.

    Weny Słońce <3

    Mwahh ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie masz za co przepraszać ;) bardzo wybredną osobą nie jestem i każda długość mnie zadowala ;D

      Usuń
  7. Zajebisty rozdziała,
    świetny nowy wygląd strony,
    głupi Rayan,
    szkoda mi Nathana,
    mam nadzieję że szybko wstawisz nowy rozdział <3
    do nn
    Weny
    <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  8. jedyne co mnie nie cieszy po tym rozdziale to to, że nie wiem jaki tatuaż zrobiła sb Alyss, więc w kolejnym muszę to wiedzieć :P

    weny kochana i żeby pisanie rozdziałów szło ci gładko :P a tym zastojem się nie przejmuj, kiedyś musiał się pojawić :D do następnego :***

    OdpowiedzUsuń
  9. heeeeeeeeeeeeej !!!!! :***
    brakowalo mi Ciebie ,ale jestem !
    no co Ty Duszyczko gadasz i wymyslasz ? Przeciez to sie genialnie czyta!! tak mi szkoda Al bo troche dziewczyna sie przejmuje tym wszystkim, dodatkowo cos ja napada (choroba czy co?) mam nadzieje ze nie szykujesz czegos strasznego !!!

    jejc, zlamala serce Nathowi- ja go moge pocieszyc, JA :D!! biedactwo ;( ...
    jestem mega ciekawa co za dziarke zrobila nasza bohaterka,moze jakies zdjecie przykladowe w nexcie ;) ?

    ciekawy wyglad strony ^^

    wysylam sto buziakow i milion usciskow :***

    love! <3

    OdpowiedzUsuń